wtorek, 23 stycznia 2018

Footwork raport 2018 / Wywiad z Pawłem (Paide) Dunajko / vol. 1 - polski footwork





Polski footwork / juke jest zjawiskiem, które pomimo niszowośći i stosunkowo nielicznej sceny nie daje o sobie zapomnieć. Ubiegły rok obfitował w szereg wartych zapamiętania wydarzeń. Zaliczyć do nich można; szeroki odbiór i entuzjastyczne przyjęcie płyty Lemiszewskiego „2017 [nielegal]”; pojawienie się w katalogu outlines uznanych postaci międzynarodowej sceny footwork (CRZKNY, Skip Club Orchestra) i elektroniki (Aylu, AGF). Również w Polish Juke ukazały się markowe rilisy z zagranicy (K. Locke, Surly) oraz nagrane przez krajowych filarów (COMOC, Lux Familiar). Wspomniana epka Surly'ego „Trip to Warsaw” znalazła się na liście najlepszych nowozelandzkich wydawnictw 2017 w serwisie Beehype i w tym roku zostanie wznowiona na winylu w kooperacji z labelem Astigmatic (EABS, Bitamina). Pojawiły się niestety również informacje o zakończeniu działalności Polish Juke, choć w kontekście wznowienia wspomnianej epki, miejmy nadzieję, że do tego nie dojdzie. Również w 2017 piąte urodziny świętowało wydawnictwo Sequel One. W marcu tego roku ma ukazać się w Pawlaczu Perskim kompilacja, na której z footworkowym tempem 160 BPM zmierzą się producenci do tej pory nie nagrywający w tym stylu. Można zatem liczyć na dalszy rozkwit eksperymentalnego oblicza tej estetyki, co przewiduje mój rozmówca Paweł (Paide) Dunajkopromotor muzyki elektronicznej, producent, DJ, założyciel labelu outlines, oraz człowiek odpowiedzialny za przeszczepienie footworku na rodzimy grunt. Zapraszam na pierwszą część rozmowy z Pawłem, w której opowie on historii i dokonaniach polskiej sceny footwork / juke, oraz o przyszłości tego gatunku w naszym kraju. W kolejnej zaś przybliży działalność swojego labelu outlines.

Paweł (Paide) Dunajko - promotor muzyki elektronicznej, producent, DJ,
założyciel labelu 
outlines. (foto: Marek Maziarz)
Jak wyglądały początki footworku w Polsce? 

Paweł Dunajko - Musimy cofnąć się prawie o dekadę wstecz, do roku 2010. Wtedy po raz pierwszy usłyszałem tę muzykę za sprawą footworkowych wydawnictw Planet Mu (DJ Nate, DJ Rock, kompilacje Bangs & Works). Była to miłość od pierwszego odsłuchu, pogłębiająca się z każdym nowym odkryciem i pozyskaną informacją na temat tej kultury.

W tamtym czasie prowadziłem regularne audycje Bass Me In w radio-alternatorze, gdzie prezentowalem szeroko pojętą muzykę taneczną. Po odkryciu footworka bardzo szybko nawiązałem kontakt z producentami z Chicago i puszczałem ich muzykę w swoich audycjach. W tym czasie Myspace właśnie kończyło żywot, a Soundcloud i Facebook dopiero zaczynały się popularyzować. Można powiedzieć, że dokonywała się komunikacyjna transformacja przybliżająca sobie artystów, promotorów i słuchaczy na niespotykaną wcześniej skalę. Znajdując footwork, miałem poczucie odkrywania czegoś nowego dla siebie, ale również chciałem się tym znaleziskiem z innymi podzielić, zwłaszcza że wtedy w Polsce poza mną footworka nikt nie promował.

Jednym z kanałów promocji moich audycji w Polsce było dubstepforum.pl. Wspominam o tym, ponieważ to właśnie tam część społeczności forum dubstepowego przyswajała sobie footworki z audycji Bass Me In, i to właśnie w wyniku wzajemnej wymiany idei i zafascynowania tym gatunkiem powstał pierwszy polski numer w tempie 160 bpm. Jego twórcą jest K.R. Ufo z szamotulskiej ekipy Ghostmental. Wyprodukował go w 2012 roku.


  
Na jakim etapie rozwoju sceny jesteśmy teraz? Jaka jest jej kondycja i najciekawsze inicjatywy?

PD - Po prawie ośmiu latach robienia w footworku, mogę powiedzieć, że pierwszą falę zainteresowania tą kulturą w Polsce mamy już za sobą. Był to okres odkrywania gatunku muzycznego i jego chicagowskich przedstawicieli, którzy przez wiele lat byli jedynie lokalną atrakcją. W tamtym czasie mogło to być odbierane jako coś świeżego, nowego i wielu polskich producentów za tym impulsem podążyło. Wyrazem tej energii było powołanie do życia w 2013 roku Polish Juke, miejsca w sieci będącego odpowiedzią na potrzebę posiadania pewnej lokalnej narracji, reprezentującej grono osób mających wspólną pasję i ideę, z którą można się było identyfikować. To już nie byłem tylko ja, promujący producentów footworkowych z całego świata. Wydana w Polish Juke kompilacja Ghost Traxx pokazała, że w Polsce posiadaliśmy duży potencjał i sporą grupę zaangażowanych w footwork ludzi – producentów i promotorów. Od tamtego czasu w katalogu Polish Juke przybyło wiele nowych rilisów, za sprawą których trzon reprezentantów Polish Juke się wykrystalizował. Mamy więc Comoca, Rhythm Baboona i Luxa Familiara. Oprócz nich jest też Symbiotic Sounds (choć bardziej kojarzony z labelem Sequel One Records, za który jest współodpowiedzialny), postać bardzo ważna dla naszej sceny – jego produkcje były promowane przez DJ’a Rashada, DJ’a Spinna i Addisona Groove’a. Powinniśmy też pamiętać o działalności U Know Me, którzy odpowiadają za wyprodukowanie pierwszego polskiego winyla footworkowego (Rhythm Baboon – The Lizard King) i regularnie promują ten gatunek w swoich audycjach radiowych.

Teraz zaś do głosu dochodzą producenci i promotorzy, którzy nie wywodzą się w prostej linii z kliki Polish Juke’owej i są to osoby próbujące interpretować footwork na swój własny sposób, dzięki czemu są pozbawione gatunkowego ciężaru i jego tradycji, które mogłyby ich ograniczać. Świetnym przykładem może być tutaj Jakub Lemiszewski ze swoim „nielegalem”, albo Mikołaj Tkacz i jego, póki co, footworkowy „projekt” Wszystko, label Magia, albo reprezentant wrocławskiego Regime’u Baby Meelo.

W obiegowych opiniach spotkać się można ze stwierdzeniem, że polska scena footwork / juke to jeden z najważniejszych ośrodków na świecie, oczywiście poza chicagowskim matecznikiem. Skąd wzięły się takie opinie? Na czym polega unikalność i rozpoznawalność polskiego footworku za granicą?

PD - W dużej mierze ma to związek z działalnością Polish Juke, w której od samego początku, oprócz promowania rodzimych producentów, równie ważnym celem było przybliżanie słuchaczom tej kultury w całej jej rozciągłości. Pokazywanie jej historii, promowanie innych ekip footworkowych i ich przedstawicieli, pozostawanie w bliskich relacjach ze światową społecznością footworkową. Konsekwentne budowanie marki przełożyło się na wyrobienie o naszej scenie takiej opinii. Poza tym kiedy powstawało Polish Juke, poza Chicago, Japonią i Francją, na świecie nie było podobnej inicjatywy. W tej chwili liczba footworkowych kolektywów znacząco wzrosła i działa na podobnym, a miejscami nawet lepszym, poziomie niż Polish Juke, co w moim odczuciu zdezaktualizowało już tę opinię o naszej „wyjątkowości”.

Czy podejście awangardowe i eksperymentalne (outlines, Lemiszewski) napędza ten gatunek w Polsce i jest wyróżnikiem tej sceny na świecie?

PD - Wydaje mi się, że póki co są to bardziej jednostkowe przykłady w kontekście ogólnych trendów panujących w naszym kraju (za sprawą Polish Juke czy Sequel One) i na świecie. Niemniej takie poszukiwania nowych rozwiązań się dokonują, choć tutaj głównie za sprawą artystów zagranicznych: przedstawicieli algorave, Rennicka Bella, Second Woman, Lee Gamble’a, Aylu, Foodmana, czy Jlin. Niewykluczone jednak, że za jakiś czas i w naszym kraju nastąpi mocniejszy impuls do rozwoju. Mam nadzieję, że druga części kompilacji „doubts”, którą składam razem z Mateuszem Wysockim, okaże się alternatywną propozycją dla Polish Juke’owej i Sequelowej tendencji. Do współpracy i eksperymentów nad footworkiem i tempem 160 bpm zaprosiliśmy rodzimych artystów całkowicie nie związanych z polskim paradygmatem footworkowym.


(foto: archiwum Pawła Dunajko)

Oprócz muzyki, footwork / juke to też kultura taneczna, jak wygląda to zjawisko w Polsce pod tym względem?

PD - Kultura taneczna ma się słabo. Poza dwoma albo trzema warsztatami footworkowymi w Polsce z udziałem Kinga Charlesa, na przestrzeni ostatnich kilku lat niewiele się w tej materii wydarzyło. Jedynymi tancerzami/footworkerami (wywodzącymi się ze środowiska house’owego) są Burza i Tarniu. Jednak z racji ograniczonego dostępu do zajęć z footworkerami brakuje im możliwości rozwoju swoich umiejętności. Niemniej kilkoma sukcesami możemy się pochwalić. Udało się nam nagrać pierwszy (i jak do tej pory jedyny) w historii polski klip footworkowy. Zaś razem z RP Boo (twórcą muzyki footwork) zorganizowałem występ Burzy i Tarnia razem z RP na scenie, w Hotelu Forum w trakcie chyba jednej z najlepszych edycji Unsoundu w 2015 roku – Surprise.

Jak sprawdza się footwork w polskich klubach?

PD - Odpowiem mało obiektywnie, ale dla mnie sprawdza się on idealnie:) Jest energetyczny, posiada chwytliwe momenty dzięki odpowiednio dobranym samplom, a za sprawą właściwie podanego seta potrafi rozgrzać najbardziej wybredną publiczność. Jednak, wchodząc w bardziej obiektywny ton, muszę stwierdzić, że imprezy stricte footworkowe w Polsce nigdy się w pełni nie przyjęły. Zwykle footwork jest uzupełnieniem bardziej zróżnicowanego repertuaru, ale impreza tylko i wyłącznie w tym stylu jest raczej rzadko spotykana (ostatnie takie wydarzenie, w wymiarze epickim, miało miejsce dwa lata temu podczas Unsoundu, kiedy razem z Jakubem Lemiszewskim, Foodmanem, Traxmanem, DJ’em Fulltono, DJ’em Earlem i footworkerami TMO i Tre przejęliśmy Room 2 Hotelu Forum). Inna sprawa, że brakuje w Polsce tzw. fanbase, która regularnie mogłaby zasilać takie imprezy w klubach, co sprawia, że bardziej odważne bookingi są dla promotorów niezwykle ryzykowne.

Jak postępuje popularyzacja footworku w Polsce? Jakie jest zainteresowanie? Jak ludzie odbierają ten gatunek?

PD
- Pamiętam jak kilka lat temu byłem na afterparty wernisażu przeglądu wrocławskiej sztuki podczas festiwalu Survival. Grał tam sobie pewien DJ. Jego selekta mogła budzić wiele zastrzeżeń, bo większość jego wyborów skierowana była do szerszej grupy odbiorców, aż tu nagle Pan DJ zagrał kawałek „Mam tak samo” Symbiotic Soundsa, który został bardzo dobrze przez bawiącą się publikę przyjęty. Wtedy pomyślałem sobie, że footwork jest już w naszym kraju rozpoznawalny:) Jeśli zaś chodzi o popularyzację zakrojoną na szeroką skalę i wymierzoną w everymana, to brakuje jakiejś przemyślanej strategii, działań mogących zwrócić na siebie uwagę większej grupy odbiorców. Sprowadza się to głównie do tego, że najważniejsze polskie inicjatywy footworkowe ograniczają się do rozwiązań wykorzystujących głównie internet i Facebooka, ale nic ponad to.

Jaka jest przyszłość gatunku na rodzimej scenie?

PD - Uważam, że najwięcej w tej chwili mogą namieszać producenci, którzy dopiero będą wkraczać na ścieżkę 160bpm’ów. Im luźniejsze podejście do gatunku i łatwość w przełamywaniu schematów, tym ciekawsze efekty mogą osiągnąć. Świadomie pozwalam sobie tutaj na pewną ogólność i nie będę wskazywał bezpośrednio na konkretnych producentów. Rok 2018 może pokazać całkowicie zaskakującą i nową odsłonę footworka na naszej rodzimej scenie. Jeśli zaś chodzi o ekipy takie jak Sequel One albo Polish Juke, to będą one zbierać owoce swojej wytężonej i wieloletniej pracy, ale na jakieś rewolucyjne i przełomowe działania z ich strony raczej bym nie liczył.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz