wtorek, 25 kwietnia 2017

Na wieś mnie nieś! / WCIAS „Hejnały”

Do tej pory braci Filipa i Karola Majerowskich kojarzyliśmy jako We Call It A Sound. Pod tą nazwą od 2009 roku wydali trzy płyty, będące kolażem ich szerokich muzycznych inspiracji od tanecznej elektroniki począwszy, przez pop, gitarowe piosenki, a skończywszy na muzyce ludowej. Premiera ich znakomitej płyty „Hejnały” przynosi nie tylko ujednolicenie repertuaru, ale i modyfikację nazwy zespołu na swojsko brzmiące WCIAS. Zmiana ta tożsama jest z nowym wcieleniem muzycznym duetu zorientowanym na wieś i jej folklor. 
„Zmiana nazwy, czy raczej rezygnacja z nazwy anglojęzycznej jest spowodowana tym w jaki sposób teraz postrzegamy sztukę i jej kontekst przynależności do konkretnego miejsca na globie, oraz kontekst tożsamości. Głównie o tożsamość chodzi, a co za tym idzie o poczucie autentyczności tego co robimy. Kiedyś, to było dla nas naturalne i w pełni logiczne, że ludzie mieszkający w Polsce, piszą anglojęzyczne piosenki i nadają angielskie nazwy swoim muzycznym projektom. Z czasem, gdy już po drugiej płycie zaczęliśmy się inspirować polską muzyką tradycyjną, mimochodem analizowaliśmy tego typu zjawiska i doszliśmy do wniosku, że obcy język w naszej twórczości jeszcze bardziej oddziela nas od miejsca, które jest naszym domem, czy od ludzi którzy nas otaczają. Najpierw zmieniliśmy język obcy na ojczysty później poszliśmy po muzykę na wieś. Podobnie było z nazwą zespołu. Przestała po prostu pasować do filozofii i brzmienia tego zespół” – komentuje Karol. 
Bracia Majerowscy pochodzą z Kłębowa w Wielkopolsce i ten fakt okazuje się co raz bardziej oddziaływać nie tylko na ich tożsamość, ale i świadomość artystyczną. Romans z muzyką tradycyjną rozpoczęli już na poprzedniej płycie „Trójpole” (2014). W piosence „Na dalekiej” pochodzącej z tego albumu usłyszymy zmodyfikowany fragment polki, wygrywany bądź na wielkopolskich dudach, bądź na klarnecie (deformacja nie pozwala mi jednomyślnie rozsądzić), oraz charakterystyczne dla wiejskiej przyśpiewki swojskie dana dana. Z kolei w „Kawalerskiej opowieści” mamy do czynienia z tekstowym podjęciem wiejskiej tematyki. Jednak dopiero „Hejnały” w pełni zainspirowane są wsią, jej przestrzenią kulturową, oraz formą muzyki tradycyjnej in crudo.
„Jako słuchacze początkowo zetknęliśmy się z tradycją w jej bardzo stylizowanych formach - w postaci zespołów folkowych czy folklorystycznych. Trochę czasu zajęło nam dotarcie do źródeł i zrozumienie ich wartości. Obecnie nie mamy wątpliwości, że „in crudo”, czyli forma niestylizowana i jej przetrwanie jest kluczowe do zachowania ciągłości tradycji. A wobec faktu, że mało jest rąk do tej pracy - sami zmierzamy w tym kierunku, koncentrując się na muzyce Wielkopolski, skąd pochodzimy, ucząc się ją grać. Nie jesteśmy jednak ortodoksami. Nigdy nie chcieliśmy operować na istniejących źródłowych melodiach czy słowach, gdyż one w swych pierwotnych formach nie wymagają poprawek. Stąd nowe wcielenia WCIAS to muzyka autorska - inspirowana muzyką tradycyjną, gdyż to nią żyjemy w ostatnich latach, ale unikająca wchodzenia z butami w świat, do którego mamy ogromny szacunek” – stwierdza Filip.
 ***

„Hejnały” warto prześledzić piosenka po piosence. Każda z nich odsłania bowiem inny fragment kulturowego obrazu wsi, utrwalonego w zbiorowej świadomości pełnej mitów i uprzedzeń. To również dobry sposób na przyjrzenie się procesowi stopniowego zanurzania się WCIAS w tradycji.

- Płytę otwiera piosenka „Zabierzemy cię”, której tytuł wydaje się być skierowaną do słuchacza obietnicą wprowadzenia w nowy repertuar. Jednak już po pierwszych słowach okazuje się, że nie jest to zaproszenie, a groźba.  Tekst „Zabierzemy Cię tam gdzie pies nie zwącha / Ubierzemy Cię w pogrzebowy frak / Nawet jeśli byś chciał jeszcze coś powiedzieć / Nie będziemy Cię słuchać tylko prać” - nie zdradza do kogo zaadresowane są słowa, i póki co nie podejmuje bezpośrednio wiejskiej tematyki. Poznawszy jednak kontekst przyświecający całej płycie, zbrodnicze deklaracje „Zabierzemy Cię” nasuwają skojarzenia z naturalistycznymi opisami przemocy jakiej dopuszczali się chętnie mieszkańcy wsi, bohaterowie „Malowanego ptaka” Jerzego Kosińskiego. Z kolei Filip Majerowski widzi to tak: 
„Zabierzemy Cię” to jawne groźby, najpewniej podlegające pod konkretny paragraf. Jest to jednak raczej figura poetycka, którą staramy się zarazem przestrzec i uczulić słuchacza na wstępie płyty. Zależało nam również na kontraście z muzyką, którą stanowi prosta ballada na trzy, z melodią mającą w sobie coś z niepokoju pozytywek. Te słowa to takie trochę wiejskie bragga - kto bywał na wsi poza strefą komfortu ten wie, że są sytuacje, w których nie ma żartów”.
- Dopiero drugi w kolejności „Muzykant” w pełni zdradza słuchaczowi fascynację muzyką tradycyjną, której ulegli WCIAS. Oberkowa forma, zaaranżowana na tradycyjne instrumentarium (baraban, bęben obręczowy) i wzbogacona o bogatą sekcję dętą (trąbka, puzon i trzy saksofony na których gościnnie grają Michał Felter, Michał Pijewski i Michał Śliwiński) zostaje podana z zachowaniem surowości muzyki in crudo, zwłaszcza jeśli chodzi o brzmienie i dynamikę perkusjonaliów, a jednocześnie stylizowana liryczną poświatą dęciaków. Z kolei tekst piosenki „Kiedyś będę muzykantem ma droga, ojcze, matulo...” można uznać za deklarację braci Majerowskich, mającą jednak bezpośrednie przełożenie na rzeczywistość.  
„Stopniowe skręcanie w stronę polskiej muzyki tradycyjnej wzięło się na początku z poszukiwań nowych inspiracji. Trafiliśmy na płytę Polskiego Radia "Muzyka Źródeł - Wielkopolska" i od tego się zaczęło. Jednak im bardziej szukaliśmy inspiracji dla własnej twórczości, tym bardziej zaczęło nas pociągać samo źródło. Odkryliśmy masę wspaniałych nagrań, historii, ludzi i obecnie po wydaniu tej płyty zajmiemy się pewnie graniem muzyki wiejskiej jako głównym naszym zajęciem. Zresztą już to robimy, ja gram na dudach wielkopolskich, Filip na skrzypcach.” – wyznaje Karol. 
- Jeśli „Muzykanta” uznamy za deklarację, to krótki, powtarzany tekst piosenki „Na wieś” możemy uznać za manifest nowego, folkowego wcielenia duetu. „Na wieś mnie nieś, bo ciągle mało jej / Na wieś - ta wieś tam wciąż majaczy gdzieś” śpiewają bracia z tęsknotą wibrującą w ich przenikliwych głosach. Wydaje się, że nienaturalnie wysoka i przeciągła wokalna artykulacja Majerowskich, ocierająca się wręcz o fałsz, może być w tym przypadku interpretacją białego śpiewu.

- Powtarzane niczym mantra słowa piosenki „Na wieś”, w kolejnym utworze „Fortepian” kontynuowane są w formie repetycyjnego motywu zaaranżowanego na tytułowym instrumencie (gościnnie Adam Brzozowski). Towarzyszy temu malownicze solo na trąbce, przywodzące na myśl wczesne epki Beirut inspirowane muzyką bałkańską. Treść piosenki jest raczej formą poetyckiego abstrahowania „Spalding [nazwa piłki do koszykówki] co tańczy na obręczy”; stanowi jednak zarówno tekstowo, jak i muzycznie wstęp do kolejnej, najpiękniejszej na płycie kompozycji .

- Łącznikiem pomiędzy „Fortepianem”, a „Wiwatem” jest nastrojowa melodia trąbki, której w cieniu akompaniuje puzon. Tym razem tytuł jest przekorny. Wiwat (wielkopolski) to bowiem ludowy, wielce dynamiczny taniec, inaugurujący wesela i pograjki, tymczasem, zatytułowana tak nastrojowa i liryczna kompozycja WCIAS bardziej nawiązuje do formy hejnału. Równie dwuznaczna i niepokojąca jest treści piosenki: „Widziałem Cię dziś, to nie byłaś Ty / Poznałem dziewczynę, taką na zawsze, to nie byłaś Ty”. O niejednoznaczności słów zdamy sobie sprawę, kiedy uświadomimy sobie, że adresatem miłosnego wyznania nie jest wcale podmiot liryczny piosenki do którego zwraca się głos. To co staram się tu wytłumaczyć w dość karkołomny sposób, Majerowscy wyrażają z zaskakującym polotem, igrając przy okazji z formą miłosnej przyśpiewki. Intymnej atmosferze towarzyszy tu niezwykłe dramaturgiczne napięcie, a słuchacz zostaje pozostawiony sam na sam z posępna tajemnicą i głową pełną domysłów.

- „Od do” to z kolei kompozycja podejmująca w lakonicznej formie popularny w kulturze wsi motyw rytmu życia wyznaczanego rytmem natury . W swojej przenikliwej diagnozie upadku kultury chłopskiej Wiesław Myśliwski pisał o tym tak: – „Czas liczył się rodzajem prac, porami roku, świętami i następstwem pokoleń” Majerowscy odliczają ów czas według innego schematu, ale tego samego metrum: – „Od niedzieli do niedzieli / Od pościeli do pościeli / Od przestrzeni do przestrzeni / Od jesieni do jesieni”.

- Ostatnią piosenką jest, transowy oberek zaaranżowany na gitarę akustyczną i perkusjonalia. Mrocznemu akompaniamentowi „Jeziornego” towarzyszy tekst rodem z „Polskiej Demonologii Ludowej” Leonarda J. Pełki. Opowieści o topielcach, utopcach syrenach i wiara w zaświaty były integralną częścią mitologii społeczności wiejskiej, która ów wierzenia chętnie splatała również z religią. „Oprócz topielców są i topielnice, lubo nie tak szkodliwe jak pierwsi. Wabią urodnym licem i miłym głosem młodych, strzelców i wieśniaków, a schwytanych porywają w głębie. Wychylają często głowy nad powierzchnię wody, rozpuszczają długie, złociste warkocze na zburzone bałwany, a wówczas słychać dźwięk miły, bo włos każdy brzęczy osobnym tonem” – czytamy u Pełki (str. 83). U WCIAS  jednak opowieść przybiera znów niejednoznaczny wymiar. Nie do końca bowiem wiadomo, czy mamy do czynienia z demonologią, czy ponownie ze zbrodnią.
„Posępna natura wynika chyba bezpośrednio z nas. Nasza muzyka zawsze była raczej minorowa, nie jestem w stanie wskazać, czy napisaliśmy kiedykolwiek jednoznacznie pozytywny utwór. Muzyka z polskiej wsi, z różnych regionów, też ma nierzadko przejmujący, gorzki smak. Utwory niby grane do tańca potrafią jednak poruszyć do głębi, wywołać w tym tańcu łzy - tego typu historie można usłyszeć od wiejskich mistrzów. Zresztą gdy je przeanalizować - okazuje się, że stosowane tam harmonie potwierdzają efekt wrażeniowy” – komentuje Filip.
- „Hejnały” wieńczy instrumentalny, na poły elektroniczny „Koniec” - mroczna, nieco apokaliptyczna koda, zakrapiana melancholijnym spleenem wydobywającym się z trąbki, której tonacja odsyła wprost do doom jazzowych klasyków (The Kilimanjaro Darkjazz Ensemble, czy Bohren & der Club of Gore).

***

Przyglądając się biografii, oraz twórczości grupy We Call It A Sound przekształconej we WCIAS ujrzymy popularny w kulturze topos „powrotu na wieś”. Oto bowiem, urodzeni w Kłębowie, a rozpoczynający swoją muzyczną przygodę w Wolsztynie artyści, zasłuchani w muzyce zachodniej, zachwycają się technologią, nowymi dźwiękami i estetykami, aby po latach wylądować mentalnie i artystycznie znów na „ojcowiźnie”, fascynując się tym co wcześniej mieli pod samym nosem, kulturą ludową.

Podejście braci Majerowskich do tradycji jest nacechowane przede wszystkim wrażliwością i kreatywnością. Mimo zanurzenia w folklorze wielkopolskim i jego muzyce WCIAS zrezygnowali z najważniejszego instrumentu tamtejszej tradycji, z dud. Zdecydowali się również, aby bardzo charakterystyczny dla polskiej muzyki wiejskiej akompaniament skrzypiec i basów zastąpić rozbudowaną sekcją dętą (momentami z lekka jazzującą) oraz, akustyczną gitarą, a jedynie w warstwie rytmicznej podeprzeć się wiejskim instrumentarium. Tam też wykazują się większym rygorem stosując metrum i dynamikę tradycyjnych tańców ludowych; oberków i mazurków. Na „Hejnałach” znajdziemy również szerokie spektrum tematów utożsamianych z kulturowym obrazem wsi polskiej, wyrażanych zarówno słowem, jak i muzyką. Rytm życia, tęsknota za wsią, status muzykanta, surowość i brutalność wsi, wiara w zaświaty, nieszczęśliwa miłość. Co ciekawe, WCIAS nie idealizują obrazu wsi, udanie balansując jej jasne i ciemne strony. Zamiast zachwytów nad sielanką wiejskich krajobrazów i prostego życia, Majerowskim bliższa jest wieloznaczność, niedopowiedzenie i tajemnica („Zabierzemy Cię”, „Wiwaty”), w dodatku bez szafowania estetyką realizmu magicznego. Motywy niezwykle subtelnie przechodzą z piosenki na piosenkę. Słowa i muzyka tworzą spójną, intymną i zachwycającą opowieść. Istotne jest również że płyta trwająca niespełna 25-minut, gromadząca w sobie tyle wątków i pomysłów pozbawiona  jest jakiegokolwiek przegadania, czy przeładowania bodźcami.

„Hejnały” na każdym poziomie od, konceptu i inspiracji, przez teksty piosenek ich aranżację, aż po znajomość tradycji i jej funkcjonowania we współczesnej świadomości, przekonują, że zmiana repertuaru była nieprzypadkowa i została zaplanowana w każdym detalu. Dodatkowo warto zaznaczyć, że część materiału została nagrana w XVIII wiecznej olęderskiej chacie w Boruni Nowej (Wielkopolska). Jednak ukoronowaniem dialogu z tradycją jest wspaniała forma publikacji wydawnictwa (autorstwa Marty Tomiak), która nawiązuje zarówno ilustracjami, jak i materiałem do ludowych makatek. Grafika przedstawiająca Majerowskich (w pozie rodem z okładek płyt hip-hopowych), opartych o auto zaparkowane w polu kapusty dodaje do tego znakomitego przedsięwzięcia odrobinę smakowitej ironii.

***

Odwołując się do wspomnianego eseju Myśliwskiego, „Hejnały” wpisują się w schemat kultury ludowej, zmitologizowanej i wyidealizowanej w zbiorowej świadomości jej odbiorców. Nie odnoszą się do nieistniejącej już kultury chłopskiej. Nie mówią o codzienności wsi, ani tej dawnej, traktowanej po macoszemu przez inteligencje, a później przez komunizm; ani tej dzisiejszej, którą Roch Sulima opisywał (Autoportret 04 (39) 2012) jako: „miejsce semantycznie puste, gruzowisko wielkiej formacji społecznej i kulturowej”. Na szczęście Majerowscy mają tego świadomość unikając nadmiernego estetyzowania i idealizowania tradycji. Tęsknotę za mitologicznymi kliszami kultury wiejskiej, weryfikują trzeźwym spojrzeniem na jej rzeczywisty stan. Świadomość ta pozwala im trzymać się z dala od kiczu i karykatury. Ich stosunek do tradycji jest przede wszystkim podyktowany szacunkiem i zdrowym rozsądkiem.
„Wyprowadziliśmy się ze wsi już bardzo dawno. Bywamy tam często ponieważ tam jest nasz wspaniały rodzinny dom, ale jednak nie budzimy się tam codziennie rano i nie jemy kolacji w nostalgicznej ciszy wsi, położonej gdzieś na uboczu przy lesie. Paradoksalnie mieszkając dziś na wsi, można jednak tęsknić za jej dawniejszą formą i tym co na przestrzeni lat zostało we wsi zapomniane. Można tęsknić za zwyczajami, gwarą, tradycjami, poczuciem wspólnoty, odrębności, za muzyką, śpiewem, tańcem. W pewnych rejonach Polski jeszcze to znajdziemy, w innych już nie ma nic. Tęsknimy za tą odrębnością, za tym wyjątkowym charakterem, który niestety przegrywa z kretesem w starciu z globalizacją.”  – podsumowuje Karol.



WCIAS „Hejnały”
2017, wydanie własne

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz