Piotr Kurek to artysta, dla którego muzyki próżno szukać estetycznych szufladek. Jego niepodrabialny styl nie pozostawia wątpliwości, że mamy do czynienia właśnie z jego nagraniami. Skąd bierze się fenomen tego artysty? Z pewnością dużo w tym temacie zdradza jego najnowszy solowy projekt Heroiny i wydana dla Dunno płyta "Ahh-Ohh".
Dla wszystkich, którzy oczekiwali kontynuacji "Edeny", onirycznej, modularnej odysei Kurka spotkanie z Heroinami mogło zaskoczyć. Kto marzył, aby raz jeszcze zanurzyć się w pastelowych dźwiękach tej quasi operetki, musiał dość szybko zostać sprowadzony na ziemię prymitywnym brzmieniem automatu perkusyjnego i żałośnie zawodzącej gitary. Kto jednak uważnie śledził poczynania artysty, cofnie się w pamięci do roku 2006 i współtworzonego z Marcinem Stefańskim duetu Ślepcy. Wystarczy jedynie odtworzyć kompozycję "With Charles Bukowski On The Ride", aby uświadomić sobie, że pozornie karkołomny pomysł łączenia gitary z automatem perkusyjnym zakiełkował w głowie Kurka już dawno temu. "Ahh-Ohh" jest jednak czymś więcej niż powrotem (być może podświadomym) do pomysłu sprzed lat. Jest sumą muzycznych eksperymentów łączącą wątki, które od prawie dekady pojawiają się w unikalnej muzyce artysty.
Aż strach pomyśleć
co by się stało gdyby Kurek do dyspozycji miał, dajmy na to, zestaw piła i Kaos Pad. Nie
mam wątpliwości, że ze swoją wyobraźnią i poczuciem humoru wyszedłby nawet z takiej konfrontacji z tarczą, gdyż dla tego twórcy nawet najbardziej zaskakujące wyzwania stają się motorem napędowym grania. Do nagrywania płyty "Ahh-Ohh" Kurek przystąpił więc z autentyzmem prymitywisty, realizując swoją artystyczną wizję z tego co aktualnie znalazło się pod ręką. A że muzyk nie lubi powracać do instrumentów wykorzystanych przy realizacji wcześniejszych nagrań, tym razem ochoczo sięgnął po gitarę, na której, jak wspominał w jednym z wywiadów, grać nie potrafi, oraz po maszynę perkusyjną, którą ktoś podrzucił mu zupełnie przypadkowo. Sądząc po temperamencie i brzmieniu tych instrumentów Kurek najwyraźniej gitarę musiał zawinąć od Jandka, a automat od Legowelta.
Samo już zestawienie tych dwóch artystów może wydawać się kuriozalne, a jednak w kontekście płyty Heroin jest jak mniemam uzasadnione. "Ahh-Ohh" zaaranżowano na naiwne akordy pijanej gitary, jawnie drwiącej sobie z tonalności, oraz vintage'owe brzmienie perkusji, dopełniane kwasowym akompaniamentem syntezatorów. Kwintesencją ekspresji opartej na swobodnej zabawie konwencjami, oraz surrealistycznego podejścia Kurka do muzyki, a przy tym punktem kulminacyjnym krążka jest utwór "Braids" oraz tytułowa kompozycja "Ahh-Ohh". W krzywym zwierciadle migoczą tam zarówno echa Jandkowego country - bluesa, garażowej improwizacji spod znaku Sonic Youth, oraz muzyki klubowej o tanecznym potencjale. Dodatkowego smaczku temu szalonemu muzycznemu amalgamatowi dodaje charakterystyczna dla muzyki Kurka figlarna melodyka i skoczność, przywołująca na myśl formy ludowe. To właśnie te elementy kompozycji, podobnie jak na "Edenie" odpowiedzialne są za oryginalny styl artysty charakteryzujący się nieuchwytną narracją, intrygującymi plątaninami polifonii, oraz wszechobecnym nastrojem psychodelii.
Piotr Kurek podchodzi do muzyki ze śmiałą wizją i bez uprzedzeń. Udanie łączy wątki, o których balibyśmy się nawet pomyśleć. Jego twórczy entuzjazm w pełni udziela się słuchaczowi. "Ahh-Ohh" to
muzyka na rauszu, w pewnym sensie przaśna (zestawienie instrumentów), z
pewnością figlarna i pełna surrealistycznego dowcipu, ukrytego za kamienną powierzchownością, niczym u
Bustera Keatona. I podobnie jak w przypadku tego znakomitego komika, u Kurka nawet pastisz wypada niezwykle finezyjnie.
HEROINY - "Ahh-Ohh"
2015, Dunno
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz