Jeśli jest w Polsce producent, który będąc oderwany od dyktatury mód i trendów, sam wyznacza sobie kierunek rozwoju, a jednocześnie zaliczany jest do grona najciekawszych europejskich artystów, spinających klamrą eksperymentalną elektronikę z techno, to jest to zdecydowanie Jacek Sienkiewicz. Muzyk, który od dwudziestu lat, poszukując wciąż nowych środków wyrazu dla realizowanych przez siebie estetyk, buduje swą rozpoznawalną i cenioną na całym świecie markę. Rok 2015 będzie należał z pewnością do niego, a fani jego talentu będą mogli się raczyć wieloma premierowymi wydawnictwami.
Oczekując ze zniecierpliwieniem wyniku kolaboracji z Max'em Loderbauer'em (epka inspirowana górami), eksperymentu zapowiadanego dla rodzimego, awangardowego Bocian Records, oraz klubowego techno, sygnowanego logiem wytwórni Recognition, możemy zasłuchiwać się we frapującym materiale "Nomatter" wydanym przez No. - label Uwe Schmidt'a (Atom TM). To właśnie ten album, pozwala wypatrywać kolejnych tegorocznym premier warszawskiego producenta, z wypiekami na policzkach. Jacek Sienkiewicz jest bowiem w znakomitej formie i ponownie zaskakuje swoim oryginalnym i wyrazistym językiem.
Album "Nomatter", w pełnej krasie prezentuje szerokie spektrum wyobraźni muzycznej Sienkiewicza, sprawnie wymykając się jednoznacznej identyfikacji gatunkowej. Podstawą kreacji, jest bowiem, dźwiękowa abstrakcja, dla której najkorzystniejszą przestrzenią, pozostają obszerne ramy, elektronicznego eksperymentu. Posługując się głównie warstwami nakładanych na siebie, gęstych faktur, Sienkiewicz tworzy wieloplanowe kompozycje, zagadkowe i pełne niedomówień, meandrujące w mglistych ambientowych chmurach, w większości pozbawione regularnego rytmu. Narracja budowana przez producenta "Nomatter" nasycona jest osobliwą atmosferą psychodelii, która na każdym kroku zwodzi słuchacza i rzuca wyzwanie jego przyzwyczajeniom. Nie do przewidzenia są ścieżki, którymi podążają kompozycje Sienkiewicza. Na najnowszym albumie można mnożyć przykłady brzmieniowych i kompozycyjnych paradoksów, dzięki którym materiał jest tak zaskakujący i nieoczywisty. A to nagle w środku zamglonej ambientowej impresji "Ammm" pojawi się werbel, który jednak zamiast porządkować utwór regularnością, plącze się w rytmie jak pijany, przy akompaniamencie psychodelicznej linii organów. W jeszcze innym miejscu ("Redarkstalmyt"), dynamiczny bit, zostaje pokryty gęstymi fałdami halucynogennych plam i rozbija narrację na dwie koegzystujące ze sobą fabuły.
Jacek Sienkiewicz, jak na tak progresywnego producenta przystało prezentuje techno przekorne, wywrócone na lewą stronę, odbite w krzywym zwierciadle, pozbawione imperatywu repetycji i dynamicznej sekcji rytmicznej. "Nomatter" przywołuje skojarzenia z dubowymi eksperymentami Moritz Von Oswald Trio, czy Ricardo Villalobosa, ale także z elektroakustycznym teatrem dźwiękowym Valerio Tricoli'ego, bo podobnie jak w kompozycjach Włocha, Sienkiewicz buduje muzykę z mnogości ruchliwych detali, spajając je w rozedrganą kipiel, oraz tworząc przy tym niezwykle sugestywną atmosferę izolacji i niepokoju.
"Nomatter", mimo dość skromnego charakteru, imponuje
nieprzewidywalnością fabuły, zaskakuje paletą brzmień, gęstością
muzycznej materii i psychodeliczną aurą. Zadżumiona aura albumu oferuje przeżycia intymne i klaustrofobiczne.
Oblepia zmysły niczym mokre prześcieradło oblepia nagie ciało w upalną,
duszną noc.
JACEK SIENKIEWICZ "Nomatter"
2015, No.
nie ma co dużo gadać - płyta jest po prostu zayebista.
OdpowiedzUsuńzgadzam się w całej rozciągłości z recenzją - choć jak napisałem powyżej, jest ona (ta recenzja) za długa :)