Kulisy realizacji słuchowisk zdradza Jakub Pokorski (Krojc).
Twoje nagrania śmiało można uznać za słuchowiska („Prix”, „John, Betty, Stella”, „Fotogram”, „Kid 78”), mimo że marginalną część stanowi w nich warstwa słowna (właściwie obecna jedynie jako kolekcja wokalnych sampi). Jednak słuchając twojej muzyki i poznając jej kontekst na każdym kroku napotyka się na dokładnie wyreżyserowaną fabułę. Skąd u Ciebie wzięła się namiętność do fabularyzacji muzyki?
JP. Staram się nadać muzyce jakiś sens, znaczenie, dodać jej wartość w postaci prostej fabuły, lub opowieści. Nigdy nie byłem przesadnym fanem płyt „konceptualnych” Pink Floyd, czy The Beatles ale upodobanie do fabularyzacji wyniosłem z czasów nagrywania z Lao Che takich płyt jak "Powstanie Warszawskie", czy "Gospel". Nie oznacza to jednak, że siadam do instrumentów tylko wtedy, kiedy wiem już o czym będzie płyta lub utwór. Często pierwsze zarysy są improwizacją, zaś ich ostateczny kształt i brzmienie zostaje nadane dopiero kiedy wiem już o czym będzie całe wydawnictwo.
W twoich adaptacjach muzyka i dźwięki zastępują słowa. Jak odbywa się ten proces interpretacji i transkrypcji. Czy chodzi jedynie o budowanie nastroju opowieści? Jak dźwięki imitują słowa? Czy w kontekście słuchowiska dźwięki są bardziej uniwersalne / funkcjonalne / sugestywne od tekstu?
JP. Kiedy chcesz opowiedzieć jakąś historię bez użycia słów, musisz sięgnąć po inne środki wyrazu, najlepiej takie, które uderzą w emocje i wyobraźnię słuchacza. Z jednej strony nie jest to zadanie łatwe, bo przecież opowiadasz konkretną historię. Z drugiej jednak strony nie opowiadasz szczegółów, ponieważ nie są one w tym przypadku istotne. Ważne jest generalne odczucie, klimat i skojarzenia słuchacza związane z tematem, na który naprowadza tytuł utworu, brzmienia w nim użyte, jego tempo, charakter bitu itd.
Gdzie wyszukujesz sample, z których później budujesz muzyczne fabuły i scenariusze?
JP. Sample znajduję w przeróżnych miejscach. Głównie są to stare bajki i filmy, które stają się dla mnie inspiracją do nagrywania. Często ich jakość pozostawia wiele do życzenia, jednak ma to swój dodatkowy urok; niska jakość wnosi pewną wartość dodaną do nagrania, przynosi więcej analogowego charakteru i zmiękcza brzmienie utworu.
Wizytówką twojego stylu jest surrealizm, absurd, żart. Twoje realizacje to muzyczne metafory, zdarzenia dźwiękowe i anegdoty, które zawsze opowiadają jakąś historię i często wywołują komiczny efekt. Jak ważne jest dla Ciebie poczucie humoru w twoich nagraniach?
JP. Myślę, że odnosi się to przede wszystkim do moich pierwszych płyt, szczególnie „Kid 78” oraz „Jest M” (Skadja), ponieważ w dużej mierze wykorzystywałem tam sample z animowanych bajek, starych płyt analogowych, zawierających słuchowiska dla dzieci. Duża część z tych sampli, mimo swojej wyjątkowości, brzmi dziś dość infantylnie i śmiesznie. W fajny sposób przekładało się to na charakter całego utworu, w który zostały wplecione. Wydaje mi się, że moje późniejsze nagrania mają w sobie mniej humoru, ponieważ dotykają innych tematów a co za tym idzie płyty te zawierają znacznie mniej „bajkowych” sampli.
Twoje kompozycje przybierają najczęściej formę kolażu opartego na eklektycznym materiale źródłowym i równie eklektycznym komentarzu muzycznym. Czy taka forma w przypadku słuchowisk pozwala Ci na większą swobodę twórczą?
JP. Zdecydowanie tak! Jeśli płyta jest tematyczna i każdy z utworów opowiada jakąś inną od poprzedniego historię, musi być z natury inny. W tym celu trzeba więc sięgnąć po inne brzmienia, sample; bo dają one różnicę, różnorodność. Gdyby nagrać wszystkie utwory na jednym zestawie brzmień i podobnych samplach to trzeba by je zróżnicować …. tekstem. A tego z założenia nie robię.
Opowiedziane przez ciebie historie często podążają w świat bajek, dzieciństwa, niewinności. Czy taka tematyka determinuje użycie formy słuchowiska?
JP. W pewnym sensie tak - tematy powiązane z dzieciństwem i bajkami naturalnie skręcają w kierunku słuchowiska, choć pewnie można by nagrać to zupełnie inaczej, korzystając z innych narzędzi, poruszając inne struny. Dla mnie jednak poruszanie się w tym obszarze jest czymś naturalnym.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz