wtorek, 29 marca 2016

Marokańskie ścieżki papieża beatników / Bionulor "Stary pisarz"

"Znalazłem tę szczepionkę na końcu opiatowej drogi. Miałem wtedy pokój w dzielnicy tubylców. Od roku nie kąpałem się, nie zmieniałem ani nie zdejmowałem ubrania, rozbierałem się tylko po to, by co godzinę wbijać igłę w żylaste, szare i zdrętwiałe ciało w ostatnim stadium nałogu" (1)

Otwierający ten wpis fragment należy do najczęściej przytaczanych cytatów opisujących tangierski epizod w biografii Williama S. Burroughs'a. Lata (1954-1958), które papież beat generation spędził w strefie międzynarodowej to z jednej strony czas postępującego narkotycznego delirium, z drugiej zaś artystyczne przebudzenie. To właśnie w mieście, o którym Truman Capote pisał "Tangier jest jak basen, z którego trudno się wydostać i czas traci tu sens" dodając "(...) przed przyjazdem tu trzeba zrobić trzy rzeczy: zaszczepić się na tyfus, wyjąć oszczędności z banku i pożegnać się z przyjaciółmi - kto wie, czy jeszcze się zobaczycie" (2), powstały zręby "Nagiego lunchu" i podwaliny metody cut-up. 

Ów burzliwy okres spędzony w Maroko stał się inspiracją dla Sebastiana Banaszczyka (Bionulor), do nagrania płyty "Stary pisarz" będącej swobodną impresją nad kolorytem i atmosferę tangierskiego tygla lat pięćdziesiątych, oraz próbą muzycznej interpretacji wybranych wątków z prozy W S. Burroughs'a. 

Płyta, pochodzącego z Częstochowy producenta została zrealizowana jako część multimedialnego performance'u jaki Bionulor wraz z artystycznym "Kolektywem: Międzymiastowa" stworzył z okazji setnej rocznicy urodzin amerykańskiego pisarza, na zaproszenie Festiwalu Dekonstrukcji Słowa "Czytaj!" Nagrania powstały według autorskiej idei nazwanej przez Banaszczyka "100% recycling". Jej reguły tłumaczy sam producent "Każdy mój utwór powstaje na bazie dźwięku "z odzysku". Znaczy to, iż nie korzystam z żadnych instrumentów (czy to wirtualnych czy realnych), sam nie "gram", nic nie rejestruję, nie korzystam z syntezatorów, gotowych zestawów sampli, brzmień dostępnych w programach do tworzenia muzyki itp. Biorę po prostu fragment jednego nagrania już istniejącego (nieprzypadkowego, mającego jakiś interesujący mnie kontekst) i tylko na podstawie jego obróbki uzyskuję WSZYSTKIE dźwięki potrzebne mi do stworzenia danej kompozycji. W zależności od kierunku, w którym podążam, ta obróbka może uczynić materiał wyjściowy mniej, bardziej (najczęściej bardziej) lub w ogóle nierozpoznawalnym. Właściwie nie chodzi o samplowanie, a "transmutację" - takie ograniczenie i system pracy jest dla mnie po prostu ciekawą sprawą i w kwestiach przestrzegania tych moich zasad jestem purystą..." Już wiec na etapie pracy z dźwiękiem i kompozycją (choć w dziedzinie muzyki elektronicznej nie jest to niczym zaskakującym) widoczne są, metody edycji, których ponad pół wieku temu autorem był Burroughs i które doskonalił później z Brion'em Gysin'em. 

"W przypadku "Starego Pisarza" zależało mi na nieco większej rozpoznawalności materiału wyjściowego ze względu na inspiracje Burroughsowskie i odniesienia do marokańskich epizodów z jego biografii - dlatego rytmy i partie fletów zachowały swój korzenny kształt. Nie zmienia to jednak faktu, że np. nagrania fletu nie zostały ot tak po prostu wklejone - w większości (choć nie zawsze) były mozolnie obrabiane i układane na nowo po jednym dźwięku...  Rytmy zaś to najczęściej klasyczne loopy, wycięte oddzielnie i nieco tylko zmodyfikowane brzmieniowo." - kontynuuje swą wypowiedź Banaszczyk.

"Stary Pisarz" zabiera nas w psychedeliczną podróż po mrocznych zakamarkach wyobraźni Burroughsa. Fragmenty muzyki marokańskiej płynnie przechodzą w ambientowe formy, rozpływając się w przestrzeni niczym gęsty kifowy dym pełzający nad tangierską medyną. Łagodna i fabularna narracja zostaje fragmentami przetrącana gwałtownymi sprzężeniami afrykańskich fletów i zdynamizowana gromkimi uderzeniami bębnów, których brzmienie uległo glitchowej deformacji, trochę jak u Muslimgauze. Za idealny komentarz posłuży tu kolejny ustęp z relacji Trumana Capote "(...) Z dalekich wież dobiegają serenady, grane przed modlitwą na obojach: słychać za zamkniętymi drzwiami bębny.... Nawet na górze wysoko nad Tangierem, słychać buczenie oboisty w odległych ciemnościach, a nić uroczystej melodii snuje się stąd przez Afrykę do mekki i z powrotem" (3)

Próba całościowego ujęcia przecinania się biografii Burroughsa i muzyki to terytorium tak rozległe jak cała współczesna muzyka popularna, na którą pisarz miał niebagatelny wpływ i w której twórczo uczestniczył (wspaniale opisała to Olga Drenda na łamach Dwutygodnika). Sebastian Banaszczyk podejmując się wyzwania opowiedzenia dźwiękowej biografii W S. Burroughs'a sięgnął po epizod najłatwiejszy z punktu widzenia ilustracyjnego. Sugestywne frazy muzyki marokańskiej zestawione z nazwiskiem pisarza ściśle określają kontekst nagrania, choć w ramach niego pozwalają już w pełni popuścić wodzę ekspresji. Bionulor udanie korzysta z tej swobody ujmując słuchacza kompozycyjną elegancją, aranżacyjnym smakiem i dbałością o atmosferę nagrania. 


1. Hans Christian Kirsch "W drodze. Poeci pokolenia beatników"
2. Truman Capote "Tangier" Literatura na Świecie 7-8/2005
3. ibidem.



BIONULOR "Stary pisarz"
2016, Oniron Label


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz