Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Gardland. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Gardland. Pokaż wszystkie posty

czwartek, 7 listopada 2013

Halo techno / Gardland - "Syndrome Syndrome" / Laurel Halo - "Chance of Rain"

Na przestrzeni ostatnich tygodni ukazały się dwie płyty, których wspólnym mianownikiem jest techno i jego twórcza reinterpretacja. Z jednej strony klarowna i charakterna wizja Australijczyków z Gardland, z drugiej nieco chaotyczna próba wyjścia poza gatunek i poszukiwania unikalnej estetyki zrealizowana przez Amerykankę Laurel Halo. Oba albumy ukazują jak otwarta na próby interpretacji i interferencji gatunkowych może być estetyka techno. Odchodząca od utartych skojarzeń związanych z gatunkiem i szukająca jednocześnie możliwości ukazania go w nowym zaskakującym świetle. Jednak wynik owych poszukiwań i eksperymentów, tylko ze strony Gardland jest koncepcją koherentną i skończoną, zaś po stronie Laurel Halo jedynie zarysowaną i zagubioną w trakcie procesu poszukiwań. 

Gardland - "Syndrome Syndrome"  / Rvng Intl. 2013


Po tegorocznych sukcesach wydawniczych w postaci albumów Stellar Om Source i Blondes nowojorska  Rvng Intl. dokłada kolejną cegiełkę do budowania opinii jednej z najbardziej wizjonerskich i otwartych na twórczy eklektyzm wytwórni w świecie poszukującej elektroniki. 
Ową cegiełką jest kapitalny debiut dwójki Australijczyków (Alex Murray i Mark Smith) nagrywających pod szyldem Gardland niezwykle oryginalną wizję techno, wynosząc ten gatunek (podobnie jak Blondes) - poziom wyżej niż klubowe, parkietowe sztosy - do rangi sztuki.

"Syndrome Syndrome", to niezwykle hipnotyczny i wielowymiarowy materiał. To techno, w którym wcale nie najważniejszym elementem jest motoryka, tempo, napędzająca stopa, czy bitowa repetycja. Najważniejszym składnikiem tego albumu są ambientowe ślady syntezatorów, tworzące mroczną i tajemniczą atmosferę. Leniwie snujące się oniryczne widma o analogowej proweniencji, przesterowane plamy bulgoczących syntezatorów, czy przeszywające noisowe barwy, w pełnej krasie reprezentują ten materiał, który pozbawiony elementów motorycznych można by lokować na skrzyżowaniu stylistyk ambientu, minimal music i kraut rocka.
Z kolei gdyby "Syndrome Syndrome" ograniczyć do dynamicznych elementów  inspiracji  można by doszukiwać się w acidowym zacięciu muzyki elektronicznej z lat 90tych (Plastikman, LFO, a nawet AFX, czy Polygon Window)

Australijskiemu duetowi udało się stworzyć imponującą symbiozę, w której spójnie dopełniają się elementy z pozoru przeciwstawne; dynamiczne techno i atmosferyczny, psychodeliczny ambient. Analogowe, mięsiste brzmienia równoważą, potężny, industrialny szkielet, całość zaś zostaje zatopiona w fabrycznej, dubowej przestrzeni pogłosów i delikatnie otulona mgiełką szumów. 

Debiut Gardland w swym perfekcyjnym współistnieniu elementów dynamicznych i statycznych, ożywionych i onirycznych nasuwa mi momentami skojarzenia z "Selected Ambient Works I" (przywołanego już wcześniej Aphex Twina), który w podobnych proporcjach ważył ambient z techno. Jednak te luźne skojarzenia nie nie są w stanie przesłonić niezwykłej oryginalności, przejrzystości idei oraz spójności wizji muzyki elektronicznej nagranej przez Gardland. Doskonałe proporcje, tego debiutu, jego umiar w wykorzystywaniu środków i narzędzi, prostota kompozycyjna i twórczy minimalizm idące wespół z profetyczną wyobraźnią owocują dziełem wizjonerskim i skończonym, oraz stawiają je wśród najlepszych tegorocznych albumów z kręgów muzyki elektronicznej.


Laurel Halo - "Chance Of Rain" / Hyperdub 2013


Nieco inaczej jest w przypadku utalentowanej Laurel Halo, która założyła sobie ambitny plan zbudowania na fundamencie techno własnego odrębnego stylu. Amerykanka bez wahania rozstała się z większością elementów jej dotychczasowego muzycznego emploi, które wywindowały jej album "Quarantine" do czołówki ubiegłorocznych posumowań. Na tegorocznym "Chance Of Rain", a także na zapowiadającej go epce "Behind the Green Door" artystka całkowicie zrezygnowała z zatopionego w gęstej magmie pogłosów, przekwaszonego dream popu,  hyperdubowego trip hopu i hipnotycznego wokalu na rzecz delirycznej rytmiki i nieokreślonej eksperymentalnej narracji. 

Słuchając "Chance Of Rain" uderza siłowanie się przez artystkę z konwencjami w poszukiwaniu własnego twórczego szlaku. Detroit techno, które było punktem wyjścia tego eksperymentu zostaje pozbawione drapieżnego pazura i wykastrowane z motorycznego i tanecznego potencjału. Stłumione stopy, stają się dudniącym basowym tłem dla pozbawionych dynamiki arytmicznych faktur. Deliryczne loopy pozbawione symetryczności technoidalnego metrum, niewyraźne plamy - melodie, zamglone quasirytmiczne struktury, a także jazzowe wstawki, tworzą jedną pulpę. Żaden z użytych elementów nie zostaje wysunięty na pierwszy plan, pozbawiając utwory charakteru i przejrzystości. Laurel Halo w swojej najnowszej propozycji nie wychodzi poza fundament, wznosząc coś w rodzaju rozmytego dźwiękowego widma. Jedynie sugeruje czym mógłby być ten album gdyby alchemia dźwięków została przeprowadzona z większą selektywnością, odwagą i precyzją. 

Pomimo poszukiwań osobistej i unikalnej artykulacji nie da się zignorować tego, że panna Halo próbuje poruszać się ścieżkami przetartymi już przez bardziej charakternych i oryginalnych twórców. Halo ma ambicje zostać drugim Shackletonem i budować własne światy z najdziwniejszych kolaży dźwiękowych i poszatkowanej rytmiki, pragnie też jak Lucy czy Zeitgeber wywrócić techno na drugą stronę i zamiast motorycznej techniawki wyciągnąć na wierzch to co znajduje się zazwyczaj na jej marginesach, a więc maszynowy nerw, czy industrialne faktury. Podobnie jak Alan Abrahams (Portable, Bodycode) stara się opierać utwory na ażurowej rytmice i kwaśnych mikrorepetycjach ("Thrax", "Oneroi"), czy jak Ricardo Villalobos tworzyć psychodeliczne i zarazem minimalistyczne pasaże. 

"Chance Of Rain" to przykład jakim wrogiem intuicji artysty może być chorobliwa ambicja osiągnięcia oryginalności. Laurel Halo rezygnując z dotychczasowej (notabene jeszcze nie wyeksploatowanej) stylistyki na rzecz nowych wyznań stała się paradoksalnie bardziej konwencjonalna i mniej zrozumiała, a "Chance Of Rain" to fiasko idei wobec próby jej wyartykułowania.