Bartek Chaciński znów rozbił interpretacyjny bank porównując fragmenty debiutanckiej płyty Marcina Ciupidro z dokonaniami Tortoise, czy Steve'a Reicha. Jego recenzja wytrąciłby jednak oręż z dłoni nie jednemu w miarę osłuchanemu recenzentowi, bo nie sposób uwolnić się w trakcie słuchania "Talking tree" od myślenia o fragmentach "TNT", czy "Standards" avant rockowej formacji z Chicago, czy też o eksperymentach z repetycją aranżowanych przez amerykańskiego awangardzistę na podobne instrumentarium którego używa Ciupidro. Nie można nie myśleć również o Vytwórni Om i nagraniach Robotobiboka (którego Marcin był członkiem), a którego echa pobrzmiewają w pastelowych partiach Mooga, i kojących dźwiękach wibrafonu.
Pozostaje zatem skupić się na najważniejszym walorze tej płyty, czyli na jej melodyjności - pięknie wyeksponowanej nagraniem i produkcją Michała Kupicza. Odpowiadają za nią przede wszystkim ciepła barwa wibrafonu Ciupidro, szklana i dźwięczna marimba japońskiej instrumentalistki Shoko Sakai, oraz atłasowe brzmienie klarnetu Mateusza Rybickiego. Dla uzupełnienia warto dodać, że skład został dopełniony o sekcję rytmiczną, w której nagraniu brało udział trzech perkusistów; Hubert Zemler, Wojciech Romanowski i Marcin Rak, oraz kontrabasista Zbigniew Kozera.
Wcale nie mam ambicji przebijać porównania skrzętnie wymienione przez redaktora Chacińskiego i ścigać z nim na doszukiwanie się muzycznych odniesień do albumu Ciupidro, ale słuchając tej płyty dopadła mnie refleksja, że tak otwarcie eksponowana melodyjność "Talking tree" ma w sobie coś z melodyjności polskiego jazzu lat 60tych w szczególności tego komponowanego do produkcji kinowych. Jak choćby do "Noża w wodzie" gdzie mistrz Komeda lapidarnymi i jakże wpadającymi w ucho motywami puentował dramaturgię odbywającej się na ekranie psychodramy. U Ciupidro współistnienie ciepłego brzmienia z melodią jest w pełni komplementarne. Delikatne i urokliwe instrumenty uwydatniają piękno melodii tworząc zgrabne miniaturowe kompozycje o niezbywalnym uroku filmowej opowieści.
Rzadko kiedy polscy jazzmani przykładają równie wiele uwagi do melodii nie wkraczając przy tym na terytorium zarezerwowane dla muzyki rozrywkowej. Zazwyczaj traktowana jest ona jako punkt wyjścia do improwizowanych partii, motyw spajający free jazzowe odloty, bądź jest całkowicie pomijana na rzecz instrumentalnej wirtuozerii, czy sonorystycznych eksperymentów.
"Talking tree" jest płytą przepiękną i urokliwą, intymną i wyciszoną. Może być odpowiednikiem radosnej pozytywki kojącej ucho. Proste i łagodne melodie idealnie współbrzmią z instrumentarium zamieniając tą skromną płytę w kojący grzejniczek, zwłaszcza gdy za oknem zima i mróz.
MARCIN CIUPIDRO - "Talking tree"
2013, Unzipped Fly Records
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz