"Istina" to druga po "Bugle Call" (2014) kaseta Kamila Szuszkiewicza, wydana pod kuratelą Wounded Knife. Choć oba materiały znacząco różnią się od siebie, posiadają również zaskakujące punkty wspólne, stanowiące zarys indywidualnego stylu trębacza i eksperymentatora.
Po niezwykle ascetycznym i intensywnym solo na trąbkę ("Bugle Call") zrecenzowanym przeze mnie na łamach pierwszego numeru M|I, tym razem, do czynienia mamy z zaskakującą wręcz erupcją zagadkowych wątków i inspirujących hałasów. Potężna moc ekspresji, której świadkiem jesteśmy na "Istinie" pojawia się wespół z towarzyszącymi nagraniu gośćmi; folkową wokalistką Zuzanną Lelek, oraz znakomitym stołecznym perkusistą i multiinstrumentalistą Hubertem Zemlerem. Co ciekawe, za gościa można również potraktować Szuszkiewicza - trębacza, gdyż jego sztandarowy instrument, występuje w niniejszym materiale okazjonalnie, jeśli wziąć pod uwagę gęstość i zróżnicowanie dźwiękowej narracji. Tym razem autor skupił się bowiem na pętlach, szumach i fakturach wydobywanych z analogowych efektów i instrumentów, budujących muskularną strukturę dwóch kilkunastominutowych kompozycji.
Pierwszy plan "Istiny" należy z pewnością do Zuzanny Lelek, która magnetyczną mocą białego śpiewu bezspornie przyciąga uwagę słuchacza, zachęcając tym samym do poszukiwania etnicznych źródeł jej ekspresji. Przenikliwość owego rozdzierającego głosu pozostaje na tyle intensywna i podniosła, że zdaje się być częścią jakiegoś ludowego rytuału, wyrwaną z pierwotnego kontekstu i zaaranżowaną w równie zjawiskową narrację. Koścem i budulcem owej narracji są z kolei kawalkady elektronicznych szumów, pomruki analogowych burdonów, skrzące noisem syntezatory, mocno modyfikowane gitary, czy mechaniczny stukot perkusjonaliów. Ale to tylko jedna z twarzy "Istiny", drapieżna, transowa i teatralnie wręcz podniosła. Drugie oblicze tego nagrania jest osadzone w głębokich pokładach muzycznej melancholii, wybrzmiewającej dźwięczącymi girlandami dzwonków Huberta Zemera.
Silnie zarysowana struktura muzyczna "Istiny" jest preludium, a także zwieńczeniem dla, krótkiej, acz niezwykle sugestywnej wypowiedzi Szuszkiewicza - trębacza. Kiedy, bowiem jesteśmy już mocno wprowadzeni w intensywną atmosferę nagrania, akcentowaną z jednej strony szumem i zgiełkiem, z drugiej zaś uwodzącym nurtem melodii metalofonów, wtedy znakomite wejście, niczym deus ex machina, notuje autor nagrania, onieśmielając słuchaczy kilkuminutową davis'owską frazą, wynoszącą całą kompozycję do zjawiskowego poziomu. Po ów kulminacji wszystkie elementy nagrania zaczynają wybrzmiewać jednogłośnie w hipnotycznej mantrze, prowadzone transowym odmierzaniem bębnów, bulgoczącą trąbką, oraz dronującym tłem, momentami postrzępionym chropowatością białego szumu.
Druga z kompozycji zdaje się zaklinać wszystkie zarysowane wcześniej wątki i budować z nich pulsującą strukturę, podporządkowaną regułom repetycji. Bodźce zostają zwielokrotnione i udramatyzowane. Głos Lelek zostaje zamrożony w nieskończonym, przeszywającym wrzasku, i zdynamizowany marszowym rytmem perkusji, oraz deliryczną powtarzalnością elektroniki. Ta część staje się emanacją siły, twórczej euforii, pozbawioną subtelnych akcentów, kontrastów, meandrów kompozycyjnych i narracyjnych, za to silnie osadzoną w motoryce plemiennego transu i pełną ekstatycznego napięcia.
Po lekturze "Istiny" i wspomnieniu "Bugle Call" okazuje się, że niezależnie od twórczej materii, w której porusza się Szuszkiewicz; czy jest to cisza, czy zgiełk, tym co łączy ów skrajne wypowiedzi jest umiejętność budowania sugestywnej atmosfery, nasyconej melancholią i niedopowiedzeniem. Ów stylistyczne bieguny, którymi są oba wydawnictwa, łączy również wykorzystanie w muzycznej narracji elementu ciszy. Otóż na "Bugle Call" została ona użyta w sposób intuicyjny, w procesie postępującej dezintegracji kompozycji. Z kolei w omawianym materiale wyznacza nieprzewidziane i zaskakujące pauzy, niekoniecznie zintegrowane z biegiem dramaturgii.
"Istina" w języku chorwackim oznacza prawdę. W przypadku nagrań
Szuszkiewicza prawda wydaje się być obarczona wieloma zagadkami i
niedopowiedzeniami, które w muzyce instrumentalisty wydają się
najbardziej pociągające.
KAMIL SZUSZKIEWICZ - "Istina"
2015, Wounded Knife
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz