poniedziałek, 30 września 2013

Miejski jazzowy spleen / Julia Holter - "Loud City Song"

Widok dla mijających nas kierowców musiał być co najmniej groteskowy. Jadący z dostojną prędkością 70 km na godzinę na autostradzie A2 butelkowo-zielony samochodzik, na którego przednich siedzeniach siedziała rozmarzona parka. Oboje z nieobecnym, spojrzeniem i z malującym się na twarzy szerokim uśmiechem. Jednym słowem urzeczeni. To Ja i moja małżonka wracając z pracy zafundowaliśmy sobie seans z najnowszą płytą Julii Holter "Loud City Song". Nie było to pierwsze przesłuchanie tego, albumu, ale to kluczowe, w którym wszyscy bohaterowie tej sceny idealnie dostroili się do ujmującego nastroju, który wydobywa się z nowych piosenek Julii.

Choć amerykanka nie jest ani divą piosenki, ani posiadaczką jakiegoś nadzwyczaj obezwładniającego głosu, który swoją barwą dawałby wygraną już na starcie, słuchanie jej piosenek z "Loud City Song" bezdyskusyjnie należy do prawdziwej przyjemności. Jest to głównie zasługa jej niezwykłej wyobraźni muzycznej, która łączy nastrojowość, z nierzadko skomplikowaną budową utworów. Podążanie szlakiem zjawiskowych melodii nie należy do najłatwiejszych, bowiem meandrują one w trakcie trwania w zupełnie niespodziewane kierunki. Ponad to Holter rzadko kiedy stosuje schemat zwrotka- refren, komponując bardziej otwarte i mniej oczywiste formy piosenkowe.

Fenomen Julii Holter polega na tym, że artystka z albumu na album wymyśla się na nowo, nie godząc się na koniunkturalne spoczywanie na (nomen omen zasłużonych) laurach. Po świetnie przyjętych przez słuchaczy sypialnianych avant popowych "Tragedy" i "Ekstasis" Holter weszła do profesjonalnego studia, zaś miejsce syntezatorów i innych syntetyków zajęli instrumentaliści. Kompozycje "Loud City Song" zbudowane zostały na jazzowej sekcji w oparciu o żywą perkusję, saksofon, trąbki, kontrabas i instrumenty smyczkowe. Jednak pomimo tak rozbudowanego składu udało się Holter utrzymać intymny klimat swojej muzyki, roztaczającej nimb dziewczęcej niewinności, delikatności i romantyzmu.

Aranżacje nowego albumu nasuwają silne skojarzenia z musicalową estetyką, lekko zacienioną stylistyką noir. Pomimo dostrzegalnej teatralności z daleka omijają wszelką koturnowość. Są przewrotne i pełne kompozytorskiego rozmachu zachowując przy tym subtelność i rygor chroniący muzykę przed przekombinowaniem. Holter pomimo, że posługuje się bogatym składem towarzyszących jej muzyków, jest świadoma konwencji piosenki pop, nie pozwalając sobie na przeładowanie i nadmierny przepych. 

Kompozytorski kunszt artystki jest podany lekką ręką, bezpretensjonalnie, i wielce przekonująco. Przykładem niech będzie mój ulubiony "In The Green" pełen niespodziewanych wielowątkowych linii melodycznych na kanwie których możnaby skomponować co najmniej kilka doskonałych piosenek. Wspaniałe nakładki wokalne budujące intrygując wielogłosy, oraz subtelne wzbogacenie albumu o nagrania terenowe dopełniają szeroki wachlarz kompozytorski Amerykanki.
Niezwykłą przyjemność sprawiają również momenty w których muzyka Holter śmielej eksponuje jazzowe wątki jak choćby w "Maxim's II" w zwieńczeniu którego szaleje rozdzierająca trąbka, bądź w "This Is A True Heart" gdzie smooth'owy saksofon uwodzi fantazyjną jazzową frazą.

"Loud City Song" to miejskie jazzowe opowieści w sam raz na jesień. Wyrafinowana muzyka pop, o niezwykłej uwodzicielskiej aurze. Radosna, elegancka, przepełniona nostalgią. Majstersztyk kompozycji i nastroju.
Holter wyrasta na w pełni świadomą swych muzycznych poczynań artystkę, której każda kolejna płyta jest potwierdzeniem rozwoju jej wielkiego talentu, muzycznej wyobraźni i kompozytorskiej dyscypliny. Jestem jednak zdania, że możemy się po niej spodziewać jeszcze więcej i że najlepsze w jej muzyce jeszcze przed nami.


JULIA HOLTER - "Loud City Song"
2013 Domino Records





Brak komentarzy:

Prześlij komentarz