środa, 16 maja 2018

Dyskretny urok konwencji / ate „Secondary Drowning”

Są chwile, w których znajduję ukojenie w prostocie i konwencji. Im bardziej znajomo tym bezpieczniej.


Przewidywalna, zupełnie niezaskakująca, a także osłuchana w dziesiątkach innych wcieleń jest bardzo udana płyta Petara Petkova, podpisującego swą muzykę monikerem ate. Petkov jest absolwentem Akademii Muzycznej w Gdańsku. Tam też mieszka i tworzy, snując przy pomocy gitary intymne, dronowe suity. Obarczając nagrania ate mianem przewidywalnych i konwencjonalnych nie mam na myśli ich wartości estetycznej, jedynie ich wymiar formalny i silne osadzenie w tradycji gitarowego ambientu, w której strunowy instrument zakamuflowany serią efektów, pojedyncze muśnięcia w struny zamienia w nieskończone dźwiękowe wstęgi. Nie napiszę, że w estetykę tą autor wchodzi z oryginalnymi pomysłami, czy to kompozycyjnymi, czy brzmieniowymi. Siłą jego drugiej płyty, która ukazała się właśnie w bułgarskiej oficynie Amek Collective jest przede wszystkim świadomość konwencji; jej linearnej, warstwowej anatomii, oraz elegancka realizacja, która nadaje muzyce Petkova poetyckiej wręcz ulotności.

Na „Secondary Drowning”, podobnie jak na dziesiątkach bliźniaczych albumów, zawiesiste dronowe smugi z wolna przepoczwarzają się, eksponując swoją brzmieniową masę i koloryt. Dźwięk rozciąga się dając ułudę nieskończonego, zatrzymanego w czasie. Miejsce dramaturgi zajmuje kontemplacja. Kolejne pasma przybywają i znikają, aby wibrować w statycznym dronowym trwaniu. Choć przepis jest banalnie prosty, to dobranie odpowiedniej, palety dźwięków i ich odcieni waży o powodzeniu realizacji. Petkow preferuje dźwięki świetliste i ulotne, pozbawione mrocznego balastu. Podaje je z wyczuciem harmonii godnym absolwenta konserwatorium. Gdzieś w głębokich planach przemyca zarysy melodii, które z pasją wychwytuje wyczulone na zmianę ucho. Za pomocą przemyślanych i delikatnych ingerencji udaje się ten kameralny bezruch natchnąć liryczną, nastrojową głębią, którą słuchacz może z zapamiętaniem kontemplować, bądź bezwstydnie pławić się w dźwiękowej zadumie. Zasłuchanie przechodzi tu często w zamyślenie, to ostatnie zaś w śnienie na jawie. Głębokie zanurzanie się w dźwiękach, wydobywa z nagrań ate słodko-gorzką aurę melancholii, uwodząc nasz wewnętrzny smutek. 

Lektura „Secondary Drowning” magnetyzuje jak wpatrywanie się w wodne masy niesione wolnym nurtem rzeki. Statyczne brzmienia, wyciszona dramaturgia, oszczędna konstrukcja dają ujmujące efekty. Płyta Petkova, zachwyca umiarem, harmonią i kompozycyjną elegancją. To zaskakujące w jaki sposób ta nienachalna muzyka tła, potrafi zaabsorbować uwagę słuchacza, współbrzmieć z jego wnętrzem, kojąco wpływać na nastrój i oczarowywać podskórnie ukrytą liryką.

Płytę udanie wieńczy malownicza, mieniąca się snopami dźwięków, trzyminutowa miniatura, do złudzenia przypominająca brzmieniem i aurą fragmenty płyty „Astral Disaster” Coila. Stanowi to dla mnie dodatkowy atut płyty Petkova, bowiem z racji mojej nieskończonej słabości do twórczości Brytyjczyków z upodobaniem poszukuję śladów ich muzyki w nagraniach innych wykonawców.   

ate „Secondary Drowning”
2018, Amek Collective

2 komentarze:

  1. Bardzo interesujący wpis, również lubię utwory tego artysty. Niedługo również wybieram się do tamtejszej Akademii Muzycznej. Nie mogę się doczekać i może uda mi się go gdzieś tam może w barze spotkać. Polska muzyka niszowa powinna zyskać w końcu większy rozgłos bo jest czego słuchać, bardzo dobrze nasza kultura muzyczna stoi na tym poziomie.

    OdpowiedzUsuń
  2. Bardzo ciekawy wpis - chociaż bardziej to chyba recenzja; podoba mi się, że podchodzisz do tego tematu szczerze. Dzięki czemu czyta się ten tekst bardzo dobrze. Co do płyty, to przyznam że nie są to moje klimaty, ale muszę przyznać że ma w sobie coś magnetyzującego, co sprawia że będę musiał bardziej przysiąść do tego.
    Pozdrawiam,
    Wiktor

    OdpowiedzUsuń