Na debiutanckim albumie Jam City – Classical Curves
wydanym, dla konsekwentnie rozwijającej się londyńskiej
wytwórni Night Slugs nie jeden ze słuchaczy zje swoje zęby.
Z jednej strony jest to
bowiem album ascetyczny, surowy i cholernie prosty, z drugiej zaś nie dający
się sklasyfikować w żadne gatunkowe ramy. Definiuje on na nowo podejście do muzyki
tanecznej, obalając istniejące parkietowe schematy, a słowo Classical użyte w
tytule jest raczej przewrotnym żartem Jacka
Letham’a, bo w żaden sposób nie odzwierciedla zawartości albumu .
Przy pierwszych przesłuchaniach Classical Curves może
irytować swoim pozornym chaosem i oszczędną zawartością „muzyki w muzyce” jednak po pełnym zaakceptowaniu i zrozumieniu zasad gry zaproponowanych nam przez młodego producenta daje już
tylko rosnącą z każdym przesłuchaniem satysfakcje.
Z góry odradzam jednak słuchania tej płyty wyrywkowo, gdyż z pewnością utrudni to wyłowienie koncepcji producenckiej Jam City.
Z góry odradzam jednak słuchania tej płyty wyrywkowo, gdyż z pewnością utrudni to wyłowienie koncepcji producenckiej Jam City.
Ta niezwykła wizja quasi klubowej muzyki tanecznej, bądź też
(jeśli wolicie) quasi tanecznej muzyki klubowej sprawia wrażenie chłodnego szkicu, pozbawionego
jakichkolwiek form rozrywkowych charakterystycznych dla pakietowych bangerów.
Rzadkością pozostają na nim melodie, kulminacje, czy syntezatorowe
tła. Wszystko co słyszymy sprowadza się
w zasadzie do wyrazistej, pokracznej rytmiki, która momentami sprawia wrażenie
zawieszonego w próżni syntezatorowego soundchecku.
W tej, pozbawionej nadbudowy muzycznej surowiźnie, nieliczne
momenty w których Jam City sugeruje odwołanie sie się do dancefloorowych trików
są przez złaknionego słuchacza wychwytywane z euforią i wypiekami na twarzy, a
przez swój kontrast i lapidarność mocniej oddziałują niż banalne housowe refreny i zwrotki. Bliżej jest tym nagraniom, do karkołomnego
połączenia industrialu z disco, niż do klasycznych klubowych gatunków, takich
jak house.
Koncepcja Jacka Letham’a przypomina nieco produkcje Daniela Martina McCormicka znanego jako Ital, który
również poddaje dekonstrukcji taneczne formy muzyki elektronicznej.
Obaj nie mizdrzą się do słuchacza / tancerza.
Nie kokietują i nie dają mu taryfy
ulgowej z premedytacją posyłając na parkiet pozbawione
kulminacji i przepełnione chłodem anty przeboje.
Produkcje Itala rozbudowane
często z barokowym rozmachem, są bardziej spiętrzone, udekorowane anty tanecznymi samplami i
przytłaczające zamierzoną topornością.
Jam City pozostaje ascetyczny do samego końca, a jego
nagrania (co jest największą zaletą tej płyty) osiągają niezwykłą lotność i
swobodę.
Na Classical Curves oprócz uderzającej surowości odnajdziemy
też odświeżającą lekkość. Tajemnicą muzyki londyńczyka pozostaje proces w jakim
kontestując najbardziej charakterystyczne schematy muzyki klubowej, z całą jej
sztampą i przewidywalnością wykorzystuje z nich tylko to co nadaje daje owym
produkcjom lekkości i nośności.
Jack Lathman i jego kolesie skupieni wokół Night Slugs nie
raz już zaskoczyli słuchaczy nadając muzyce tanecznej nowe konteksty i
antycypując jej przyszłość. Swą
niebanalną wizją, wymagającą od słuchacza otwartości i odwagi wpuszczają świeże
powietrze na zatęchłe parkiety jednocześnie wywołując irytację typowych bywalców
dyskotek i houseowych potańcówek,
Classical Curves stała się dla mnie najbardziej intrygującą
i wizjonerska płytą tego roku. Najpierw wprawiając mnie w ogłupienie i
konsternacje, aby po chwili wraz z muzycznym olśnieniem przynieść orzeźwienie i
nieskrępowaną radość.
Świetna i wymagająca pozycja, jednak przed wstąpieniem na dancefloor wypadałoby przećwiczyć kilka zaawansowanych kroków!
JAM CITY - Classical Curves
Night Slugs 2012
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz