wtorek, 22 września 2015

Dirty Dancing / "Kaleidofon"

Rozbrykali się ostatnio nasi rodzimi producenci na tanecznych parkietach. Od drapieżnego techno począwszy (John Lake, czy FOQL), przez wyrafinowany produkcyjnie house (Matat Professionals), oraz jego bardziej eksperymentalne odłamy (Lutto Lento, produkcje z Transatlantyku), aż po najmniej z mojego punktu widzenia interesujące electro popowe melodie (Rysy). Wszyscy chcą grać do tańca. Na parkiet co raz życzliwiej zaczęli spoglądać również producenci i muzycy działający na scenie eksperymentalnej elektroniki, czy muzyki improwizowanej. Najlepszym przykładem niech będzie świeżutka kompilacja "Kaleidofon" (swoją drogą dlaczego nie Kalejdofon, bądź Kaleidophon?) na której to gitary i drony z powodzeniem zostają dopełnione, bądź zastąpione przez syntezatory i perkusyjne maszyny.

Wydawcą kasety jest młodziutki label Jasień, który ze względu na charakter muzycznego profilu mogłoby spokojnie stać się sublabelem BDTA. Nie jest z resztą żadną tajemnicą że zarówno Emil Macherzyński jak i Michał Turowski stale ze sobą współpracują, w przyjaznej symbiozie drenując polski niezal z najbardziej wyszukanych i intrygującym muzycznych i okołomuzycznych projektów. Na trackliście "Kaleidofonu" znaleźli się zatem artyści, których nagrania można odnaleźć w katalogu obu wydawnictw (Łukasz Ciszak, K., Łukasz Kacperczyk). Do składu dołączyło kilka debiutanckich projektów. Siłą kompilacji jest zarówno tych kilka intrygujących odkryć, jak i muzyczne metamorfozy muzyków o rozpoznawalnej dotąd stylistyce.

"Nie mamy wprawdzie na okładce robota palącego skręta, ale lubimy myśleć o tej składance jako duchowym odniesieniu do słynnej serii „Artificial Intelligence” wydanej w Warp" - możemy przeczytać w info towarzyszącym wydawnictwu. I owszem, w większości utwory zamieszczone na składance nawiązują stylistycznie do progresywnej elektroniki lat 90tych będącej próbą przeniesienia energii acid rave'wego szaleństwa w formy bardziej abstrakcyjne i kontemplacyjne. Jednak z całą pewnością nieco bliżej "Kaleidofonowi" do wydawnictw ze święcących popularność w ostatnich latach wytwórni takich jak 100% Silk, Not Not Fun, Blackest Ever Black czy Opal Tapes, udanie reinterpretujących, a nawet brutalnie znoszących reguły przypisane do danceflorowego dyskursu. Dźwiękowe faktury, brzmienie lo - fi, chwilami dość chaotyczna narracja, czy patologiczna repetycja dodały muzyce tanecznej eksperymentalnego ciężaru, który okazał się jednocześnie zbawiennym powiewem świeżości. Dźwiękowy rozpad, dystopijne bity, produkcyjna surowizna, wszechobecny dron, szum, oraz syntezatory dławiące się zwichniętymi, analogowymi brzmieniami i wypluwające z siebie pijane melodie to również charakterystyka "Kaleidofonu". Jak się okazuje szalenie pociągająca.

Wszystkie utwory zgromadzone na kompilacji prezentują barwne spektrum brzmieniowego rozkładu. Punktem wyjścia jest syntezator wyrzucający z siebie serie amorficznych plam i gęstych dronów, dużo rzadziej melodii, a jeśli już to zdeformowanych. Współtowarzyszy temu acidowy bulgot arpeggiów, często wnoszący do kompozycji dodatkową przestrzeń. Tak jak w utworze producenta nagrywającego jako DR Phlux, do złudzenia przypominającego melodyjne początki Aphex Twina / Polygon Window, czy Autechre. W latach 90tych pozostaje również Kinga Kozłowska, czyli  Teenage Lightning. Jej "A Room of One's Own" to skromna, świetnie skrojona acidowa elektronika a'la wczesny Plastikman, plumkająca wokół zgaszonych, szeleszczących snare'ów i kleistego szumu. Podkręcona efektem przeistacza się w motoryczną hybrydę brudnego techno z tr-808 w roli głównej.

Kwasowe brzmienie szalejących na kompilacji Jasienia analogów zostają dopełnione mocno ascetyczną, warstwą rytmiczną sprowadzoną głównie do cykających snare'ów i lichej, akcentującej stopy; zbyt eleganckiej aby uciągnąć ciężar ambientowych warstw. Tak jest choćby w "Taman Shud" Centralii (Paweł Starzec). W utworze "717" K. (Jakub Adamiak) charczący analogowy bas, ledwo słyszalna melodia na granicy dźwiękowej halucynacji, warstwy średniotonowych dronów, zlepiają się ze sobą w senny miraż, nabijany tępą stopą, która nie jest w stanie poruszyć wielkiego, brudnego cielska syntezatorowego brzmienia, za to znakomicie dynamizuje kompozycje. To jeden z najlepszych momentów tej składanki, tym bardziej że jest prawdopodobnie zwiastunem artystycznej wolty laureata jury na Łódzka Płytę Roku 2014.

Nie wszystkie kompozycje sięgają po rytmiczny argument aby narzucić swoją narrację słuchaczowi. Dwie ambientowe, eksperymentalne formy "Untitled" Łukasza Kacperczyka i "Two Ages" Łukasza Ciszaka stanowią świetnie zakomponowane kontrapunkty w topografii "Kaleidofonu". Kacperczyk niezwykle plastycznie moduluje elektroakustyczne, zaszumiałe pętle pozwalając im dryfować w mocno minorowym nastroju, Ciszak zaś wieńczy składankę spuszczając na nią ciężką sludge'ową kurtynę, interesująco zawiadując dramaturgią utworu przez zróżnicowane wykorzystanie brzmienia gitary. Szum, gęste dronujące pogłosy, chropowate, zapętlone przestery, pojedyncze szarpnięcia strun, leniwe wybrzmienia, oraz wpuszczone w to dialogi przynoszą finalny trans w postaci zapętlonych ścian gitarowego zgiełku.

"Kaleidofon" jest kompilacją ze wszech miar udaną. Różnorodną jeśli wziąć pod uwagę estetyki po które sięgnęli zaproszeni artyści, a przy tym zaskakującą spójnym klimatem. To materiał znakomicie zaplanowany, posiadający wewnętrzną dramaturgię. Trafnie nawiązuje do aktualnych trendów łączenia eksperymentu z tanecznymi wątkami. Przede wszystkim jednak, to muzyka idealnie wpisująca się w muzyczne emploi Jasienia. Spontaniczna, brudna, zanurzona w szumach, pogłosach i przesterach. Aestetyczna, lecz autentyczna i charakterna. Te zaledwie siedem kompozycji wzmaga apetyt na kontynuację; jeśli nie w formie zbiorczej, to mam nadzieję, że indywidualnej, każdego z zaprezentowanych tu wykonawców.

va - "Kalejdofon" 
2015, Jasień

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz