wtorek, 17 grudnia 2013

Anarchia i dyscyplina / Rob Mazurek Exploding Star Orchestra – "Matter Anti-Matter"

Zanim tym razem przejdę do meritum muszę sięgnąć kawałek w przeszłość i przytoczyć kronikę wydarzeń  oraz moich osobistych wspomnień koncertowych związanych z bohaterami tego wpisu, Exploding Star Orchestra (ESO).

Koncept na zbudowanie tej wielkiej orkiestry wypłynął z inicjatywy Roba Mazurka wybitnego kornecisty, kompozytora i improwizatora znanego doskonale wśród fanów nowego jazzu na całym świecie z takich projektów jak choćby Chicago Underground, Isotope 217, Mandarin Movie, Brokeback, Sao Paulo Underground czy ze współpracy z Gastr Del Sol, czy Tortoise. Ideą zawiązania Exploding Star Orchestra była potrzeba zorganizowania szerokiej platformy muzyków, którzy byliby ambasadorami brzmienia chicagowskiego jazzu na świecie. Działanie to było niewątpliwie zainspirowane działalnością założonego w 1965 roku i funkcjonującego do dziś społeczno-kulturowego ruchu AACM (Association for the Advancement of Creative Musicians) działającego na rzecz artystycznej emancypacji afroamerykańskiej społeczności Chicago.

Powołany do życia projekt zadebiutował w styczniu 2007 albumem "We Are All From Somewhere Else" Nagrany został jak na orkiestrę przystało w 14sto osobowym składzie dowodzonym przez Mazurka. W składzie znaleźli się m.in. John McEntire, John Herndon i Jeff Parker lider, oraz członkowie legendarnego Tortoise, flecistka Nicole Mitchell oraz wybitny wibrafonista Jason Adasiewicz - wtedy jeszcze mało rozpoznawalny, ale po późniejszych sukcesach orkiestry - filar składu, bez którego nie zaistniałoby i zapadło w pamięci melomanów jazzu charakterystyczne brzmienie ESO. 

Dokładnie sześć lat temu w grudniu 2007 Rob Mazurek po raz pierwszy zaprezentował  polskiej publiczności swą orkiestrę. Mini tour ESO obejmował cztery polskie miasta: Warszawę, Wrocław, Kraków i Łódź. Mnie spotkał zaszczyt uczestniczyć w dwudniowym karnawale chicagowskiego jazzu w legendarnej łódzkiej Jazzdze (4-5.12) i były to jedne z najpiękniejszych i najbardziej zachwycających koncertów jakich byłem świadkiem.
Mazurek zaimprowizował w Polsce swoją orkiestrę w mocno zmienionym i eksperymentalnym składzie. On, lider zespołu i kompozytor w jednym, grający na kornecie i akompaniujący reszcie składu elektronicznymi loopami, któremu towarzyszyli wibrafonista Jason Adasiewicz, kontrabasista Jason Aiemian, perkusista Mike Reed, zaś na trąbce i perkusji współpracujący stale z Mazurkiem obaj członkowie Mikrokolektywu Artur Majewski (trąbka) i Kuba Suchar (perkusja).
Dwudniowy występ luźno oparty na materiale "We Are All From Somewhere Else" był  ekscytującą i trzymającą w napięciu wizytówką chicagowskiego free jazzu doskonale wyważonego między improwizacją a melodyką. Exploding Star Orchestra mimo iż na alternatywnej scenie Chicago reprezentowała najbardziej "konwencjonalne" podejście do jazzu inspirowane free jazzem lat 60tych i psychodelią lat 70tych nie stroniła od eksperymentów, w których odbijały się awangardowe estetyki realizowane w tamtym czasie w tym mieście. W brzmieniu i kompozycjach obecny był zatem element sonorystyczny, eksperymentalny, post rockowy, avant popowy, czy z pogranicza elektroniki. I tak właśnie brzmiała łódzka część trasy koncertowej, do której chętnie teraz powracam sięgając do nieoficjalnego bootlegu. 

W 2008, w lutym Exploding Star Orchestra była już po nagraniu i opublikowaniu swojej drugiej płyty o bardziej eksperymentalnym zacięciu. Tym razem o współpracę poproszony został Bill Dixon - legenda trąbki. Zaś już jesienią na zaproszenie Festiwalu Dialogu Czterech Kultur pełny skład ESO ponownie zawitał do Łodzi. Anonsowany Dixon z powodu choroby zastąpiony został inną żywą legendą Fred'em Andersonem, chicagowskim trębaczem, jednym z założycieli AACM.
Szczerość, energia i zaangażowanie muzyków, oraz euforyczna reakcja publiczności w trakcie koncertu doprowadziła do sytuacji bezprecedensowej i z perspektywy czasu już legendarnej, kiedy to muzycy zarażeni spontanicznością oddanej jej publiki przez kilka następnych dni jamowali dla przyjemności w Jazzdze zamieniając Festiwal Dialogu Czterech Kultur w Festiwal Dialogu z Chicagowskim Jazzem. Niestrudzeni muzycy przez kilka nocy bezustannie improwizowali, a ich zadomowienie w łódzkich realiach sprowadziło to wydarzenie do sytuacji wręcz towarzyskiej w której relacje artysta - słuchacz przerodziły się w relacje czysto koleżeńskie i przyjacielskie. Było to jedno z najbardziej chlubnych wydarzeń muzycznych w ostatnich dziejach miasta Łodzi.

Kolejnym przystankiem w kronice Exploding Star Orchestra, który doprowadzi nas w końcu do meritum tego wpisu jest występ tej formacji w Brazylii w maju 2009.  To właśnie tam odbyła się rejestracja koncertu, który teraz możemy odsłuchiwać na nowym wydawnictwie orkiestry "Matter Anti-Matter"
W Sao Paulo Mazurek zgromadził aż 15sto osobowy skład w którym prócz niego, lidera, kompozytora i kornecisty, wystąpili trzej perkusiści Mike Reed, John Herndon, Chad Taylor (dołączył z klasycznego składu Chicago Underground), wibrafonista Jason Adasiewicz, trębacze Steve Well, Jeb Bishop (utwór otwierający), flecistka Nicole Mitchell, saksofoniści Matana Roberts (alt) Matt Bauder (tenor), wokalista Damom Locks, basista Matthew Lux, obsługujący elektronikę Kevin Drumm (!) i Guilherme Granado (Sao Paulo Underground), oraz obsługujący perkusjonalia Mauricio Takara (Sao Paulo Underground). Honorowym członkiem składu, został saksofonista Roscoe Mitchell, wybitnie zasłużony dla rozwoju chicagowskiego jazzu, członek legendarnego składu Art Ensemble Of Chcicago.


Materiał ten ukazuje się po serii bardziej radykalnych i konceptualnych propozycji, które w 2013 roku zaprezentował nam Rob Mazurek. Zaczynając na eksperymentalnym i odlatującym w stronę kosmicznego jazzu "The Space Between" sygnowanym jako Rob Mazurek Exploding Star Electro Acoustic Ensemble, świetnym łączącym free z eksperymentem i sonorystyką "Skull Session" (Rob Mazurek Octet), kończąc na dość przeciętnym jak na możliwości składu "Tres Cabeças Loucuras" - albumie Sao Paulo Underground. Na tle wymienionych (tylko tegorocznych) wydawnictw "Matter Anti-Matter" jawi się jako ukłon w stronę pełnej rozmachu energetycznej erupcji orkiestrowego free jazzu

Część pierwszą "Matter Anti-Matter" opatrzoną podtytułem "Sixty-Three Moons Of Jupiter" otwiera łagodne intro dęciaków ("Lo And Volcanic"), które po chwili ulega naporowi jazzowego big bandu. Słuchacz zostaje wessany w ekstatyczną improwizację, w której muzycy w twórczym szale starają "przekrzyczeć się" i zaznaczyć swą obecność
Płynne przejście do "Europa" dyktuje dynamiczną narrację czystego free, opartego na chwytliwych frazach i transowym rytmie, wśród których Roscoe Mitchell znajduje miejsce do saksofonowej ekspresji. Tuż przed końcem kompozycji wątek nagle urywa się by na tle ambientowej elektroniki pojawił się oniryczny wokal zakończony gromkim uderzeniem jazzowej ściany dźwięku. To z niej po chwili wyłania się chwytliwy motyw południowo-amerykańskiej fiesty "Ganymede And The Ice Parade".  
Kolejna kompozycja "Callisto The Bear" zbudowana jest na ciężkiej grze perkusji i charakterystycznych dla ESO melodyjnych pasażach instrumentów dętych wygrywających główny motyw melodii, oraz na płynącym niezależnie swoim torem saksofonem Mitchell'a. Wszystko to kończy kulminacja, po której następuje kapitalne przejście w "Himalia A Metaphor For Joe Frazier". Jest to zapętlony motyw na wibrafonie i perkusji, z towarzyszącą sporadycznie trąbką, na których tle sam Mazurek wygłasza głosem amerykańskiego kaznodziei, bądź sportowego mistrza ceremonii płomienną tyradę dedykowaną pamięci Joe Fraziera - wybitnego amerykańskiego pięściarza. To chyba najbardziej urokliwy muzycznie fragment tej płyty.
"Almathea Is Red" podąża w stronę sonorystycznej improwizacji opartej w głównej mierze na delirycznych perkusjonaliach i elektronice, które wciągają w tą eksperymentalną grę pozostałe instrumenty.
"Elara Beneath The Underground" rozpoczyna plemienny flet Nicole Mitchell rodem z funkowej psychodelii lat 70tych, wspaniale puentowany stonowaną frazą całej orkiestry. Ta kompozycja to czas na popisy solowe. Po solówce Nicole Mitchell przychodzi czas na chwilę dla wibrafonu Adasiewicza, któremu wspaniale wtórują perkusiści. Po chwili jako główny motyw pojawia się saksofon Roscoe Mitchella', a do gry włączają się kolejne instrumenty po raz kolejny doprowadzając kompozycję do wrzenia.
W "Pasiphae Gives Birth To The Minotaur" znów słyszymy przemowę Mazurka, niesioną zmasowaną i niezwykle motoryczną sekcją rytmiczną uwijającej się w nieprawdopodobnym tempie. Dodajmy do tego ekstatyczne instrumenty dęte i mamy wymarzony (choć może zbyt krótki) euforyczny finał pełen energii i jazzowego zgiełku, z którego wynurza się melodyjna fraza Mazurka dopinająca album klamrą.

Ta część wydawnictwa, "Sixty-Three Moons Of Jupiter" to popis pracy zespołowej, ale przede wszystkim organizacji muzycznej tak dużego składu instrumentalistów. Mazurek doskonale panuje nad kompozycjami dozując miejsce dla wszelkich jazzowych form artykulacji, inkorporując jednocześnie elementy melodyczne i sonorystyczne, dynamiczne i nastrojowe. W jednej chwili potrafi przejść od żywiołowego szaleństwa orkiestrowej improwizacji w chwytliwą, melodyjną frazę. Jest również wielce wszechstronny jako kompozytor potrafiąc sięgać zarówno do tradycji wielkich orkiestr jazzowych (Sun Ra and His Arkestra), multiinstrumentalnych kolektywów (Art Ensemble of Chicago) jak i do klasycznego free, psychodelii, bądź też egzotyki. Dokonuje tego w sposób niezwykle harmonijny, niekiedy zaledwie w odstępie kilku taktów zderzając epicki rozmach z intymnym wyciszeniem.

Druga płyta wydawnictwa to jak wskazuje sam podtytuł "Electronic Works" tegoroczne impresje elektroniczne samego Mazurka. To zdecydowanie inny świat niż płyta numer jeden. To prywatny zbiór eksperymentów z elektronicznym brzmieniem o charakterze ambientowym i nieco chaotycznej konstrukcji. Jako producent elektroniki ukazuje znane już z wcześniejszych eksperymentów swoje mroczne oblicze. W części kompozycji ("Cryogenics After The Land Of Spirals" ) dźwięk zostaje podporządkowany linearnej narracji zmierzając do redukcji dźwięków do tych najbardziej hipnotycznych i halucynogennych. Mazurek sięga w nich po ascetyczne konstrukcje ambientowego izolacjonizmu, czy minimal music opartego na wibrujących dronach, przesterach i pogłosach. Inne kompozycje ("Stalking The Spectrum Of Inevitable") ulegają z kolei entropii tworząc nieuporządkowane struktury dźwięków i piętrząc noisowe, chropowate brzmienia, aby doprowadzić całość do kosmicznej abstrakcji. To zdecydowanie elektronika dla fanów Kevina Drumma, pod którego wpływami znalazł się Mazurek za sprawą znajomości i muzycznej współpracy.


Jeśli ktoś dotąd nie był pewien że Rob Mazurek jest postacią dla współczesnego jazzu wybitną to po przesłuchaniu "Matter Anti-Matter" nie powinien mieć już co do tego żadnych wątpliwości. Płyta ta jest bowiem dowodem, że mamy do czynienia z prawdziwym człowiekiem renesansu, nieustającym w dźwiękowych poszukiwaniach, a także z muzykiem wciąż cieszącym się graniem. 
Mazurek to niestrudzony krzewiciel chicagowskiej tradycji, improwizator o otwartym umyśle i jazzowy obywatel świata chętny na wszelakie artystyczne kolaboracje. To muzyczny geniusz który w jednym dziele, takim jak "Matter Anti-Matter" potrafi ukazać różne podejścia do kompozycji zarówno zdyscyplinowanie jak i anarchię. Dokonuje tego w iście artystyczny sposób, utrzymując w 15sto osobowej grupie wirtuozów i improwizatorów pełną dyscyplinę, a pozwalając sobie na anarchię jedynie w solowych kompozycjach. Na taką metodę pracy mogą pozwolić sobie jedynie charyzmatyczni i inspirujący liderzy.



ROB MAZUREK EXPLODING STAR ORCHESTRA – "Matter Anti-Matter"
2013, RogueArt




2 komentarze:

  1. Brawo! Bardzo fajna recenzja. Przyznam, że jeszcze nie znam tego wydawnictwa w całości, tylko fragmenty, ale czas nadrobić zaległości. Ja mam wciąż w pamięci koncert Roba Mazurka z 2011, z „Powiększenia” – wtedy z projektem STARLICKER. To są zawsze koncerty (życia), których nie da się zapomnieć. Jeszcze dobrze pamiętam jego trasę po Polsce z 2005 roku, kiedy to występował pod tajemniczą nazwą Pop Pop Pop :-) . Ówcześnie towarzyszyli mu podczas koncertów:Noel Kupersmith (Isotope 217, Tortoise, Brockeback) i perkusista Tim Mulvena, który współpracował wcześniej (jak dobrze pamiętam) z the Vandermark Five. Świetne sety, a Robotobibok rozgrzewał.

    W tym roku zrobiłem krótką rozmowę z Mazurkiem w cyklu "3pytania":
    http://www.nowamuzyka.pl/2013/03/14/3-pytania-rob-mazurek/

    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie wiem czy znasz tegoroczny album "Sky Song" amerykańskiego projektu Colorlist? Płyta ukazała się w październiku nakładem znakomitej walijskiej oficyny Serein. Miałem przyjemność jakiś czas temu pisać krótką recenzję tego krążka w papierowej wersji magazynu "Laif". Myślę, że to jedna z najciekawszych płyt tego roku, łącząca jazz, improwizację, elektronikę, z elementami post-rocka. W składzie tego projektu jest m.in. Jeff Parker (Tortoise). Gorąco polecam!
      Tutaj można w całości odsłuchać: http://sereinlabel.bandcamp.com/album/sky-song

      Usuń