Rozbrykali się ostatnio nasi rodzimi producenci na tanecznych
parkietach. Od drapieżnego techno począwszy (John Lake, czy FOQL), przez wyrafinowany produkcyjnie house (Matat
Professionals), oraz jego bardziej eksperymentalne odłamy (Lutto Lento, produkcje z Transatlantyku), aż po najmniej z mojego punktu widzenia interesujące electro popowe melodie (Rysy). Wszyscy chcą grać do tańca. Na parkiet
co raz życzliwiej zaczęli spoglądać również producenci i muzycy działający na scenie eksperymentalnej elektroniki, czy muzyki
improwizowanej. Najlepszym przykładem
niech będzie świeżutka kompilacja "Kaleidofon" (swoją drogą dlaczego nie Kalejdofon, bądź Kaleidophon?) na której to gitary i drony z powodzeniem zostają dopełnione, bądź zastąpione przez syntezatory i perkusyjne maszyny.
Wydawcą
kasety jest młodziutki label Jasień, który ze względu na charakter
muzycznego profilu mogłoby spokojnie stać się sublabelem BDTA. Nie
jest z resztą żadną tajemnicą że zarówno Emil Macherzyński jak i Michał
Turowski stale ze sobą współpracują, w przyjaznej symbiozie
drenując polski niezal z najbardziej wyszukanych i
intrygującym muzycznych i okołomuzycznych projektów. Na trackliście "Kaleidofonu"
znaleźli się zatem artyści, których nagrania można odnaleźć w katalogu obu wydawnictw (Łukasz Ciszak, K., Łukasz Kacperczyk). Do składu dołączyło
kilka debiutanckich projektów. Siłą kompilacji jest zarówno tych kilka
intrygujących odkryć, jak i muzyczne metamorfozy muzyków o
rozpoznawalnej dotąd stylistyce.
"Nie mamy wprawdzie na okładce robota palącego skręta, ale lubimy
myśleć o tej składance jako duchowym odniesieniu do słynnej serii
„Artificial Intelligence” wydanej w Warp" -
możemy przeczytać w info towarzyszącym wydawnictwu. I owszem, w
większości utwory zamieszczone na składance nawiązują stylistycznie do
progresywnej elektroniki lat 90tych będącej próbą przeniesienia energii
acid rave'wego szaleństwa w formy bardziej abstrakcyjne i
kontemplacyjne. Jednak z całą pewnością nieco bliżej "Kaleidofonowi" do wydawnictw ze
święcących popularność w ostatnich latach wytwórni takich jak 100% Silk, Not Not Fun, Blackest Ever Black czy Opal Tapes, udanie
reinterpretujących, a nawet brutalnie znoszących reguły przypisane do
danceflorowego dyskursu. Dźwiękowe faktury, brzmienie lo - fi, chwilami
dość chaotyczna narracja, czy patologiczna repetycja dodały muzyce
tanecznej eksperymentalnego ciężaru, który okazał się jednocześnie
zbawiennym powiewem świeżości. Dźwiękowy rozpad, dystopijne bity,
produkcyjna surowizna, wszechobecny dron, szum, oraz syntezatory dławiące
się zwichniętymi, analogowymi brzmieniami i wypluwające z siebie pijane
melodie to również charakterystyka "Kaleidofonu". Jak się okazuje szalenie pociągająca.
Wszystkie
utwory zgromadzone na kompilacji prezentują barwne spektrum
brzmieniowego rozkładu. Punktem wyjścia jest
syntezator wyrzucający z siebie serie amorficznych plam i gęstych dronów,
dużo rzadziej melodii, a jeśli już to zdeformowanych. Współtowarzyszy temu acidowy bulgot arpeggiów, często wnoszący do kompozycji dodatkową
przestrzeń. Tak jak w utworze producenta nagrywającego jako DR Phlux, do
złudzenia przypominającego melodyjne początki Aphex Twina / Polygon
Window, czy Autechre. W latach 90tych pozostaje również Kinga Kozłowska,
czyli Teenage Lightning. Jej "A Room of One's Own" to skromna, świetnie
skrojona acidowa elektronika a'la wczesny Plastikman, plumkająca wokół zgaszonych, szeleszczących snare'ów i kleistego szumu.
Podkręcona efektem przeistacza się w motoryczną hybrydę brudnego
techno z tr-808 w roli głównej.
Kwasowe brzmienie
szalejących na kompilacji Jasienia analogów zostają dopełnione mocno
ascetyczną, warstwą rytmiczną sprowadzoną głównie do cykających snare'ów
i lichej, akcentującej stopy; zbyt eleganckiej aby uciągnąć ciężar
ambientowych warstw. Tak jest choćby w "Taman Shud" Centralii (Paweł
Starzec). W utworze "717" K. (Jakub Adamiak) charczący analogowy bas, ledwo
słyszalna melodia na granicy dźwiękowej halucynacji, warstwy
średniotonowych dronów, zlepiają się ze
sobą w senny miraż, nabijany tępą stopą, która nie jest w
stanie poruszyć wielkiego, brudnego cielska syntezatorowego brzmienia, za to znakomicie dynamizuje kompozycje. To jeden z najlepszych momentów tej składanki, tym bardziej że jest prawdopodobnie
zwiastunem artystycznej wolty laureata jury na Łódzka Płytę Roku 2014.
Nie
wszystkie kompozycje sięgają po rytmiczny argument aby narzucić swoją narrację słuchaczowi. Dwie ambientowe, eksperymentalne formy
"Untitled" Łukasza Kacperczyka i "Two Ages" Łukasza Ciszaka stanowią
świetnie zakomponowane kontrapunkty w topografii "Kaleidofonu".
Kacperczyk niezwykle plastycznie moduluje elektroakustyczne, zaszumiałe
pętle pozwalając im dryfować w mocno minorowym nastroju, Ciszak zaś
wieńczy składankę spuszczając na nią ciężką sludge'ową kurtynę, interesująco
zawiadując dramaturgią utworu przez zróżnicowane wykorzystanie brzmienia
gitary. Szum, gęste dronujące pogłosy, chropowate, zapętlone przestery,
pojedyncze szarpnięcia strun, leniwe wybrzmienia, oraz wpuszczone w to dialogi przynoszą finalny trans w postaci zapętlonych
ścian gitarowego zgiełku.
"Kaleidofon" jest kompilacją
ze wszech miar udaną. Różnorodną jeśli wziąć pod uwagę estetyki po które sięgnęli zaproszeni artyści, a przy tym zaskakującą spójnym klimatem. To materiał znakomicie zaplanowany, posiadający
wewnętrzną dramaturgię. Trafnie nawiązuje do aktualnych trendów łączenia eksperymentu z tanecznymi wątkami. Przede wszystkim jednak, to muzyka
idealnie wpisująca się w muzyczne emploi Jasienia. Spontaniczna, brudna,
zanurzona w szumach, pogłosach i przesterach. Aestetyczna, lecz autentyczna i charakterna. Te zaledwie siedem kompozycji wzmaga apetyt na kontynuację; jeśli nie w formie
zbiorczej, to mam nadzieję, że indywidualnej, każdego z zaprezentowanych tu wykonawców.
va - "Kalejdofon"
2015, Jasień
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz