środa, 31 stycznia 2018

Basy Tropikalne - wywiad z Mikołajem Kierskim


Na przestrzeni ostatnich kilkunastu miesięcy w muzyce klubowej wiodącym zjawiskiem było poszukiwanie nowych gatunków i inspiracji spoza eurocentrycznego idiomu. Oczy i uszy zostały skierowane szczególnie na Afrykę, Amerykę Południową i Środkową. Parkietami zatrząsł m.in południowo afrykański qgom, czy kwaito, oraz inne korzenno-elektroniczne hybrydy gatunkowe, które królowały choćby na ubiegłorocznym Unsound. Na krajowej scenie niezależnej również znalazło się miejsce na inicjatywy promujące muzykę taneczną z egzotycznych zakątków świata. Jednym z nich jest Stowarzyszenie 1000Hz i działalność Piotra Cichockiego, którą opisywałem w ubiegłym roku na łamach Polityki. Drugą mam zaszczyt przedstawić teraz. Basy Tropikalne to powstała w 2015 inicjatywa Mikołaja Kierskiego. Z początku funkcjonowała jako audycja radiowa i blog z muzycznymi rekomendacjami. Finalnie zaś wyewoluowała w kosmopolityczny label i cykl klubowych imprez promujących muzykę Ameryki Łacińskiej i Afryki. Ale o tym wszystkim Mikołaj opowie w poniższej rozmowie.

Mikołaj Kierski - Basy Tropikalne
Jak powstały Basy Tropikalne?

Mikołaj Kierski - W marcu 2015 roku zostałem przyjęty do redakcji muzycznej Radia Luz we Wrocławiu. Każdorazowo przed startem nowej ramówki można zgłaszać nowe pomysły na własne audycje autorskie i przed ramówką jesienną zgłosiłem pomysł Basów Tropikalnych jako programu, w ramach którego miałem zamiar prezentować współczesną scenę muzyki elektronicznej z tropikalnych regionów świata. Muszę też podkreślić, że chociaż od razu Basy Tropikalne mogą się kojarzyć z gatunkiem tropical bassu, to właściwie obecnie bardzo rzadko prezentuję ten rodzaj muzyki w audycji. Na początku na pewno pojawiał się częściej, ale mimo wszystko to słowo Basy ma sygnalizować muzykę elektroniczną, a nie ten jeden konkretny gatunek. Trzeba jeszcze wspomnieć, że było ponad dwa lata temu, kiedy to współczesna elektronika z Ameryki Łacińskiej i Afryki nie była jeszcze tak modna jak obecnie, a moje umiejętności radiowe nie były wtedy jeszcze zbyt wysokie. Na szczęście Radio Luz jest bardzo otwartą platformą, dzięki której wiele rzeczy jest możliwych, a Konrad Zalewski, ówczesny szef programowy rozgłośni zrozumiał mój pomysł i dostrzegł tam potencjał.

A skąd wzięła się u Ciebie fascynacja muzyką tropikalną?

MK - Nie ma na to prostej odpowiedzi. Przez długie lata pisałem sobie bloga muzycznego i słuchałem mnóstwa nowej muzyki. Starałem się grzebać bardzo głęboko i wynajdywać rzeczy, których nikt jeszcze nie słyszał, a potem pisać o nich krótkie posty, których i tak później nikt nie czytał. W ten sposób trafiłem na artystę o pseudonimie Orquesta. To był rok 2011 lub 2012, nie pamiętam już dokładnie, ale wydaje mi się, że to właśnie był mój pierwszy kontakt z tymi brzmieniami. Tak czy siak, przy okazji Orquesty zacząłem grzebać głębiej w gatunku digital cumbii, a później już nawet ogólnie w muzyce elektronicznej z Ameryki Południowej i Środkowej i byłem zachwycony, jak wiele jest tam świetnej muzyki do odkrycia. Kolejnym moim bohaterem był Kolumbijczyk Dany F, który do teraz pozostaje zresztą flagowym reprezentantem elektroniki z tamtych regionów świata. A potem to już poszło lawinowo - zasłuchiwałem się na przykład w Chilijczyku Motivado, absolutnym meksykańskim geniuszu w postaci Antoniego Gallardo, jego rodaku Siete Catorce, kostarykańskim duecie Do Not (który po latach sprowadziliśmy do Polski w sierpniu 2017 roku na pierwszą imprezę Basów Tropikalnych, to dopiero było coś niesamowitego) czy peruwiańskim składzie Laikamori. Po pewnym czasie doszło po prostu do tego, że zacząłem śledzić tamtą scenę na równi z każdą inną, czekałem na premiery płyt i singli, docierali do mnie nowi artyści.

Jak więc widzisz - Basy Tropikalne na początku były cotygodniową audycją radiową, która funkcjonuje do dziś, ale teraz Basy są czymś więcej (przynajmniej mam taką nadzieję). W 2016 roku Basy Tropikalne zaczęły działać również jako netlabel, a w zeszłym roku wystartowaliśmy z imprezami spod znaku Basów Tropikalnych i do tej pory odbyły się dwa takie wydarzenia w Krakowie. Obecnie myślę o Basach po prostu jako o platformie promującej współczesną muzykę z krajów Ameryki Łacińskiej i Afryki albo do tamtych tradycji się odnoszącą

Pomysł na wydawanie muzyki pojawił się w tym samym momencie co audycja?

MK - Przyszło to do mnie po około pół roku prowadzenia audycji. Zauważyłem, że prawie wszystkie platformy/kolektywy/netlabele zajmujące się muzyką z Ameryki Łacińskiej (lub po prostu tam działające) wydają kompilacje. Stwierdziłem, że chcę też spróbować coś takiego zrobić. Miałem już wtedy bezpośredni kontakt z pewną grupą artystów i zacząłem rozsyłać wiadomości z pytaniem czy będą chętni wziąć udział w tym moim przedsięwzięciu. Oczywiście w ogromnej ilości przypadków nie dostałem w ogóle odpowiedzi i po pewnym czasie myślałem, że nic z tego nie będzie. Potem udało mi się zebrać chyba z pięć czy sześć utworów i pomyślałem sobie, że puszczę to w takim formacie, trudno. Trzeba też zaznaczyć, że moim wymaganiem było, żeby utwory były wcześniej niepublikowane - w zasadzie trochę ostre obostrzenie dyktowane przez jakiegoś gringo, ale wiedziałem, że tylko w takim przypadku składanka będzie dużo warta. W pewnym momencie jednak dostałem nagle zaległe odpowiedzi od szeregu artystów i wraz z dwoma editami od europejskich producentów (w tym od Polaka, jednego z pierwszych przyjaciół Basów Tropikalnych DJa Ryan R) uzbierałem 12 utworów. Większość z nich rzeczywiście była wcześniej nigdy nieopublikowana. Koordynowanie tego wydawnictwa wcale nie było takie łatwe. Im więcej osób zaangażowanych w jedno wydawnictwo - a tu przecież każdy utwór to inny autor - tym więcej czasu trzeba poświęcić na komunikację, a tu dochodzi fakt, że byli to artyści z różnych stref czasowych i co ciekawe z różnym stopniem dostępu do internetu! Jeden z producentów dowiedział się o tym, że kompilacja została już opublikowana dopiero kilka tygodni po premierze, bo dopiero wtedy po raz kolejny podłączył się do internetu. Od momentu wysłania pierwszej wiadomości w sprawie tego wydawnictwa do jego opublikowania minęło prawie pół roku.


  
Jaki był odzew słuchaczy na pojawienie się nowej oficyny?

MK - W ogóle nie wiedziałem czego się spodziewać po tej składance i w zasadzie nie spodziewałem się niczego konkretnego. Pamiętam, że jak w końcu udało mi się kliknąć 'publish' na bandcampie, to po prostu czułem dużą ulgę. A potem okazało się, że ta kompilacja wzbudza duże zainteresowanie, że recenzują ją poczytne latynoskie portale i że znajdują się ludzie, którzy ją kupują mimo tego, że można ją pobrać za darmo. To dało mi dużo motywacji i wiedziałem, że będę tą działalność 'wydawniczą' kontynuował.

Następna w katalogu była epka młodego producenta z Portugalii.

MK - Na początku 2017 roku pomyślałem, że czas zacząć pracować nad kolejnym wydawnictwem, żeby utrzymać płynność. Po doświadczeniach z kompilacją stwierdziłem, że lepiej będzie jak teraz będzie to autorskie wydawnictwo jednego autora. Zacząłem kontaktować się z różnymi producentami, najszybciej odpowiedział nastolatek z przedmieść Lizbony - DJ Doraemon. Poznałem go przy okazji jego EPki z 2016 wydanej przez Generation Bass i wtedy wróżyłem mu, że następne jego wydawnictwa będą wydane przez słynną Principe Discos, bo prezentuje muzykę, która idealnie by do ich katalogu pasowała. DJ Doraemon ma jednak nastawienie typu no-fucks-given i nie bardzo przejmuje się promowaniem własnych dokonań i po prostu tworzy muzykę, bo to lubi. Podoba mi się to. Od razu zgodził się na to, żeby wydać u mnie EPkę i co lepsze - miał ją właściwie gotową. Wszystko poszło bardzo sprawnie tym razem. To bardzo dobre wydawnictwo prezentujące afrykańskie hybrydy z lizbońskich gett. Miałem informacje, że było grywane na imprezach nawet w Afryce.





Kolejne wydawnictwo to kolumbijska wokalistka/raperka Stefficrown

MK - Trochę nietypowa sprawa jak na Basy Tropikalne, ale spodobała mi się remiksogenność jej materiału. Poznałem ją zresztą dzięki temu, że jej pierwszą zeszłoroczną EPkę remiksował sam Imaabs, to absolutny top producentów z Ameryki Łacińskiej. Zaproponowałem jej więc wspólne wydanie EPki, ale zależało mi właśnie na tych remiksach, które ja miałem zebrać. Fajnie się złożyło, bo wydaliśmy tą EPkę 1 grudnia, dzień przed jej występem na festiwalu Sónar w Bogocie, także całkiem poważna sprawa. Udało mi się zdobyć cztery remiksy. Jeden, najbardziej klubowy na tym wydawnictwie, pochodzi od duetu Lua Preta, co zapoczątkowało naszą współpracę wydawniczą. Jest jeszcze przeróbka od Bigote, a oprócz tego remiks od Desdela Barro z Argentyny i Sikuriego z Boliwii. Przyjemny zestaw z różnych zakątków.


   

I w końcu mamy też polski wątek w Basach

MK - Bardzo ucieszyłem się, że pojawił się ten projekt na polskiej scenie muzycznej. Wcześniej miałem okazję prezentować muzykę produkowaną w krajach, po których w ogóle nie spodziewalibyśmy się tropikalnych akcentów i na szczęście za sprawą Lua Prety Polska dołączyła do tej listy. Przy singlu 'Quero Mais' maczałem palce od samego początku, bo podsunąłem Lua Precie pomysł współpracy z Moreną Lerabo z Lesotho i kontaktowałem się z nim w tej sprawie. Jego głos jest niesamowity, więc bardzo się cieszę, że zgodził się wziąć udział w tym przedsięwzięciu. Mentalcut z Lua Prety znów wyprodukował afrykańskie cudo w warstwie muzycznej, a Luzia coraz bardziej rozwija się na wokalach. Przed Lua Pretą ciekawa przyszłość.

Jeżeli już mowa o wydawnictwach Basów, to duże podziękowania należą się polskiej artystce mieszkającej w Hiszpanii - Marcie Chojnackiej, która zajmuje się okładkami. To jedna z tych osób, które od razu pojęły ideę Basów Tropikalnych i nie trzeba było ich długo przekonywać do współpracy, dzięki czemu ciągle mogę ten projekt rozwijać.


   

Muzyka świata (osobiście nie lubię tej nazwy) z roku na rok zyskuje co raz większe grono sympatyków? Skąd się bierze tak duże zainteresowane tą muzyką?

MK - Tak, masz rację, zdecydowanie tak jest. Chociaż trzeba z tym uważać, bo nie zawsze są to zjawiska całkowicie pozytywne. Kiedyś zadałem identyczne pytanie Lechudze Zafiro i Pobvio, założycielom świetnego urugwajskiego labelu Salviatek, z którymi robiłem wywiad podczas Unsounda w 2016 roku (zapytałem, czy zauważyli tą rosnącą popularność muzyki z Ameryki Łacińskiej i skąd to się bierze) i byli wręcz urażeni i zaczęli opowiadać o neokolonializmie i wykorzystywaniu tradycyjnej muzyki przez białych ludzi z tzw. pierwszego świata. I po wielu kontaktach z artystami/aktywistami zarówno z Afryki jak i z Ameryki Łacińskiej ja zacząłem to widzieć i rozumieć. A mam wrażenie, że nie wszyscy to pojmują. Dlatego na przykład wspomniani Lechuga Zafiro i Pobvio, którzy stworzyli genialną mieszankę elektroniki i afrourugwajskiego gatunku candombe (klik), przyjechali na Unsounda z tradycyjną bębniarską grupę Efe5, choć mogli spokojnie wykorzystywać zsamplowane dźwięki bębnów. Szczególnie, że powiększając swój skład o tyle osób na pewno nie ułatwiają sobie europejskich bookingów. Ale o to właśnie chodzi - skoro korzystają bezpośrednio z dziedzictwa takich grup jak Efe5, to jak mogą z czystym sumieniem czerpać z tego korzyści nie włączając w to autorów oryginalnych dźwięków? Popatrzmy również jak działa Fran Cucchi, szef wytwórni Gqom Oh!, który de facto wprowadził na europejskie salony gatunek gqom. Kiedy zmarł jeden z producentów związanych z jego labelem - opublikował on singiel z którego dochody miały zostać przekazane rodzinie. Kiedy złodzieje okradli i zniszczyli studio składu Formation Boyz - wytwórnia opublikowała składankę, z której dochód pomógł wszystko odbudować.

Moda ma też swoje cienie? 

MK - Mam nadzieję, że to zainteresowanie nie bierze się z - podświadomego nawet - neokolonialistycznego nastawienia w stylu: o zobaczcie co oni sobie tam tworzą w tej Afryce. Ta muzyka musi być traktowana na równi, to jest po prostu DOBRA muzyka. Spodziewam się też, że wielu ludzi było po prostu przesyconych tym, co działo się od wielu lat na 'głównych' rynkach muzycznych i stąd ich zainteresowanie czymś nowym, nieodkrytym, świeżym. Chciałbym jednak, żeby wszyscy zdawali sobie sprawę, że rosyjski producent ripujący z youtube'a plemienne śpiewy i podkładający pod to house'owy bit nie ma nic wspólnego z Afryką.

A jak ta muzyka odnajduje się w polskich klubach?

MK - Jeżeli chodzi o scenę klubową w Polsce, to jest teraz kilku DJów i DJek grających egzotyczne klubowe brzmienia i robią to dobrze. Osobna kwestia to produkcje polskich artystów, które do tropików się odnoszą - tu też pojawiają się wartościowe propozycje. Wystarczy wspomnieć Lua Pretę, Naphtę (a 2018 rok przyniesie płytę jego nowego projektu Naphta & The Shamans) czy katalog wytwórni Mik Musik ze szczególnym wyróżnieniem arcydzieła jakim jest brazylijska płyta 'M0NKYY BL00D' RSS B0YS. To samo tyczy się festiwali - Unsound od dwóch lat ściąga najciekawsze tropikalne zjawiska, a Wojtek Kucharczyk bardzo ciekawie kuratoruje swoją scenę na Tauronie. Producenci są też ściągani do Polski - był Dinamarca, Branko, Daniel Haaksman, DJ Marfox w Warszawie, DJ Khalab, Juana Molina i Rafael Aragon w Białymstoku, Batuk w Gdańsku i my zrobiliśmy dwie imprezy w Krakowie z zagranicznymi bookingami, a na pewno o czymś tutaj zapominam. Także zainteresowanie jest duże, zmęczenie technem też jest duże i ludzie szukają nowych klubowych wrażeń.

Muzyczny kosmopolityzm mógłby być doskonałym antidotum na rosnąca ksenofobię?

MK - Oczywiście, że tak! Przynajmniej mam taką nadzieję! Celowo o tym nigdy nie wspominam na antenie, ale mam to z tyłu głowy. Przecież duża część muzyki, z którą się stykam w ramach Basów Tropikalnych to brzmienia wyprodukowane przez imigrantów mieszkających w Europie czy Stanach Zjednoczonych - i to imigrantów, którzy potrafią później tworzyć ciekawe przedsięwzięcia i inicjatywy, z których korzystają później całe społeczności. Inna sprawa to czy takie argumenty są w stanie dotrzeć, do najbardziej zatwardziałych ksenofobów i obawiam się, że odpowiedź nie jest tutaj optymistyczna...

Eklektyzm Basów polega nie tylko na różnorodności etnicznej wykonawców, ale i wielości gatunków po które Ci artyści sięgają . Rdzeniem jest klubowa elektronika, a co z tradycyjnymi nagraniami, interesują Cię z perspektywy wydawcy?

MK - Dobre pytanie i trzeba jasno powiedzieć, że nie zajmuję się w ogóle tradycyjnymi nagraniami - i to zarówno w audycji jak i w tym aspekcie wydawniczym. Interesuje mnie to, co się dzieje w Ameryce Łacińskiej i Afryce tu i teraz albo nawet to, co będzie się dziać w przyszłości.

W jaki sposób nawiązujesz kontakt z artystami i jak pozyskujesz nagrania?

MK - Zacząłem interesować się tymi brzmieniami zanim dla wielu z tych artystów nadeszła fala popularności, więc kiedy kontaktowałem się z nimi w sprawie tego, że mam zamiar zagrać ich muzykę w radiu gdzieś w Europie, to byli bardzo zadowoleni i ten kontakt pozostaje do dziś. Dużo producentów lub wytwórni po prostu wysyła mi swoje nagrania. Bardzo dobrą platformą jest Bandcamp, można tam znaleźć bardzo dużo ciekawych rzeczy, które można od razu zakupić.

Inna sprawa to rynek afrykański, gdzie w niektórych kręgach producenci wysyłają swoje nagrania bezpośrednio na telefony fanów za pomocą WhatsAppowych grup. Po wielkich bólach udało mi się wkręcić w kilka takich grup i w pewnym momencie byłem w to bardzo zaangażowany, spędzałem dużo czasu filtrując wiadomości i szukając prawdziwych perełek, których jest tam mnóstwo. Ale trzeba przekopać się przez nagrania modlitw, głupich filmików i linków do porno... Teraz trochę wypadłem z obiegu, bo brakowało mi czasu, a bywało tak, że dziennie przybywało ponad 1000 wiadomości. Nie było łatwo się dostać do tych grup, bo jestem dosłownie jedyną osobą spoza RPA na całej liście kontaktów i ludzie podchodzili do mnie dość nieufnie. Musiałem na przykład nagrywać filmiki, jak grałem ich utwory w radiu, żeby mi uwierzyli, kim jestem - i wtedy podsyłali te piosenki bardzo chętnie. Tu możesz posłuchać mojego miksu z nagraniami zdobytymi tylko i wyłącznie z WhatsAppa (klik)

Tropikalne plany na 2018?

MK - Na pewno chciałbym utrzymać liczbę dwóch wydawnictw w ciągu roku, a może nawet ją zwiększyć. Mam kilka pomysłów w głowie, ale do ich realizacji jest jeszcze daleko, więc nie chcę zapeszać. Myślę o drugiej części kompilacji i być może uda się to dopiąć do jesieni. Wydaje mi się, że teraz mógłbym zdobyć jeszcze lepszy zestaw producentów.

Przede wszystkim chciałbym rozszerzyć działalność Basów Tropikalnych jeżeli chodzi o wspominane już imprezy. Ciągle jednak waham się, w jakim kierunku to wszystko powinno iść i nie podjąłem jeszcze decyzji. Zaznaczę, że dosłownie przez rok próbowaliśmy znaleźć klub, który byłbym zainteresowany zrobieniem z nami pierwszej imprezy. Tutaj słowa uznania dla ekipy krakowskiej Szpitalnej 1, która potwierdziła swoją otwartość na nowe pomysły. Teraz będzie już dużo łatwiej, bo za nami dwie udane edycje Basów Tropikalnych, ale oczywiście ciągle finanse są problemem. Przy okazji imprez muszę podziękować Oskarowi Pacutowi, z którym organizujemy je wspólnie - bez niego by się to nie udało. Mimo tego, że były dopiero dwie takie imprezy, to widzę, że wytworzyła się też grupa ludzi, którzy mam wrażenie będą zjawiać się na każdym z wydarzeń, z czego bardzo się cieszę.

Czy wydawnictwa Basów doczekają się formy fizycznej?

MK - Zastanawiałem się, czy powinienem to w ogóle rozważać i doszedłem do wniosku, że chyba nie. Oczywiście ze względów finansowych. Wystarczające koszty pochłania mastering, a jeżeli jeszcze miałbym cokolwiek tłoczyć... Chociaż może jakiś bardzo limitowany nakład by się sprzedał. Niczego nie wykluczam, może w przyszłości coś będzie się cieszyć bardzo dużą popularnością i będą do mnie docierać sygnały z takim zapotrzebowaniem, ale na razie nie mam tego w planach.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz