wtorek, 14 stycznia 2014

I can't stop raving / Mouse On Mars - "Spezmodia"

Niezmiernie jestem rad, że pierwszą premierą z 2014 roku opisaną na łamach raz uchem / raz okiem jest epka moich wieloletnich ulubieńców, weteranów z Mouse On Mars. 

"Spezmodia" została wydana sumptem berlińskiej Monkeytown Records prowadzonej przez duet Modeselektor, możemy zatem spodziewać się charakterystycznej dla tego labelu wysokooktanowej dawki parkietowych spazmów.  Zgodnie z linią wydawniczą na "Spezmodia" mamy zatem do czynienia z cholernie dynamicznym i ultratanecznym nawiązaniem do obecnych tanecznych trendów. Usłyszymy więc w dużych ilościach post dubstepowy breakbeat, footwork i przede wszystkim wariacki rave. 

Powrót Mouse On Mars do lat 90tych i kultury rave okazuje się o tyle zaskakujący i paradoksalny, że równe dwadzieścia lat temu zaczynali oni swą muzyczną przygodę w epicentrum rozkwitu tej sceny. Jednak bynajmniej nigdy nie byli jej częścią, obierając pozycje kontestatorskie i opowiadając się swoją twórczością po stronie eksperymentu i awangardy. Wszakże w 1994 MOM zadebiutowali albumem "Vulvaland" wypadkową ambientu, raczkującego post rocka, krautrockowej elektroniki, z napędzającym deep house'owym bitem schowanym głęboko w tle. To dopiero na kolejnych albumach ich muzyczne poszukiwania powędrowały również w stronę tanecznej elektroniki będącej jednak wypadkową IDM, drill'n'bass i oryginalnych, samodzielnie preparowanych glitchowych brzmień i sampli.

Duet Niemców postanowił zatem twórczo zinterpretować powracającą modę na lata 90te, a tym samym pozwolić sobie na szaleństwo, które przed dwudziestu laty zamiast możliwości budowania krok po kroku swojej oryginalnej marki, zapewne wrzuciłoby ich do wielkiego wora bezimiennych twórców rave.
"Spezmodia" urywa głowę swoim dynamicznym, błyskotliwym montażem, przebojowym potencjałem i nieokiełznany szaleństwem. A nagrana w nowoczesny sposób unika częstej w latach 90tych toporności dwóch happy hardcorowych akordów, tępej monotonii "gabber'owego" bitu i do znudzenia powracającego amen break'a.

Duet Andi Toma - Jan St. Werner to jak powszechnie wiadomo totalni profesjonaliści tworzący swój niepodrabialny styl konstruując od totalnego zera wszystkie software i pluginy wykorzystywane do produkcji swojej szalonej muzyki. Podobnie było w przypadku "Spezmodia" gdzie użyli zaprojektowanej przez siebie mobilnej aplikacji WretchUp do nakładania efektów i modulowania głosu i dźwięków.

Jedyne nad czym nieco ubolewam przy okazji premiery tej epki to fakt, że w swojej rave'owej koncepcji MOM utracili nieco ze swej oryginalności na rzecz charakterystycznych i powszechnych we współczesnej tanecznej elektronice brzmień i produkcyjnych rozwiązań. Stąd pojawiające się podczas odsłuchu skojarzenia z produkcjami Dj Spinn'a, Traxmann'a, Lone, Slava, czy Hudsona Mo. 

Jednak pięć znakomitych, eklektycznych i niezwykle ekspresyjnych kompozycji nagranych przez Mouse On Mars to obiecujące i bombastyczne powitanie nowego parkietowego sezonu! Nieokiełznana fantazja, radość tworzenia i muzyczna witalność okazuje się nie opuszczać tego (jakby nie było) legendarnego już duetu.




MOUSE ON MARS - "Spezmodia"
2014, Monkeytown Records



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz