Uwielbiam płyty, które inspirują mnie do poszerzania horyzontów i łatania białych plam w mojej muzycznej wiedzy. Taką płytą jest bez wątpienia "Pupation of Dissonance" Huberta Zemlera. Zawdzięczam jej naprawdę wiele, głównie z racji że jest to niezwykle erudycyjna i wielokontekstowa pozycja.
Aby zagłębić się nieco bardziej świadomie, niźli tylko na poziomie estetycznym, w solowe kompozycje Zemlera, musiałem zanurzyć się w historii perkusyjnej instrumentacji oraz technik kompozytorskich XX i XXI wieku, oraz aby dostrzec różnice, dowiedzieć się co nieco o harmonice modernistycznej muzyki klasycznej opartej na napięciach i kulminacjach. Chętnie prześledziłem również przeplatanie się wpływów muzyki "poważnej" i popkultury z perspektywy ekspresji perkusyjnej, a w końcu poszerzyłem wiedzę z zakresu perkusjonaliów. Studiom tym poświęciłem równe dwa tygodnie dzieląc je z obowiązkami rodzinnymi i pracowniczymi. Kiedy tylko w miarę pewnie poczułem się w temacie (choć mam świadomość, że to dopiero wierzchołek góry lodowej) samo napisanie tekstu zajęło mi jedynie jeden wieczór.
To był dla mnie niezwykle inspirujący czas, a wiedza którą zdobyłem siłą rzeczy otworzyła mi kolejne dotąd pozamykane przede mną drzwi. Kolejne, porozrzucane w głowie luźne wątki połączyły się zależnościami, rozjaśniając nieco umysł w sprawach wcześniej zagmatwanych. Objawiły się nowe tropy, a co za tym idzie jeszcze więcej starych i nowych płyt do przesłuchania. Wielka w tym zasługa Huberta Zemlera, który chętnie odpowiadał na moje naiwne niekiedy zapytania, inspirując przy tym do podjęcia własnych poszukiwań.
Tak oto powstała recenzja znakomitej płyty, którą możecie czytać na stronach Dwutygodnika.
HUBERT ZEMLER "Pupation of Dissonance"
2016, Bôłt Records
Znakomita recenzja. I inspirujący dla raczkującego recenzenta wpis.
OdpowiedzUsuń