W pisaniu o muzyce najbardziej zaskakują mnie paradoksy takie jak towarzyszący mi przy okazji omawianego w tym wpisie albumu. Mianowicie czasem zdarza mi się opisywać płytę do której odczuwam sympatię w sposób krytyczny, a płytę która nie robi na mnie wrażenia w sposób afirmatywny. Moje refleksje zdają się dojrzewać w trakcie pracy nad samym tekstem odzierając mnie stopniowo z osobistych namiętności na rzecz analizy kulturotwórczego potencjału.
Taki dylemat mam w związku z recenzowaną poniżej płytą, która od kilku dni przysparza mi dużo nieukrywanej radości, mimo świadomości, że do historii muzyki nie przejdzie, choć palce w niej maczał jeden z pionierów nowych brzmień, na którego nagraniach z lat 90-tych kształtowałem swoją wyobraźnię o muzyce elektronicznej.
Nowa płyta Marcusa Poppa (Oval) powstała z inicjatywy południowoamerykańskiego oddziału Instytutu Goethego, który namówi jednego z najważniejszych wizjonerów nowej elektroniki do współpracy z młodym pokoleniem wokalistów i wokalistek m.in. z Argentyny, Brazylii, Urugwaju, Kolumbii czy Wenezueli. To wydawałoby się karkołomne połączenie odhumanizowanego, bezkompromisowego muzycznego futuryzmu z południowoamerykańską namiętnością zaowocowało egzotyczną i nie pozbawioną uroku, ale jednorazową, zapewne przygodą.
Zasada tej współpracy należy do najprostszych z możliwych. W trakcie 10 dniowych warsztatów odbywających się w Salavdor De Bahia w Brazylii młodzi wokaliści pod kuratelą Poppa nagrywali swoje piosenki do abstrakcyjnych Ovalowych akompaniamentów nie przeszkadzając sobie wzajemnie.
Popp w roli mentora i producenta nie ingerował w warstwę wokalną piosenek, nie przetwarzał ich też cyfrowo na etapie postprodukcji.
Do budowy podkładów wykorzystał środowisko dźwiękowe znane z trzech jego poprzednich albumów, w których główną rolę odgrywa cyfrowo edytowana gitara. Wydawane przez nią abstrakcyjne dźwięki o wysokich rejestrach tworzą kubistyczną rzeźbę rezonującą metalicznymi pogłosami o ostrych konturach.
Dodatkowo dla nadania utworom większej dynamiki i dramaturgi Popp użył spreparowanej perkusji.
Po stronie wokalistów mamy zaś okazję posłuchać utalentowane młode wilki południowoamerykańskiej muzyki, stawiające swoje pierwsze estradowe kroki choćby w takich programach jak Idol. Ich rozstrzał stylistyczny jest równie szeroki co geograficzny i językowy. Gama gatunków rozciąga się od ballady, poprzez brazylijski smooth jazz, bossanowę, na śpiewie operetkowym kończąc. Wśród języków zaś przewija się angielski, hiszpański i cudownie brzmiący portugalski. Ten muzyczny i estetyczny kalejdoskop udaje się jednak sprowadzić do wspólnego mianownika, którym jest pełen namiętności i pasji południowoamerykański temperament.
Calidostópia! to z pewnością niespodzianka dla fanów hermetycznej elektroniki Ovala. Pomimo iż eksperymentował on już z wokalem w projekcie SO z japońską wokalistką Eriko Toyoda to jeszcze nigdy dotąd jego muzyczne dokonania nie znalazły się tak blisko muzycznej konfekcji. Nie traktowałbym tego jako ujmy w dorobku tego wybitnego twórcy, gdyż ta efemeryczna kolaboracja sprawia wrażenie chęci wpuszczenia świeżego powietrza do mocno konceptualnej twórczości Oval.
Zresztą tak ogromna różnica w doświadczeniu między artystami i ich krótka współpraca pozwoliły tylko na beztroski flirt pozbawiony dalszych zobowiązań.
Próżno na tej płycie doszukiwać się wizjonerskich koncepcji, czy rewolucyjnych eksploracji nowych form dźwiękowej ekspresji. To raczej radosny miks dwóch zupełnie odmiennych filozofii, bez ambicji ożenienia ich ze sobą.
Jednak takie swobodne podejście do projektu zapobiegło również ewentualnemu przeeksponowaniu koncepcji. W rezultacie dostajemy album niewątpliwie urokliwy, a momentami głównie za sprawą wokali wręcz rozczulający i dobrze wpasowujący się w stylistykę lounge music. Zbyt jednak awangardowy aby móc ujrzeć światło dzienne w trójkowej "Sieście" egzaltowanego redaktora Kydryńskiego.
Płytę Calidostópia!l możecie zassać za darmo ze strony artysty tutaj
OVAL - Calidostópia!
2013
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz