W ubiegły piątek na koncertowej mapie alternatywnej Łodzi przybyło nowe miejsce. Bardziej jednak niż o debiucie można mówić o reinkarnacji, gdyż większości łódzkim klubowiczom lokal przy Piotrkowskiej 17 kojarzy się z legendarną Jazzgą. Miejmy nadzieję, ze mieszcząca się w tym samym miejscu klubokawiarnia Niebostan równie brawurowo kontynuować będzie koncertowe tradycje Jazzgi.
Z pewnością nie można byłoby sobie wyobrazić lepszego początku muzycznej działalności Niebostanu niż ten, który nastąpił w ubiegły piątek, kiedy to po raz pierwszy do Łodzi zawitał przeżywający aktualnie swój kwadrans sławy duet UL/KR.
Przyznam szczerze, że po tak znakomitym debiucie i równie interesującej drugiej płycie Ament nie wyobrażałem sobie, że panowie Król i Kiebzak-Górski będą w stanie po raz kolejny mnie zaskoczyć i ponownie oczarować magią swojej muzyki. Stało się to jednak już tydzień po premierze nowego albumu, który zdążyłem przeczesać wzdłuż i wszerz rozkładając kompozycje na czynniki pierwsze.
Występ gorzowskiego duetu okazał się popisem wyobraźni muzyków, którzy potrafili w niespełna kilka minut zbudować gęsty hipnotyczny klimat, którym zadżumili łódzką publiczność.
Król i Kiebzak-Górski z gracją orbitowali między ambientowymi marami a masywnym motorycznym bitem, z djską precyzją łącząc swoje kompozycje w
niemal godzinny set. Grając live ograniczyli w stosunku do płyty momenty dźwiękowych kakofonii na rzecz bardziej czytelnej klubowej narracji, która przybierała momentami mroczny dubowo-trip hopowy wyraz. Gorzowianie doskonałe równoważyli proporcje pomiędzy elementami spokojniejszymi i dynamicznymi, unikając tym samym wszelkiej jednostajności i monotonni. Na płynność występu znakomicie wpłynęła decyzja o graniu bez przerw między kawałkami, dzięki czemu dało się utrzymać oniryczną atmosferę aż do końca koncertu.
Okazało się również, że muzyczny arsenał UL/KR dysponuje o wiele większą siłą rażenie niż ta mieszcząca się na niespełna 60-ciu minutach dwóch albumów. Król i Kiebzak-Górski w znacznej większości zmodyfikowali muzykę ze swoich albumów, aranżując ją specjalnie pod kątem trasy koncertowej. Zrobili to w sposób tak zgrabny i wciągający, że gdyby w oparciu o nowe podkłady nagrali swoje dwie dotychczasowe płyty, ich muzyka straciłaby chyba niewiele. Tak intrygujące, udane koncertowe aranżacje pozwalają wyobrażać sobie płytę z remiksami, do których kompozycje UL/KR nadają się idealnie.
Drugi koncert na trasie Ament pomimo kilku nielicznych momentów niezgrania między muzykami był zaskakująco świeży i dobry. Był także dowodem ogromnego potencjału twórczego UL/KR oraz wróży jeszcze niejedną udaną produkcją duetu, który z polotem i swobodą przeciera ścieżki polskiej indie-elektroniki.
UL/KR - Live @ Niebostan
19.04.2013 Łódź
Byłem. Szału nie było ...
OdpowiedzUsuńCiekawi mnie zatem jak wyobrażasz sobie szał w wykonaniu UL/KR?
OdpowiedzUsuńcieszę się, że nie tylko ja odbieram ich... narkotycznie? piękni byli tacy. ściągamy ich z powrotem w sierpniu? ;)
OdpowiedzUsuńczemu nie tylko w sierpniu pewnie rozjadą się po festiwalach
OdpowiedzUsuńgratuluje Ci relacji z koncertu świetnie się czyta.
bardzo dziękuję.
OdpowiedzUsuńsierpień najbardziej mi do nich pasuje, a Maurycy faktycznie lubi Łódź, może dadzą sie przekonać ;) W zeszłym roku w willi Grohmana sporo się działo, jeśli chodzi o dobre otwarte koncerty, może udałoby się przeforsować zaproszenie zespołu.