Przełom starego i nowego roku to nie tylko czas postanowień i podsumowań. To również czas wszelkiej maści składanek i kompilacji. Oto dwie z nich bliskie memu sercu:
„Conglomerate 2” (Minicromusic Rec.)
Przestronne, masywne brzmienia, maszynowy bit, klubowe tempa, regularność techno. Posępny nastrój, smużące plamy i ambientowe zewy. Do tego ażurowe perkusjonalia, cyfrowa precyzja, dużo pogłosu i oszczędne, ledwo naszkicowane melodie. Tak brzmi nowa kompilacja Michała Wolskiego wydana na przełomie 2016/17 w jego labelu Minicromusic, prezentująca przekrój aktualnych tendencji panujących na scenie polskiego techno.
Na składance znaleźli się producenci, którzy hartowali stal i kładli podwaliny tego gatunku na krajowych parkietach i w rozgłośniach radiowych, na czele z ojcem chrzestnym polskiego techno Jackiem Sienkiewiczem, choć paradoksalnie, to wcale nie on wiedzie tutaj muzyczny prym. Ponad to, na „Conglomerate 2” gości nowy narybek twórców, coraz bardziej rozpoznawalnych wśród fanów rodzimego techno. Nowością jest, że pomiędzy polskimi artystami znalazło się miejsce na dwa projekty zagraniczne Amandra i Moon Wheel, choć mam wrażenie, że ich obecność wcale nie była w tym zestawie konieczna.
Zaprezentowany materiał wydaje się być wielce monochromatyczny brzmieniowo, utrzymany w posępnym nastroju i w żywym zdecydowanym tempie. Kompozycje można podzielić na dwie grupy różniące się regularnością uderzeń i ich dynamiką. Po jednej stronie znajdą się taneczne lokomotywy, oparte na silnym rytmicznym fundamencie, wartko płynące przy taktowaniu na 4/4. Tę opcję reprezentuje stara gwardia rodzimego techno (Wolski, Sienkiewicz, Malinowski, Jabłoński), oraz zaproszeni z zagranicy goście. W śród tej grupy artystów zachodzi równowaga między kompozycjami zamglonymi, otulonymi atmosferyczną mgiełką, wchodzącymi w romans z ambientowymi przestrzeniami i okraszonymi onirycznymi melodiami, czy jedynie smużącymi plamami (Wolski, Sienkiewicz, Amandra), a utworami zaklętymi w transowej, wysokokalorycznej galopadzie (Moon Wheel, Malinowski, Jabłoński). Po drugiej stronie znajdują się kompozycje równie temperamentne, acz o przetrąconej motoryce, reprezentowane przez artystów nowej fali (Concept of Thrill, Eastern Renaissance, Sept, Violent). Na sam koniec pozostawiłem dwóch twórców, których kompozycje dość wyraźnie wybijają się swym nietuzinkowym, eksperymentalnym podejściem na tle całej kompilacji. „Narccissus” Fischerlego; pokraczny, wykrzywiony, przybrudzony, o wielowarstwowej budowie, i zaskakującej narracji to absolutny top tej składanki. Szkielet rytmiczny tego utworu został zredukowany do symbolicznej roli. Jego delikatne pukanie, jest jednak w stanie unieść ciężar brudnego, przesterowanego żelastwa trzepoczącego na pierwszym planie. Drugie osobliwe spojrzenie na techno, zafundował słuchaczom kompilacji Kuba Sojka. „Micromal” to plumkająca zawiesina poddana, sprzężeniu zwrotnemu i multiplikująca w abstrakcyjną ornamentykę. Utwór delikatny, kwaśny, nawiązujący nieco do eksperymentalnego oblicza minimal, czy click'n'cuts.
Wycinek rodzimego techno, jaki zaprezentował słuchaczom Michał Wolski wydaje się być dość konserwatywny. Przywiązany do klasycznych wzorców i sprawdzonego kroju. Jeśli pojawia się tu eksperyment, to odbywa się on w gatunkowych granicach. Zaproszeni na płytę artyści stronią od romansowania z estetykami post-techno'wymi charakteryzującymi się dekonstrukcją formy, śmieciowym brzmieniem, czy stylistyką lo-fi. Wprost przeciwnie, wszystkie utwory na „Conglomerate 2” wyróżnia wysoka kultura dźwiękowa, selektywne brzmienie, szeroka panorama, i bogata dynamika. Całość działa niczym perfekcyjnie nasmarowany mechanizm.
„For safety reasons can I ask what is inside” Czaszka (rec.)
Skrajnie odmienne podejście do dźwięku i kompozycji reprezentuje kompilacja stworzona przez Michała Fundowicza, zawiadującego kasetowym labelem z Edynburga. Repertuar „For safety reasons can I ask what is inside” (wydawnictwa tym razem jedynie cyfrowego) nie stroni od dźwiękowego recyclingu, eklektycznych eksperymentów, dekonstrukcji i artystycznego nieładu. Znajdzie się tu miejsce na hałas, brud, przypadek, zgiełk, dźwięki kostropate i uwierające, noisowe wzburzenia, oraz łagodne pastelowe pejzaże, wylewające się z analogowych syntezatorów. Rytm jest okazjonalny, choć i to nie wróży wcale jego regularności. Identyfikacja gatunków jest utrudniona, ponieważ artyści tu zgromadzeni poruszają się jedynie po ich marginesach, bądź poddają je gruntownym modyfikacjom.
Prowadzący oficynę Michał Fundowicz zdradził w rozmowie ze mną, że enigmatyczny tytuł kompilacji to; „słowa, które słyszę nieustannie na brytyjskiej poczcie. Gdy wysyła się przesyłkę za granice pada własnie ta formułka. A jako że chodzę prawie zawsze do tego samego oddziału, szybko przylgnęła do mnie latka "tego gościa od kaset". To zdanie kojarzy mi się chyba najbardziej z prowadzeniem oficyny. A Karolina i Oliver graficznie ciekawie to rozegrali (odcięte ucho w pudelku), rozmywając dosłowne znaczenie tytułu”.
Artyści zgromadzeni na czaszkowej kompilacji to postaci przewijające się przez katalogi powstających jak grzyby o deszczu kasetowych wydawnictw. Są tu autorzy nagrywający dla takich wiodących labeli jak Seagrave, A Giant Fern, Jozik, Opal Tapes, Metaphysical Circuits, czy rodzimego (niestety już nie działającego) Wounded Knife. Repertuar jest mocno zróżnicowany, jednak całość przybiera kształt starannie zakomponowanej narracji, płynącej na skrajach estetyk i gatunków. Na „For safety reasons can I ask what is inside” usłyszymy kostropaty noise (JESSOP&CO), zaangażowany minimal wave (German Army), formy rytmiczne (Palace Lido) i transowe (former airline), eksperymenty no input (Missing Organs), abientowe lo-fi (M/M), oraz przestrzenne i wielobarwne syntezatorowe impresje (Richard Frances, qualchan.). Największe wrażenie robi na mnie właśnie końcówka materiału, kiedy po dość chłodnym i eksperymentalnym obliczu pierwszej części składanki, do głosu dochodzą kojące ciepłem dźwięki klawiszy i oniryczne melodie rodem z repertuaru Popol Vuh (qualchan.).
Wśród moich ulubionych momentów na „For safety reasons can I ask what is inside” znalazło się miejsce dla jedynego polskiego twórcy zamieszanego w powstanie tej kompilacji . Tą osobą jest Robert Skrzyński, producent znany z łamów mojego bloga jak mało kto; artysta, który chyba nigdy nie przestanie mnie zaskakiwać swoją umiejętnością adaptacji w różnych gatunkach, estetykach i kooperacjach. Podobnie jest i tym razem, jego „Lutalica” wzbogaca estetykę ambientowego lo-fi ambientu o popowy anturaż. W zaledwie nieco ponad trzy minuty Micromelancolié prezentuje pokaz swojego przepastnego warsztatu eksperymentatorskiego (nagrania terenowe, szumy, elektronika, sample), ukazując go w bardzo subtelnych gestach tak aby wykreować łagodny nastrój mogący stać się podkładem popowej piosenki. Drobinki różnorodnych sampli; delikatne, wyciszone zaszumienia; kilka rozpoznawalnych odgłosów; cyfrowe kliki i przypadkowa melodia stają się scenografią dla samplowanego i modyfikowanego kobiecego wokalu. Wychodzi z tego niezwykle nastrojowy, quasi-popowy hit. Tak się składa, że podczas ostatnich rozmyślań podczas pracy nad podsumowaniem muzycznym 2016, zastanowił mnie fakt, iż między sceną niezależną, a młodym polskim popem (nie mylić z muzyką komercyjną z repertuaru festynów i Sylwestrów) nie istnieje żadna łączność. Twórcy nie inspirują się wzajemnie, może nie wiedzą nawet o swym istnieniu. Nie wspominając już o wspólnych kolaboracjach, łączących te skrajne środowiska. Kompozycja „Lutalica” Micromelancolié sprawiła, że uwierzyłem, że taka współpraca byłaby możliwa, i że ów stylistyczny kameleon Robert Skrzyński mógłby pokusić się o romans z estetyką pop, bez obawy utracenia własnej tożsamości artystycznej.
Składanka „For safety reasons can I ask what is inside” jest podsumowaniem rocznej działalności Czaszki, oficyny prezentującej z każdym kolejnym wydawnictwem coraz ciekawszy repertuar, oraz która przy równie konsekwentnym rozwoju co dotychczas, ma szanse odgrywać coraz większe znaczenie na międzynarodowej scenie kasetowej.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz