Duet Gorzyckiego z Dobie'm przypomina ognisty flirt, dwóch mówiących tym samym językiem artystów. Owocem rodzącego się między nimi zaufania, jest znakomita płyta "Nothing".
Mimo iż Rafał Gorzycki, od lat należy do grona najbardziej cenionych perkusistów jazzowych w Polsce, to wciąż pozostaje outsiderem sceny. Próżno szukać go w topowych składach, a liczba jego projektów wydaje się dość skromna jak na muzyka tej klasy. Tą nieobecność w pierwszym szeregu wetuje sobie, nagrywając co raz lepsze albumy, do których jako współpracowników dobiera sobie sprawdzonych i zaufanych przyjaciół. Po ubiegłorocznym, dobrze przyjętym duecie z Sebastianem Gruchotem, 2015 otworzyła kooperacja z brytyjskim, improwizującym gitarzystą Jonathan'em Dobie."Nothing", jak zapowiada sam Gorzycki, wieńczy tryptyk duetów, które perkusista nagrał na przestrzeni ostatnich trzech lat.
Gorzycki i Dobie to dwaj interlokutorzy, dialogujący tym samym językiem. Zapis ich muzycznych rozmów bardziej przypomina poezję niż prozę. Zamiast potoczystych wywodów, mamy do czynienia z bystrą wymianą lapidarnych komentarzy. Taki tok muzycznej rozmowy, cechuje tylko instrumentalistów niezwykle ze sobą zgranych, którzy w lot odczytują intencje partnera. Bydgoski perkusista jazzowy i brytyjski gitarzysta, ze słabością do bluesa, to świetnie dobrany tandem, przedkładający ascetyczną artykulacje nad wylewną fabułą. Każdy z nich w kompozycjach zamieszczonych na płycie prezentuje swą wirtuozerię, która jednak nie przysłania kolektywnego charakteru nagrania.
Artykulacja Jonathana Dobie, momentami przypomina grę Artura Mackowiaka, czy Noela Akchote. Z początku, kiedy w oszczędnych fragmentach muzycy poznają się i testują relacje zachodzące między sobą, instrument Brytyjczyka pozostaje oszczędny. Ornamentuje głównie krótkimi, urywanymi frazami, zanurzonymi w smakowitym pogłosie, od czasu do czasu akcentując wypowiedź drapieżnymi akordami ("Full of..."). Kolejnym etapem eksperymentu i demonstracją palety środków wyrazu, jest budowanie na gitarowej pętli, hipnotycznego, ambientowego tła ("Super looper"). Gdy więzi pomiędzy muzykami zostają ostatecznie zacieśnione, a pierwsze lody przełamane, do gry dochodzą nawyki. Frazy wydłużają się, pojawia się ilustracyjność. Stąd w "Fat, fat girl",czy "Call it anything" z trzewi gitary wydobywają się bluesowe riffy.
Według podobnej dramaturgii przebiega również gra Rafała Gorzyckiego. Od niezwykle skromnych, ascetycznych gestów, pozbawionych instrumentalnych kawalkad i funkcji dynamizującej narrację, poprzez meandrujące synkopy, aż po pełną rozmachu ekspresję. Cała artykulacja Gorzyckiego jakiej jesteśmy świadkami na "Nothing" ma jednak posmak wyrafinowanego minimalizmu. Nawet w szybszych i bardziej narracyjnych kompozycjach, czuć powietrze jakie perkusista wpuszcza pomiędzy kolejne uderzenia. Uwaga Gorzyckiego koncentruje się na różnorodności walorowej poszczególnych elementów perkusji, a tam muzyk z rzadka podpiera się sonorystycznym wyjściem poza instrument. W wyeksponowaniu dramaturgii ważną rolę odgrywa również cisza, którą obaj muzycy darzą szczególnym namaszczeniem. To w niej, obecność pojedynczych dźwięków jest bowiem najbardziej sugestywna i zauważalna.
Spotkanie perkusji Gorzyckiego z gitarą Dobie'go, nasuwa skojarzenia z ostatnią kooperacją Mikrokolektywu z Noel'em Akchote, która ujrzała światło dzienne na przełomie 2014 i 2015. Wrażenia estetyczne z obu nagrań przemawiają jednak na korzyść polsko-brytyjskiego duetu, który mimo konceptualnego zacięcia zaprezentował lepszy model współpracy między muzykami. Między Gorzyckim, a Dobie czuć lekkość porozumienia, lub jak kto woli, chemię. Muzycy nie wchodzą sobie w drogę, a jednak czuć, że grają w jednej drużynie. Między Sucharem, Majewskim i Akchote ścieżki solistów zostały rozrzucone zbyt daleko od siebie, aby mechanizm zespołowy mógł zadziałać w pełnej krasie.
Okazuje się, że pozostając poza głównym nurtem Gorzycki, nagrywa albumy z prawdziwej artystycznej potrzeby i tylko wtedy kiedy ma faktycznie coś do powiedzenia. Świadczy o tym jakość jego ostatnich płyt, którą potwierdza również współpraca z Jonathanem Dobie. Realizując koncepcję "mniej znaczy więcej" tandem zaprezentował porcję znakomitej fuzji jazzu, bluesa i awangardy.
GORZYCKI & DOBIE "Nothing"
2015, Requiem Records
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz