Serce rośnie na wieść o kolejnych wydawniczych poczynaniach Plaży Zachodniej. Najświeższą pozycją w katalogu, jest solowy materiał jednego ze współzałożycieli labelu Maćka Jaciuka, wydany pod szyldem SqrtSigil.
Tytułowe „Licho” to starosłowiański demon, personifikowany jako stara, wychudzona kobieta z jednym okiem. Jej obecność sprowadza nieszczęścia, choroby i zaburza harmonię codziennego życia. Przed Lichem, jak przed fatum nie sposób się uchronić. Można jedynie liczyć, że ów wędrujący demon długo nie zadomowi się w jednym miejscu. O tym jak mocno Licho zagnieździło się w kulturze magicznej Słowian może zaświadczyć język polski, w którym nie tylko roi się od powiedzeń z Lichem w głównej roli (a niech to licho weźmie, pal to licho, licho nie śpi, licho przyniosło), ale i funkcjonuje przymiotnik Lichy, oznaczający słabego, chorego, niemrawego. Co prawda Maciek Jaciuk tytułując tak swoją kasetę, nie odnosi się wprost do demonicznego motywu, jednak jego nagrania mogą stanowić sugestywną i klimatyczną opowieść o Lichu.
Odrealniony i niezwykle hipnotyczny jest nastrój kasety SqrtSigil. Jest to zasługą przede wszystkim długich fragmentów terenowych nagrań, na których usłyszymy szum miejskich podwórek, gdzie niosą się odbite echem rozmowy i nawoływania, a szepty i oddechy przemykają mimochodem. Czasem jesteśmy w stanie wyłowić z nich fragment zdania, czy pojedyncze znajome słowo, dziecięcy krzyk. Reszta dźwięków, długo niesiona naturalnym pogłosem podwórek tworzy jedyną w swoim rodzaju rozmytą dźwiękową aurę, miejskie tchnienie, które możemy usłyszeć również w nagraniach Martyny Poznańskiej czy Micromelancolie. Jaciuk ze zmysłem dramaturga aranżuje zebrany materiał terenowy. Zapętla zarówno długie, powłóczyste fragmenty („Z powietrza”), jak i pojedyncze westchnienia („Z wody”), za każdym razem opierając na nich fabularny rdzeń. Towarzyszą temu subtelne cyfrowe tekstury, ciche sprzężenia, niezidentyfikowane szelesty i pomruki, lapidarne melodie, gdzieniegdzie („Odblaski”) dubowe, podskórne pulsacje, a przede wszystkim delikatne burdony nadające kompozycjom narracyjnej płynności.
Ukoronowaniem wyciszonej opowieści snutej przez Jaciuka jest tytułowy utwór „Licho”, gdzie w pochmurną ambientową smugę zostaje wkomponowany zaskakujący wątek wokalny. Głosy starszej kobiety i starszego mężczyzny deklamują naprzemiennie cyfry, prawdopodobnie jest to związane z prowadzoną przez nich grą liczbową (słychać przy tym delikatny stukot, jakby odgłos wyrzucanej kostki, a i cyfry wypowiadane przez bohaterów nie wychodzą poza zakres 1 - 6). Szorstka barwa głosów, beznamiętnie cedzone słowa brzmiące niczym mantra, bądź sesja hipnozy i fakt, że posługują się językiem polskim, który doskonale pasuje do posępnego akompaniamentu - wszystko to tworzy mocny motyw dramatyczny, stanowiący znakomitą kulminację kasety. Doprawdy, na długo zapadnie mi w pamieć ten zjawiskowy fragment.
„Licho” jest intrygującą ambientową fabułą prowadzoną z lekkością i świadomością oddziaływania użytych środków. Kolejne subtelne dźwiękowe zdarzenia, z wyczuciem komponowane przez autora nagrań splatają się w sugestywny kolaż, o zmyślnej dramaturgii. Inspirujące to, i z pewnością nieliche doświadczenie.
SQRTSIGIL „Licho”
2017, Plaża Zachodnia
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz