piątek, 24 listopada 2017

Modularne bachanalia / Mirt + Ter „Bachcus Where Are You?” / Ter „Remains”

Tomek Mirt i Magda Ter solo, jak i w duecie zdają się być twórcami konserwatywnymi jak na te czasy. Od lat konsekwentnie rozwijają swoją własną linię programową opartą na analogowych brzmieniach syntezatorów i zestawów modularnych. Pozostają jej równie wierni co niezainteresowani poszukiwaniem alternatywnych form wyrazu dla swej twórczości (z wyjątkiem field recordingu). Nie skaczą pomiędzy gatunkami, właściwie to udanie stronią od nich, podobnie jak od dekonstrukcji. Dodatkowo ich muzyka pozbawiona jest wszelkiej poza muzycznej nadbudowy. Tym co najmocniej emanuje z ich prac jest skupienie na dźwiękach i poszukiwanie najciekawszej przestrzeni dla nich.

Słuchając zarówno duetów, jak i solowych wydawnictw Mirta i Ter przepadam na długie fragmenty w ślepym zasłuchaniu. Dopiero po
jakimś czasie zaczynam osłuchiwać płyty w sposób bardziej analityczny. Zawsze jednak na początku jest przyjemność, przeżywanie nagrań, zanurzanie się w ich dźwiękowej otchłani, podziwianie gęstości kompozycji, ich transowej pulsacji, głębi pogłosów, pociągających barw syntezatorów. Podobnie było w przypadku „Bacchus Where Are You?” co sprawiło, że nie od razu zorientowałem się w istotnych zmianach jakie zaszły w ekspresji dwuosobowego zespołu.

Mirt i Ter na swojej wspólnej płycie, chyba po raz pierwszy tak wyraźnie pokazali pazur. Ich muzyka nabrała drapieżności, charyzmy i co za tym idzie rozmachu. Już nie dryfuje w tłach uwodząc zbłąkane dusze, lecz swoją wyrazistością wręcz doprasza się uwagi. Eteryczność wysoko nasyconych, analogowych plam została zastąpiona mechanicznym sznytem repetytywnych pętli, chropowatością faktur, hałaśliwością szumów, szerokim wachlarzem tektonicznych pogłosów, gęstą rytmiką odpowiadającą w głównej mierze za ornamentacje, ale też podnoszącą dramaturgię nagrań. Zniknęły stojące plamy, podobnie jak ścieżki nagrań terenowych. Wraz z ich zniknięciem nastąpiło przeniesienie uwagi z kontemplacji na transowość.

Mimo słyszalnych zmian w repertuarze duetu, wciąż jednak nie mielibyśmy problemów z rozpoznaniem autorstwa. Dzieje się tak za sprawą charakterystycznej palety analogowych barw, specyficznego posługiwania się elementami rytmicznymi (synkopujące uderzenia, skryte pod głównymi planami kompozycji), a także przez wyraziste głębokie brzmienie, wzbogacające muzykę duetu o oniryczną aurę. Istotna jest w tym miejscu również kultura muzyczna (o której wspominałem przy okazji ubiegłorocznej solówki Mirta), objawiająca się kompozycyjną elegancją,  transparentnością muzycznej narracji, czy estetycznym umiarem. Cechy te sprawiają, że „Bachcus Where Are You?” pozostaje w swojej drapieżności i różnorodności niezwykle harmonijny.

W przypadku solowego wydawnictwa Magdy Ter kontemplacji przepastnych analogowych krajobrazów towarzyszy udana próba zdynamizowania ich za pomocą rytmu. Znajduję w tym wiele podobieństw z nie tak dawno opisywaną przeze mnie epką Michała Wolskiego „The New World”. „Remains” to produkcja wymarzona wręcz do praktykowania głębokiego słuchania. Wszystkie jej elementy pracują nad aranżacją dźwiękowej głębi. Głębi, a wręcz otchłani bowiem przestrzenność i rozpiętość brzmieniowa jaką udało się uzyskać Magdzie Ter jest absolutnie zniewalająca. Mają na to wpływ plamy syntezatorów przemieszczające się między planami, raz migocząc z tła, aby po chwili wysunąć się na przód i imponować swą masywnością. Także wszelkie zewy, szumy pulsujące organiczną wibracją. Gromkie uderzenia jak i misterne sekwencje rytmiczne, które bardziej niż nakręcając dynamikę, rezonują natchnionymi pogłosami. Tutaj doprawdy można medytować nad dźwiękiem i przestrzenią, zatracając przy tym poczucie czasu.

Solowy album Ter jest jeszcze bardziej esencjonalny i absorbujący niż duet z Mirtem. Jawi mi się jak elektroniczna trawestacja buddyjskiej muzyki sakralnej. Z całym anturażem dzwonków, talerzyków, bębnów i akompaniamentem basowych trąb dung chen, przenikliwych szałamaj (gyaling) i rogów muszlowych, tu zainscenizowanych za pomocą modularnej aparatury. Być może na ten trop naprowadziła mnie, okładka płyty, być może miała właśnie mnie tak naprowadzić, ale prawdą jest, że wieńcząca płytę kompozycja nr 6 brzmi jak orkiestra przeszywających obojów towarzysząca tybetańskiemu świętu.

Magda Ter nagrała album o imponującym brzmieniowym kolorycie. Pełen niuansów modulujących przestrzeń, subtelny w budowaniu narracji i natchniony w kreowaniu atmosfery. Jeśli komuś byłoby mało, jest już suplement.

MIRT + TER „Bachcus Where Are You?”
2017, Monotype Rec.

TER „Remains”
2017, Jasień Rec.


 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz