piątek, 10 kwietnia 2015

Co w trawie piszczy / Porcje Rosołowe "Insects 4-7"

Chyba nigdy dotąd, żaden muzyczny eksperyment, bardziej adekwatnie nie oddawał terminu "owadzia elektronika", jak elektroakustyczny koncept duetu Porcje Rosołowe. To twierdzenie mogłoby być zasadne, gdyby nie pewien szkopuł. Owadów tu nie ma.

W marcowym wydaniu Kwartalnika Kulturalnego "Opcje", ukazał się intrygujący tekst Radosława Sirko "Dźwięk w kontekście post- i transhumanizmu. Muzyka zwierząt, roślin, komputerów", będący rozważaniem nad statusem audialności, nie będącej wytworem człowieka. Jego autor sugerował, że porzucając antropocentryczną interpretacje kultury, powinniśmy być gotowi na dopuszczenie do świadomości, istnienie ekspresji pochodzenia organicznego, nie będącej elementem działalności człowieka. W swoim eseju Sirko (poruszający, jak mi się zdaje, tą koncepcje również jako muzyk, Duy Gebord na ostatnim swoim albumie "Mildew") bierze pod uwagę audialność świata organicznego, jako kategorię kulturową. Podając serię barwnych przykładów autor, a wraz z nim czytelnik, zastanawiają się gdzie przebiega granica między komunikacją akustyczną, a kreacją, oraz gdzie i czy w ogóle rozpoczyna się świadoma ekspresja określona jako "muzyka zwierząt".

Arcyciekawe zagadnienie biomuzyki, jest również obiektem artystycznego eksperymentu, jakiego dopuścili się Mateusz Wysocki i Lech Nienartowicz, tworzący duet Porcje Rosołowe. Wydany dla portugalskiego labelu Crónica materiał "Insects 4-7" jest kontynuacją ich wielokontekstowego eksperymentu, z pogranicza preparowanego field recordingu, dźwiękowego mocumentu i biomuzyki właśnie.

"Owady fascynowały mnie odkąd pamiętam, ale przez długi czas nie myślałem o nich w kategoriach muzycznych. Przełomowy był chyba moment, w którym znalazłem zestawienie miażdżącej biomasy owadów z blado wypadającą przy niej biomasą reszty zwierząt. Fakt, że to owady rządzą ekosystemami, a jednocześnie są słabo rozpoznane i funkcjonują niejako w ukryciu, podziałał jak należy. Założyłem więc projekt Rzut Znajomym i nagrałem minutowy album poświęcony trzem owadom. W tamtym czasie Lecha i mnie pociągała możliwość zredukowania materiału muzycznego do podstawowych zagadnień, takich jak barwa, szum, ziarno czy cisza, więc postanowiliśmy, że wspólnymi siłami rozwiniemy temat." - tak o inspiracjach projektu, opowiadał mi rok temu jego współautor Mateusz Wysocki. Zamiast zatem z pasją entomologa i zacięciem rejestratora nagrań, terenowych udać się na dźwiękowe łowy, w celu zapisania na taśmie pejzażu akustycznego owadów, Wysocki i Nienartowicz, z wrażliwością godną inżynierów dźwięku, w studio fabrykują dokument o życiu wyimaginowanych insektów. Aby uwiarygodnić swój eksperyment, często prezentują go w formie sugestywnej instalacji, w ramach której powstały specjalnie zaaranżowane akwaria, będące domniemanymi środowiskami żerowania tych owadów. Tak spreparowane ekosystemy zostały zaopatrzone w słuchawki, dzięki którym widzowie instalacji mogli podsłuchiwać wirtualne robaki. Dźwiękowa maskarada Porcji Rosołowych okazała się na tyle wyrazista, że wielu odbiorców uwierzyło, że ma do czynienia z autentycznymi owadami; "Justyna z Gosią urządziły akwaria tak, żeby dawały złudzenie obecności owadów. Poza odbiorcami instalacji udało nam się nabrać również kilku krytyków, ale nie mam im tego za złe" - dopowiada Wysocki.

Kreując akustyczne panopticum, duet Wysocki Nienartowicz, wykorzystują do rejestracji preparów kontaktowe mikrofony, zachłannie połykające każdy szelest, czy puknięcie. Na "Inset 4-7" mamy do czynienia z dźwiękową abstrakcją, pozbawioną jakiejkolwiek sekwencyjności, oraz reguł kompozycyjnych, tożsamych z narracją muzyczną. "Organiczne" impresje, złożone są z szerokiej gamy mikrodźwięków, chrobotów, trzasków, glitchów, pisków, cykań, szumów, nawarstwionych i momentami intensywnie zdynamizowanych.Tworzą one gęste, ażurowe faktury, oschłe, chropowate i odhumanizowane.

Sztuka imitowania terenowych nagrań, zdaje się polegać na idealnej mistyfikacji i obarczona jest ironią typową dla mockumentu (sfingowanego dokumentu). Wysocki i Nienartowicz wykreowali audiosferę uciekając od prawideł logiki i kompozycji, podejmując próbę mimikry, poprzez upodobnienie swej ekspresji do akustyki świata przyrody. Nasłuchując niesymetrycznych konstrukcji, nie wychwytując powtórzeń, nie odnotowując obecności dramaturgii i narracji, tracimy z pola widzenia człowieka. Jeśli zatem biomuzyka jest próbą odnalezienia śladu ekspresji (traktowanej jako kategoria kultury), w akustycznym środowisku zwierząt (a także roślin), oraz organizacji odgłosów pozaludzkich, w ramy logiki i kompozycji, tak eksperyment Porcji Rosołowych, jest odwrotnością tego założenia. Jest artystycznym gestem kreacji, który stara się zakamuflować sam siebie. Jeśli badacze biomuzyki szukają dowodów, aby traktować odzwierzęcą aktywność akustyczną jako muzykę, tak Porcje Rosołowe wychodząc od silnego konceptu, próbują porzucić wszelkie ślady muzyczności, pogrążając swe kompozycje w organicznym chaosie.

PORCJE ROSOŁOWE "Insects 4-7"
2015, Crónica

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz