wtorek, 18 lutego 2014

dopalacze pe el / RSS B0YS - "N00W" + Dot Dot - "City Animal"

Czy pamiętacie jeszcze postać Dawida Bratko, króla dopalaczy i wroga publicznego numer jeden w Polsce? Odnoszę wrażenie, że gdyby ów jegomość zamiast swojego dwuznacznego procederu zainwestował w rozkręcenie wydawnictwa prezentującego polskie techno, to jego działalność mogłaby przynieść bardziej spektakularne rezultaty. Wydając takich wykonawców jak RSS B0YS czy Dot Dot dałby ludziom nieporównywalnie więcej frajdy niż swoimi specyfikami. Obie świeżo wydane kasety wymienionych wyżej producentów przynoszą bowiem słuchaczom niezwykle narkotyczne doznania dając zarówno energetycznego kopa, jak i rozbudzając świadomość swym psychoaktywnym nastrojem.

Oba omawiane wydawnictwa zarówno "N00W" jak i "City Animal" mają wiele cech wspólnych, ale najistotniejszą z nich wydaje się być bardzo wyraźne rozbicie planów kompozycyjnych na najbardziej słyszalne zewnętrzne i ukryte w tłach wewnętrzne. I paradoksalnie pomimo tego że plan zewnętrzny niezwykle intensywny i charakterystyczny skupia uwagę słuchacza, to najciekawsze rzeczy dzieją się głęboko pod nim.

RSS B0YS - "N00W" / Sangoplasmo 2014


"N00W" to dwie długie, półgodzinne kompozycje o intrygująco zaplanowanym oddziaływaniu na zmysły słuchacza. Część pierwsza "N0" jest inicjacją opartą na bezlitosnym, rytmie 4/4 odmierzanym brutalnymi uderzeniami stopy. Intensywne wprowadzenie w trans za pomocą obłędnej repetycji jest tożsame z wprowadzeniem w kulminację plemiennego rytuału. Część druga "0W" to część bardziej kontemplacyjna, atmosferyczna i zagęszczona, w której uwaga słuchacza zaczyna być przenoszona na drugi plan. Nieco wyciszona i stępiona moc uderzeń zaczyna zanikać, na rzecz intensywności organicznych faktur i teł. Kalejdoskop wyobraźni zaczyna być napędzany widmami rytualnych odgłosów i egzotycznych dźwięków natury.

Niewątpliwie najważniejszym elementem "N00W" jest dyktowany tętniącą stopą rytm. Nieustanny, wszędobylski, miarowy, utrzymany w tym samym tempie i jedynie z lekka złamany. Rzadko zanikający. Przy nieuważnym przesłuchaniu łatwo ulec irytacji nad niekończącą się repetycją i brutalnością jego brzmienia. Jednak każdy kolejny odsłuch pozwala wniknąć głębiej w strukturę kompozycji, powodując, że ów rytm w świadomości słuchacza paradoksalnie zanika. Godzinne monotonne tempo uderzeń tektonicznej stopy ma bowiem właściwości hipnotyzujące i odrealnia cały materiał, niczym migoczące światło dream machine, którego kontemplacja prowadzi do zaburzeń świadomości i halucynacji. Powtarzalny rytm zabiera nas w mikrokosmos ukrytych, bądź wyobrażonych ambientowych figur i plam ukrytych w tłach kompozycji.
Poszatkowane bitem  tła wibrują, odbijają się i falują. Fragmenty melodii delikatnie kołyszą się w ambientowych pogłosach, pojawiają się metaliczne sprzężenia, szepty niezidentyfikowanych sampli, delirium organicznych odgłosów, a fragmenty zaśpiewów majaczą w ciemnej otchłani, w której zatracamy pewność czy pochodzący dźwięk jest rzeczywisty, czy też jest wytworem naszej wyobraźni. Zanurzone w tubalnych pogłosach dźwięki odbijają się nieskończenie zatracając swoje źródło i pierwotny kształt. Stymulowany naporem uderzeń umysł ulega pod ich ciężarem tworząc widma i fantomy dźwiękowe.

Członkom tajemniczego duetu RSS B0YS znane muszą być sposoby stymulowania kory mózgowej za pomocą rytmu i jego psychoaktywnych właściwości. Stworzyli idealną kompozycje, która swoją konstrukcją i dynamiką wprowadza zmysły słuchacza w trans, w którym niemożliwe jest odróżnienie realnego od wyobrażonego. Nieustannie powtarzany bodziec akustyczny jak zapętlone słowo traci swój sens i znaczenie stając się dźwiękową abstrakcją, bądź zostaje przez umysł całkowicie zignorowany, jako szum. Wciąż istnieje fizycznie i w takiej formie jest odbierany. Jest obecny a jednak niesłyszalny. Jego miejsce w audiosferze zajmują pogłosy, echa i wytwory wprowadzonej w trans świadomości. Dźwiękowe fantazje i powidoki zmieszane z subtelnie dawkowanymi przez RSS B0YS muzycznymi fakturami, samplami i ambientowymi plamami tworzą iście psychodeliczny kalejdoskop. Eresesom udał się zatem wyczyn, o którym w latach 90tych mogli tylko pomarzyć twórcy sceny psychedelic / trance / goa pragnący swoją muzyką wpływać na zmianę świadomości słuchacza. Udało im się także ciekawie nawiązać swoją "prymitywną" estetyką do eksperymentów twórców minimal music z  muzyką repetycyjną wraz z jej fascynacjami kulturami pozaeuropejskimi i naciskiem na medytacyjny charakter dźwięków. 

DOT DOT - "City Animal" / Pawlacz Perski 2014 (tu do kupienia lub ściągnięcia)



Nie mniej stymulujące wyobraźnie ma działanie materiału Artura Śleziaka, wrocławskiego producenta nagrywającego jako Dot Dot. Wydana właśnie sumptem toruńskiego net labelu Pawlacz Perski kaseta "City Animal" opisywana przez autora jako dźwiękowa próba oddania miejskiego krajobrazu jest niezwykle odurzającym i eterycznym materiałem nagranym w rzadko eksplorowanej stylistyce analogowego techno.

Do tej pory domeną producencką Śleziaka było dub techno - przestrzenne, oparte na głębokich pogłosach, napędzane solidną stopą. Jednak na debiutanckim albumie jego inspiracje ewoluowały w bardziej intrygującym kierunku. "City Animal" to klaustrofobiczna fuzja acid i minimal techno. Dubowe pogłosy zostały zredukowane i wypłycone, tempa zwolnione, a osnowę albumu stworzyły bulgoczące analogowe instrumenty.  

Dot Dot potrafi zbudować transową motorykę praktycznie bez udziału stopy. Abstrakcyjne struktury buzują kwaśnymi zapętlonymi wyziewami syntezatorów i sequencerów. Analogowe antymelodie złożone z meandrujących pogłosów, osadzone w mrocznych ambientowych krajobrazach pomimo swojej stateczności wydają się ruchliwe i deliryczne. W tłach nieustannie coś się zmienia, porusza, buczy, trzaska, niepokoi wibruje dźwiękiem obłędnie wkręcając w rozwlekłe i powolne kompozycje.  
Momentami to klaustrofobiczne, duszne techno Śleziaka przybiera wręcz barokową artykulację. Ilość planów, mini wątków, kulminacji, pogłosów, wszędobylskich dźwięków, przeplatających się szumów osiąga niesłychany wręcz rozmach, trzymając się  przy tym jednak dyscypliny gatunkowej. 

W poczynaniach Dot Dot można doszukać się wątków minimal house Jay Haze, lub Ricardo Villalobosa (z czasów zawiłych i intrygujących kompozycji z albumów"Thé Au Harem D'Archimède" i "Alcachofa"), choć brzmienie kwaśnego analogowego techno "City Animal" najbliższe jest jednak wydawnictwom Digitalis Recordings na czele z jedną z moich ulubionych pozycji w ich katalogu "Muzika Elektronic" mało znanego szwedzkiego duetu Frak.




2 komentarze:

  1. Uwielbiam Twojego bloga. Jest dla mnie źródłem niesamowitych odkryć. Obie kasety świetne, ale jako, że Dot Dot to dla mnie zupełnie nowy projekt, to "City Animal" zachwycam się bardziej, zwłaszcza, że autor do dźwięków dopisał ideologię i oddał ją przewspaniale :)

    OdpowiedzUsuń
  2. "(...) Jest dla mnie źródłem niesamowitych odkryć"
    półtora roku i 99 wpisów czekałem właśnie na ten jeden komentarz (mimo, że anonimowy). Ziścił się wreszcie dla mnie sens pisania o muzyce! Dziękuję!

    OdpowiedzUsuń