Tytuł nowej płyty Wojtka Kucharczyka to "BRAK". Dość przekorny, bowiem zdecydowanie nic jej nie brakuje, w szczególności polotu i tańca.
Nowe nagrania szefa Mik.Musik.!. to muzyka zwiastująca nadejście, czającej się tuż za rogiem wiosny. Szalonej, nieokiełznanej, która zawraca ludziom w głowach i sieje w nich pozytywny ferment i chęć do działania. Aż dziw bierze, że tak afirmatywny ładunek może zawierać: po pierwsze; płyta wydana w BDTA, po drugie; materiał będący formą buntu artysty, głównie na zastane realia społeczno-polityczne. Czego zatem Kucharczykowi BRAK? "Sił na rzeczywistość, Davida Bowiego, funku, soulu i afrobeatu" i właśnie te braki Wojtek wypełnia z inwencją.
Zacznijmy od tego, że "BRAK-u" nie należy traktować jako klasycznego, regularnego albumu, zbioru nagrań oscylujących wokół przewodniego tematu. Przybiera on o wiele bardziej unikatową formę, którą można przyrównać do radiowej audycji. Pojawiają się tutaj zarówno dżingle, cytaty z muzyki popularnej, fragmenty przebojów (częściej zagrane, niż samplowane), narracyjne nawiązania do bieżących tematów ("Kanye was not here, he was on the west"), jaki i sam odautorski komentarz prowadzącego, będący namiastką radiowej interaktywności ze słuchaczem. Również bardzo szeroki rozrzut gatunkowy i geograficzny muzyki którą serwuje Kucharczyk znakomicie odzwierciedla radiowy eklektyzm.
W materiałach promocyjnych, które towarzyszą premierze "BRAK" odnaleźć można przypis, że materiał ten powstał według autorskiej idei "WWW" ("Wzburzenie, Wkurzenie, Wkurw"). Kiedy zaś pojawia się "wkurw" skuteczną odpowiedzią nań musi być bunt. Tradycja sprzeciwu w sztuce jest tak stara jak sama sztuka, nie ma więc co się nad nią rozwodzić . Nawet jej podkategoria, czyli bunt przez śmiech; bo jak wynika z nagrań Kucharczyka ta forma kontestacji jest mu najbliższa; była istotą większości ruchów awangardowych. Dla producenta ze Skoczowa, potrzeba jednak stworzyć jeszcze osobną i oryginalną podkategorię, w której sprzeciw, gniew, czy wspomniany "wkurw" wyrażony jest w sposób konstruktywny poprzez afirmację (proszę wybaczyć za górnolotność tych stwierdzeń) tego co radosne i uskrzydlające, nie zaś przez wytykanie patologii za pomocą absurdu, pastiszu, czy ironii. "BRAK" jest manifestem wolności artystycznej, pełnym dystansu, luzu, surrealistycznego humoru, o nieskrępowanym rozmachu estetycznym, energii i przekorności, której nie powstydziłby się sam Frank Zappa. Fantazja twórcza jest u Kucharczyka niczym nieograniczona. Możliwy jest nawet duet z Davidem Bowie ("LIVING IN THE POST-BOWIE TIMES").
Bunt w przypadku "BRAK" przybiera formę artystycznej anarchii i twórczego nieokiełznania. Muzyk z powodzeniem unika zaszufladkowania w ramy estetyczne i pojęciowe wyrażając tym samym swój sprzeciw wobec schematu i systemu. Jego kontestacje rozumiem jako ucieczkę przed tym co przewidywalne i rutynowe zarówno w sztuce, jak i życiu. Orężem jej jest euforyczny eklektyzm pozwalający połączyć na jednej płycie funk, soul, afrobeat, czy bossa novę, z techno, nagraniami terenowymi, a nawet z punkową zadziornością. Bo trzeba wspomnieć, że w suplemencie "BRAK-u" narracja zaostrza się osiągając swą kulminację w dwóch osobliwych protest songach ("nie jestem all right (dzwon/zgon)", "I can’t feel the future, I can’t see").
"BRAK" to bodaj najpogodniejsza pozycja w katalogu BDTA. Osobiste wyznanie twórcy, zaaranżowane w iście przebojowym stylu. Szybkie klubowe tempa, regularny bit, fantazyjne dźwiękowe cytaty, ubrane w soczyste i selektywne brzmienie, znajdą dla siebie idealne zastosowanie również na parkiecie.
Jeśli ten materiał jest dzieckiem "wkurwu" to życzę autorowi, jak najwięcej powodów do irytacji. Bo swoje złe emocje jak mało kto potrafi przekuć w afirmatywną formę.
KUCHARCZYK - "BRAK"
2016, BDTA / Mik.Musik.!.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz