niedziela, 2 marca 2014

Kawa i papierosy / Daniel Spaleniak - "Dreamers"

Płytowy debiut Daniela Spaleniaka "Dreamers" powinien w 2014 odbić się szerokim echem na co raz bardziej interesującej scenie alternatywnego popu w Polsce. Mam nadzieję, że tak właśnie się stanie, bo takiej dojrzałości muzycznej mogliby pozazdrościć łódzkiemu wokaliście nie tylko wykonawcy stawiający swe pierwsze kroki,  ale i większość rodzimych projektów próbujących godzić język muzycznej alternatywy z popkulturą.

Spaleniak dysponuje aż dwiema cechami, które predysponują go do odniesienia artystycznego sukcesu, który szedłby w parze z szeroką rozpoznawalnością. Pierwszą jest niesamowita jak na takiego młokosa świadomość muzyczna objawiająca się na płycie "Dreamers" dobrym muzycznym gustem, bystrym uchem, czy powściągliwością kompozytorską. Drugą jest jego zjawiskowy, charakterystyczny głos, który ma moc stania się jego rozpoznawalną sygnaturą.

Daniel Spaleniak ma 21 lat i pochodzi z Kalisza. W Łodzi zakotwiczył  w związku ze studiami. Doceniając potencjał muzyczny jego debiutanckiej płyty wróżę, że również łódzki epizod wraz z prawdopodobną ekspansją jego nagrań dobiegnie niedługo końca. Jego muzyka tak jak i coraz większej ilości polskich wykonawców młodego pokolenia pozbawiona jest kompleksów i zahamowań. Unikając brzemienia ustrojowej transformacji młodzi gniewni postrzegają siebie bardziej jako obywateli świata niż  przypisanych do miejsca tu i teraz. I tak również brzmi ich muzyka, która wpisując się świadomie w nurt kultury anglosaskiej mogłaby zostać nagrana niemal w każdym zakątku kuli ziemskiej.

Wrzucić "Dreamers" - wedle krążących już w necie opinii - do stylistycznego worka z napisem "americana" byłoby krzywdzące i spłycające recepcje tego debiutu. Jakkolwiek bowiem charakterystyczne brzmienie i akordy gitary akustycznej, oraz songwritterski talent Spaleniaka ukazują spore podobieństwo z amerykańskim alternatywnym country, to jednak na jego płycie przeplatają się najróżniejsze wątki i muzyczne inspiracje. Dynamiczna gra akustycznej gitary i westernowy nastrój wydobywa na pierwszy plan wątki bluesowe. Gdy tylko gitara akustyczna zostaje zastąpiona elektryczną, lub basem we fragmentach ukazują się lustrzane odbicia minimalistycznych melodii The XX, wraz z ich charakterystycznym nostalgicznym brzmieniem ("Black Notebook"; "Why"; "Insomnia"). Gdy do głosu dochodzi elektronika, która wypełnia tła rozmytymi plamami, lub subtelnie pobudza rytm "Dreamers" nawiązuje flirt z electropopem. Kiedy delikatna pulsacja bitu staje się podkładem dla niskiego, zadymionego, nosowego wokalu wnet na myśl przychodzi popowe wcielenie Matthew Dear'a ("Full Package Of Cigarettes"; "House on fire"; "Smoking Again"; "My Name Is Wind"). Gdy ów chropowaty wokal przyjmuje mroczną tonację, a wraz z nim artykulacja staje się chłodna i zdystansowana odżywają wspomnienia za Ianem Curtisem i zimną falą ("Story About A Man Who's All Alone"). Pojawiają się również, możliwe że niezamierzone podobieństwa jak gitarowy motyw "Why" tak zbieżny melodyjnie ze "Strangelove" Depeche Mode.

O sile "Dreamers" świadczą świetnie wyważone proporcje między subtelną elektroniką, szlachetnością instrumentów akustycznych i zapadającą w pamięć barwą głosu. Kluczem do osiągnięcia takiego współbrzmienia bez wątpienia jest umiar kompozytorski Spaleniaka, (który zarówno całą muzykę jak i teksty napisał osobiście), oraz eksponująca wszystkie subtelności brzmienia produkcja Józefa Buchnajzera. Finalnie debiut "łodzianina" emanuje melancholią, intymnością, oraz emocjonalnym chłodem. To niezwykle wpadające w ucho kompozycje niepozbawione ani uroku ani charakteru. Muzyka bezpretensjonalna, subtelna, którą nie powinni wzgardzić fani alternatywy, a także wystarczająco charyzmatyczna i przebojowa, aby osiągnąć sukces komercyjny (choćby w swojej indie-popowej niszy). 

Zdumiewający jest dla mnie fakt, że w tak młodym wieku, można nagrać album tak dojrzały i o tak szerokim rozmachu gatunkowym. Niezwykle osobisty i wysmakowany. Imponujący jest fakt, że z taką przebojowością można przeczesywać obszary popkultury nie popadając przy tym w pretensjonalność, czy w wydumanie. 
Będę trzymał kciuki za tego skromnego chłopaka (o sobie pisze tylko, że "jest chłopakiem, który lubi grać na gitarze") z ogromną przyjemnością, bo mam świadomość, że ze swojej strony wykonał pracę na naprawdę solidnym poziomie. Reszta w jego muzycznej karierze zależeć już będzie tylko od mediów i promotorów. Jeśli zechcą pchnąć Spaleniaka na szerokie wody, to ma on szansę zagościć w świadomości słuchaczy na szerszą skalę już debiutancką płytą.



DANIEL SPALENIAK - "Dreamers"
2014, Antena Krzyku

2 komentarze:

  1. Usłyszałam "My name is wind" w radiowej trójce i byłam pod wielkim wrażeniem...zastanawiałam się, zza której granicy ten głos się niesie....w starym wyświetlaczu jumpera wyłaniał się powoli tytuł, a za nim artysta.Polski artysta. Niesamowicie zagraniczny,pełny, dojrzały, świadomy głos.Powtarzam-byłam pod wielkim - OGROMNYM - wrazeniem. Gdy wróciłam do domu w czeluściach internetu odnalazłam i odtworzyłam w/w piosenke..oko dosięgnęło miejsca zamieszkania i ku mojemu jeszcze większemu zdziwieniu okazało się, ze jest Nim Łódź. Jaki ten świat mały..Taki głos.Tak blisko. Sięgam do kieszeni, zakładam słuchawki, włączam. Na wyciągnięcie ręki. Trafia do Mojego mózgu i zostaje tam na długo.
    "Zdumiewający jest dla mnie fakt, że w tak młodym wieku, można nagrać album tak dojrzały i o tak szerokim rozmachu gatunkowym. Niezwykle osobisty i wysmakowany." - zdumiewające jest to, ze czytasz w myślach. SPALENIAKa polecam jak najbardziej.

    OdpowiedzUsuń
  2. Moim zdaniem bardzo fajnie opisany problem. Pozdrawiam serdecznie.

    OdpowiedzUsuń