Perkusjonalia na elektroakustycznych salonach.
Wojtek Kurek, połowa improwizującego duetu Paper Cuts idzie w ślady swojego partnera z zespołu Łukasza Kacperczyka, prezentując solowe kasetowe wydawnictwo „Wojtek Kurek”. Dla obu twórców terytorium dźwiękowych eksploracji sprowadza się głównie do elektroakustycznych eksperymentów. Podczas gdy Kacperczyk (syntezatory modularne) w swoich poszukiwaniach porusza się w materii elektronicznych tekstur, Kurek (perkusja, perkusjonalia) bada zagadnienie od strony (a)rytmicznej.
Opisać strukturę muzyki Kurka nie jest łatwo, a przecież kaseta wydana przez mikro oficynę Pionierska Rec. zawiera zaledwie 25. minutowy materiał. Zwłaszcza jego pierwsza część („eai 1”; „eai 2”; „eai 3”) ze względu na swój abstrakcyjny charakter okazuje się wyzwaniem. Słyszymy w niej nieregularne sekwencje uderzeń, o arytmicznym usposobieniu, będące efektem preparacji obiektów spoza zbioru typowych perkusjonaliów. Są to m.in. deska do krojenia, czy metalowe miski, jednak jedynie te ostatnie są możliwe do zidentyfikowania uchem. Dominują dźwięki pozbawione pogłosu; krótkie, wyraźne, surowe, znajdujące sobie chwilami akompaniament w delikatnych mgiełkach szumu i cięższych przysadzistych basowych pomrukach. Uderzenia występują zarówno w formie pojedynczych, autonomicznych dźwięków, jak i w krótkich, ciasnych spiętrzeniach. Ich niesymetryczny szyk sprawia wrażenie jakby były próbą akustycznej odpowiedzi na (a)rytmiczne eksperymenty Autechre. Kurek, co prawda nieco dopomaga sobie niewielkim samplerem / syntezatorem (Teenage Engineering OP-1), jednak zjawiskowy efekt jaki osiąga, jest zasługą innych elektronicznych urządzeń z których korzystał podczas realizacji materiału. Mam na myśli zestaw mikrofonów kontaktowych, których użycie pozwoliło uzyskać znakomitą akustykę nagrań, wyolbrzymiającą abstrakcyjny charakter, okołoperkusyjnych eksperymentów. Kurek oparł swój materiał na relacji między ciszą, a pojedynczymi stuknięciami. Ciekawie operuje pauzą i błyskotliwie gospodaruje przestrzenią, sprawiając tym samym, że stają się one niezwykle istotną wartością nagrania. Oczywiście mamy do czynienia nie z improwizacją, a z materiałem komponowanym, poddanym szczegółowym zabiegom mikserskim, które wywarły wpływ na wyeksponowanie w nagraniu intrygujących napięć o elektroakustycznej tożsamości.
Druga część materiału została zagrana już na klasycznym zestawie perkusyjnym. Obie kompozycje („dsw1”; „dsw4”) noszą znamiona jazzowej ekspresji, wyróżniajac się tradycyjnym groove'm, regularną artykulacją i przestrzenią akustyczną wzbogaconą pogłosem. Choć swoim charakterem stanowią opozycję dla pierwszej strony kasety, bynajmniej nie wybijają z atmosfery skupienia i kontemplacji. Pierwszy z utworów „dsw1” utkany jest z szybkich, frenetycznych galopad, wybijanych na pękatym brzmieniowo tom-tomie, drugi „dsw4” został oparty na równomiernym, stonowany rytmie, którego jednorodność wyzwala transowy potencjał muzyki.
Niespełna półgodzinny materiał zdaje się być wizytówką (sugeruje to też tytuł) perkusyjnych peregrynacji autora, który sprawdza się zarówno na polu eksperymentalnym, jak i w swobodnym jazzowym repertuarze. I choć pierwsza część robi większe wrażenie, to druga, mniej awangardowa dobrze ją równoważy. Słuchanie Kurka tak skupionego na przestrzeni i proporcjach, badającego relacje między dźwiękami, zwracającego uwagę na dramaturgiczną rolę pauzy i akustyki jest czynnością przyjemnie zajmującą i pobudzającą wyobraźnię. To dobra przeciwwaga dla jego twórczości kolektywnej (Paper Cuts, Chryste Panie), gdzie dominuje żywiołowe oblicze muzycznej osobowości artysty. To również interesujące dopełnienie, a zarazem przeciwwaga dla ambientowo-noisowego, solowego projektu Warten, w którym Kurek operuje syntetycznymi, długimi dźwiękami i elektronicznymi teksturami.
Swoim zjawiskowym materiałem Kurek dołącza do znamienitego grona wyemancypowanych bębniarzy (Zemler, Gołębiewski, Gorzycki), którzy swoimi solowymi dokonaniami ukazują zupełnie nowe i oryginalne przestrzenie perkusyjnych peregrynacji.
WOJTEK KUREK „Wojtek Kurek”
2017, Pionierska Rec.
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Wojtek Kurek. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Wojtek Kurek. Pokaż wszystkie posty
czwartek, 28 września 2017
piątek, 3 marca 2017
AD⚡PC / ARSZYN + DUDA + PAPER CUTS „There Is No Conclusion”
Na „There Is No Conclusion” dzieje się tak wiele absorbujących ucho wydarzeń, że chciałoby się opisać je minuta po minucie, tak jak komentuje się spotkanie piłkarskie. Arszyn zagrywa prostopadle do Kurka, Kurek popisuje się zgrabnym dryblingiem i dośrodkowuje do Dudy, ten zaś technicznym strzałem pokonuje bramkarza. O tyły nie musimy się martwić bo bezbłędnie czyści je Kacperczyk. Drużyna ADPC preferuje rozgrywanie improwizacji w barcelońskim stylu tikitaka. Daleka jest od ułańskich szarż wyspiarzy z Leicester, które nomen omen przyniosły im w ubiegłym roku mistrzostwo Anglii, ale wątpliwe czy pozwolą im pozostać w lidze w tym sezonie.
Słuchanie muzyki improwizowanej, a jeszcze bardziej pisanie o niej to nie jest łatwa rzecz. Że niby grają, jak im wystarcza charyzmy i umiejętności, ot i cała filozofia. Owszem, ale żeby coś rzeczowego napisać o nagraniu, co nie byłoby kalką innych recenzji free improv, trzeba się zasłuchać. A zasłuchać się nie jest łatwo, bo brak powtórzeń, bo nieustannie coś się zmienia, bo obawa że coś istotnego się przeoczy. Brak powtórzeń, a często i brak kulminacji sprawiają, że takie nagranie nie odciska po sobie trwałych śladów w pamięci, w postaci melodii, czy innych motywów łatwych do odtworzenia w myślach. Nie wyobrażam sobie ciągłego pisania o muzyce improwizowanej, ograniczonego jedynie do szablonu zawierającego swoiste kalendarium wydarzeń scenicznych; sposobu komunikowania się artystów, opisu ich muzycznego kunsztu, wreszcie przepływu energii i temperatury sesji. To tylko pisanie o formie, czyli w rzeczywistości o tym co każdy, kto sięga po tego typu nagrania, odczyta bez niczyjej pomocy. Improwizacja mimo iż wydaje się pomieścić wszystko, jest zamknięta, na wyjście poza kontekst samego improwizowania. Jej treścią jest forma, więc jeśli o czymś mówi to tylko o sobie samej. Podejmując się pisania, najczęściej zwracam więc uwagę na energię i klimat grania. Jeśli są naprawdę wciągające to znaczy, że charyzma i kunszt spotkały się w odpowiednim czasie i miejscu. A jeśli pojawi się w takim nagraniu dodatkowy kontekst, to oddycham z ulgą wiedząc, że poza akapitem wymieniającym skład i drugim z opisem improwizacji, będę mógł napisać coś więcej. W przypadku „There Is No Conclusion” mamy i znakomitą energię i dodany kontekst.
Jeśli chodzi o nagrania z muzyką improwizowaną, to jest to jedno z ciekawszych jakie słyszałem w ostatnim czasie, a z pewnością najlepsze w katalogu Pawlacza Perskiego. Jego absolutną zaletą jest zróżnicowanie artykulacji (na co uwag zwracał również Bartek Chaciński), dzięki czemu pojawia się narracyjny i dramaturgiczny zarys, który mógłby nawet stanowić fundament płyty studyjnej. Nie wiem czy combo Arszyn + Duda + Kacperczyk + Kurek mieli szansę często ze sobą próbować, ale nagranie sprawia wrażenie, jakby nie robili nic innego poza graniem w takim zestawieniu. Ich improwizacja jest klarowna i wyważona Nie jest instrumentalną potyczką, ale udaną próbą fabularnej kreacji.
Najwyraźniejsza na „There Is No Conclusion” jest artykulacja perkusyjna, co wynika przede wszystkim z tego, że jest ona podwojona (Krzysztof „Arszyn” Topolski i Wojciech Kurek). Brzmi jakby była zagrana przez jednogłowego, acz czterorękiego mutanta. Jest gęsta ale bynajmniej nie chaotyczna, rzadko krzykliwa, choć potrafiąca w mig rozniecić improwizacyjny ogień, oraz w mig go wygasić, budując klimat i tworząc miejsce głównie dla saksofonu. Perkusiści z temperamentem wybijają kolejne ekwilibrystyczne figury, z daleka omijając prostotę regularnego rytmu. Zjawiskowe działania sonorystyczne, nie wychodzą przed wiodącą prym polirytmiczną ekspresję.
Co innego u Tomasza Dudy, który grę na saksofonie całkowicie oparł na zaskakujących eksperymentach brzmieniowych i … rytmicznych. Muzyk ukazuje niebywałą wprawę w sonorystycznej preparacji, poszukując dla instrumentu nowej tożsamości. Znacząco zniekształca jego brzmienie. Operuje głównie w wysokich tonacjach, a jego saksofon wije się w konwulsjach, kwiczy, wrze, bulgocze i wzywa na alarm. Często wydaje pulsacyjne dźwięki o mechanicznym rytmie, który moduluje zwiększając i zmniejszając jego tempo. Przy kilku pierwszych przesłuchaniach, nie byłem pewny czy to aby nie syntezator Kacperczyka wydaje tak zmechanizowane frazy, szczególnie, że ½ Paper Cuts często posługuje się wysokimi częstotliwościami, co usłyszeć można m.in w nagraniach Cukru, Modular String Trio, Warsaw Improvisers Orchestra, czy Bouchons d'Oreilles. Jedynie w kulminacji wieńczącej kompozycję „12 to 16” Duda popuszcza pasa improwizacyjnej swobodzie, prezentując krwistą solówkę na tle wzbierających bębnów.
Co zaś się tyczy obecności Kacperczyka w nagraniu, to akustyczne instrumenty nie pozostawiają wiele miejsca modularowi, trzymając go ze względu na walory akustyczne głęboko w tyle. Tam artysta operuje fakturami, syntetycznymi świergotami, czy analogowym bulgotaniem. Świadomi jego pobocznej roli partnerzy pozostawiają mu jednak otwartą przestrzeń w wieńczącej płytę kompozycji, zadedykowanej znakomitemu bluesowemu gitarzyście, którego eksperymenty brzmieniowe jakim poddawał gitarę imponują po dziś. W „Bo Diddley” modularna synteza Kacperczyka wypuszcza z siebie mroczne smugi dronowego smogu, w których rozedrgane impulsy skrzą elektrycznością, a industrialne pomruki wibrują niczym grube ołowiane struny.
Kasetowe wydawnictwo prezentujące znakomitą formę czterech improwizatorów, pozostanie jednak w pamięci z powodu jeszcze innej okoliczności. Jest nią wplecenie w tok improwizacji audycji radiowej, będącej reporterskim sprawozdaniem, z wizyty papieża Franciszka w obozie dla uchodźców na greckiej wyspie Lesbos w 2016. Fakt posłużenia się radiowym cytatem trzeba rozpatrywać, w kontekście co prawda wielce znaczącego, ale jednak przypadku. Audycja Radia Watykańskiego została nadana w radiowej Jedynce w czasie, w którym na scenie Biura Dźwięku w Katowicach czwórka muzyków była już w mocno rozkręconej fazie improwizacji. Arszyn, który chętnie sięga w swoich eksperymentach po odbiornik radiowy, traktując go jako dodatkowy instrument, chyba nie spodziewał się, że zamiast trzasków i szumów z głośnika popłyną słowa dotyczące kryzysu emigracyjnego w Europie. Treść audycji zostaje jednak błyskawicznie podchwycona przez artystów, którzy wyciszają swoją instrumentacje i wokół dramatycznej relacji budują nastrój skupienia i napięcia. Absolutnie przypadkowe użycie tego fragmentu, nadaje materiałowi nie tyle cech jakiejś deklaracji, czy manifestu, ale z pewnością wzbogaca go o kontekst kronikarski, sięgający daleko poza samą muzykę.
Wartkie tempo, ciekawe solowe instrumentacje, wciągająca dramaturgia, zróżnicowana artykulacja, nastawiona na klimat i budowanie narracji, do tego wycinek historii; czego więcej można oczekiwać od „There Is No Conclusion”. Nagrania można słuchać po wielokroć, za każdym razem słysząc coś innego, zależnie od tego na jakim instrumencie skupimy słuch. To również zasługa znakomitej selektywności, która pozwala rozsmakować się w meandrach tej błyskotliwej improwizacji.
ARSZYN / DUDA / PAPER CUTS „There Is No Conclusion”
2017, Pawlacz Perski
2017, Pawlacz Perski
poniedziałek, 6 czerwca 2016
Chroboty improwizowane / Sébastien Branche, Miguel A. García, Wojtek Kurek, Mateusz Wysocki – "Harigams"
Gdy naprzeciw siebie staje gotowa do improwizacji czwórka instrumentalistów, w składzie których obecny jest i saksofonista i perkusista rezultat z reguły łatwo przewidzieć. W przypadku polsko-francusko-baskijskiego kwartetu jest inaczej. Wydana przez Wounded Knife studyjna sesja ma więcej wspólnego z elektroakustyką i industrialem niż z free jazzową galopadą, tryskających testosteronem samców alfa.
Każdy z uczestników tego spotkania znany jest głownie ze swego eksperymentalnego podejścia do form dźwiękowych. Francuz Sébastien Branche to improwizujący saksofonista testujący odporność swych instrumentów na korozję spowodowaną częstym zanurzaniem ich we wszelkiej maści cieczach. Stąd na "Harigams" usłyszymy podwodne bulgotania, czy stłumione wodą przedęcia. Towarzyszy mu artysta dźwiękowy Miguel A. García. Obaj dość często nagrywają w duecie, chętnie wchodząc ze sobą w sonorystyczne dialogi. Polskę w składzie reprezentuje perkusista Wojtek Kurek (Paper Cuts, Warten) i doskonale wam znany z lektury 1/u/1/o Mateusz Wysocki (Fischerle, Mech, Bouchons D’oreilles) producent o dziesiątkach muzycznych wcieleń.
Po przedstawieniu składu, nikogo już chyba nie zdziwi fakt, że na "Harigams" nie napotka nawet śladu konwencjonalnej perkusji, czy saksofonu. Pole dźwiękowych poszukiwań kwartetu zostało bowiem sprowadzone do skali mikro, w której niepozorne fragmenty szumów, trzasków, czy dronowych smug splatają się w gęste rezonujące i hałaśliwe faktury. Jako punkt odniesienia można przywołać projekt veNN circles Piotra Damasiewicza i Gerarda Lebika, czy Porcje Rosołowe duetu Wysocki - Nienartowicz badające współegzystencję instrumentów poza rytmem, melodią i harmonią. Rezultatem sonorystycznych preparacji kwartetu są dwa gęste elektroakustyczne słuchowiska osiągające kulminacje w formie akustycznych ściany hałasu. Ich osobliwość objawia się w wytrawnym, organicznym brzmieniu, które w przeciwieństwie do ekspresji artystów o industrialnych proweniencjach nie tworzy wrażenia monumentalności dźwięku. Wprost przeciwnie, kwartet Branche, García, Kurek, Wysocki generuje rachityczną, chropowatą i brudną plątaninę chrobotów, szumów, dźwiękowych zderzeń, nagrań terenowych, których struktura wydaje się być skarlała i krucha. Końcowe minuty kasety sygnalizują jeszcze zupełnie inne, zrytmizowane i dynamiczne możliwości rozwinięcia konwencji sonorystycznej improwizacji, jednak lakoniczność tej zgoła odmiennej dla reszty materiału wypowiedzi wprowadza u słuchacza jedynie uczucie niedosytu.
Poszukujący skrajnych artystycznych form wypowiedzi, międzynarodowy kolektyw przesuwa ramy instrumentalnej improwizacji z konwencji jazzowej w eksperymentalną, nadając jej przy tym ciekawą formę organicznego, elektroakustycznego noisu.
Sébastien Branche, Miguel A. García, Wojtek Kurek, Mateusz Wysocki "Harigams"
2016, Wounded Knife
Każdy z uczestników tego spotkania znany jest głownie ze swego eksperymentalnego podejścia do form dźwiękowych. Francuz Sébastien Branche to improwizujący saksofonista testujący odporność swych instrumentów na korozję spowodowaną częstym zanurzaniem ich we wszelkiej maści cieczach. Stąd na "Harigams" usłyszymy podwodne bulgotania, czy stłumione wodą przedęcia. Towarzyszy mu artysta dźwiękowy Miguel A. García. Obaj dość często nagrywają w duecie, chętnie wchodząc ze sobą w sonorystyczne dialogi. Polskę w składzie reprezentuje perkusista Wojtek Kurek (Paper Cuts, Warten) i doskonale wam znany z lektury 1/u/1/o Mateusz Wysocki (Fischerle, Mech, Bouchons D’oreilles) producent o dziesiątkach muzycznych wcieleń.
Po przedstawieniu składu, nikogo już chyba nie zdziwi fakt, że na "Harigams" nie napotka nawet śladu konwencjonalnej perkusji, czy saksofonu. Pole dźwiękowych poszukiwań kwartetu zostało bowiem sprowadzone do skali mikro, w której niepozorne fragmenty szumów, trzasków, czy dronowych smug splatają się w gęste rezonujące i hałaśliwe faktury. Jako punkt odniesienia można przywołać projekt veNN circles Piotra Damasiewicza i Gerarda Lebika, czy Porcje Rosołowe duetu Wysocki - Nienartowicz badające współegzystencję instrumentów poza rytmem, melodią i harmonią. Rezultatem sonorystycznych preparacji kwartetu są dwa gęste elektroakustyczne słuchowiska osiągające kulminacje w formie akustycznych ściany hałasu. Ich osobliwość objawia się w wytrawnym, organicznym brzmieniu, które w przeciwieństwie do ekspresji artystów o industrialnych proweniencjach nie tworzy wrażenia monumentalności dźwięku. Wprost przeciwnie, kwartet Branche, García, Kurek, Wysocki generuje rachityczną, chropowatą i brudną plątaninę chrobotów, szumów, dźwiękowych zderzeń, nagrań terenowych, których struktura wydaje się być skarlała i krucha. Końcowe minuty kasety sygnalizują jeszcze zupełnie inne, zrytmizowane i dynamiczne możliwości rozwinięcia konwencji sonorystycznej improwizacji, jednak lakoniczność tej zgoła odmiennej dla reszty materiału wypowiedzi wprowadza u słuchacza jedynie uczucie niedosytu.
Poszukujący skrajnych artystycznych form wypowiedzi, międzynarodowy kolektyw przesuwa ramy instrumentalnej improwizacji z konwencji jazzowej w eksperymentalną, nadając jej przy tym ciekawą formę organicznego, elektroakustycznego noisu.
Sébastien Branche, Miguel A. García, Wojtek Kurek, Mateusz Wysocki "Harigams"
2016, Wounded Knife
Subskrybuj:
Posty (Atom)