czwartek, 4 lipca 2013

Tuningowanie Poloneza / Marcin Masecki - Polonezy


Prawdopodobny rodowód Poloneza sięga czasów, kiedy ta forma taneczno muzyczna wywodziła się z magicznych rytuałów Słowian. Jednak my dzięki mocarnemu piętnu romantyzmu kojarzymy go z formą podniosłą, heroiczną, z Chopin'em i ze ...studniówką. Polonez był utworem rozpoczynającym i wieńczącym bale i w świadomości pozostał jako przymiot uroczystego, tanecznego anturażu sfer dworskich.
Na te uwznioślone, a jednocześnie archaiczne już formy, łaskawym okiem spojrzał Marcin Masecki, który oderwawszy je brutalnie od muzycznego piedestału dokonał wirtuozerskiej, awangardowej transkrypcji polonezowej nuty.

Masecki, niespotykany talent w adaptowaniu muzealnych form i reanimowaniu ich dla współczesności, pozostający w alternatywnej niszy skupionej wokół warszawskiej Lado ABC, to prawdziwy Prometeusz polskiej kultury i muzyki. Wyciąga oblazłe pajęczyną, dawno zapomniane i wyparte z pamięci dzieła kultury wysokiej i przywraca je do życia. Daleki jednak jest od odtwórczej restauracji. W zatęchłe ramy muzeum klasycznej muzyki wprowadza prawdziwe życie, oddając wielkie formy słuchaczom niekoniecznie wyedukowanym, ale za to z otwartymi umysłami. Tak jest choćby w projekcie Polonezy, w którym dostojną formę autor przedstawia w sposób ludyczny, rustykalny, przaśny czy groteskowy, a jednocześnie  budujący, inspirujący i (co wyda się paradoksem) nie karykaturalny.
Projekt wyciągający z lamusa formę Poloneza powstał na zamówienie lubelskiego Festiwalu Tradycji i Awangardy Muzycznej "Kody" i zaaranżowany został na orkiestrę instrumentów dętych (dwa puzony, dwa saksofony, dwa klarnety, dwie trąbki), perkusję, pianino i akordeon. Całością dyryguje oraz akompaniuje na pianinie i akordeonie Masecki, a orkiestrę tworzą m.in. muzycy związani z labelem Lado ABC Maurycy Idzikowski, Filip Mazur, Michał Górczyński, Tomasz Stawiecki, Bartek Smorągiewicz, Tomasz Duda, Michał Tomaszczyk, Piotr Wróbel, Jerzy Rogiewicz.

Definicja głosi, że Polonez to taniec chodzony, reprezentacyjny. W wykonaniu Maseckiego mamy do czynienia jednak z Polonezem człapiącym, filuternym, rubasznym, a więc oderwanym od swojego majestatu. To Polonez w krzywym zwierciadle, bawiący i straszący. Reprezentuje ten sam myślokształt twórczy, co inny projekt Maseckiego - Profesjonalizm. Kostropaty i pozornie bałaganiarski od brzmienia, aż po aranżacje i kompozycje. 
To forma otwarta, która dla transkrypcji Poloneza otwiera całe bogactwo gatunkowe popkultury. Czego tutaj nie można usłyszeć! Od najbardziej oczywistych i instynktownie pojawiających się skojarzeń do muzyki z filmów Antonisza i Felliniego (choć to nie pierwszy z polskich młodych wybitnych instrumentalistów, który podąża w te rejony) przez swingujące Merrie Melodies, bigbitową perkusję, elementy free jazzu, słabość do bossa novy i  południowoamerykańskich klimatów, aż po luźne skojarzenia z muzyką klubową, kiedy to pokraczna maszyna narracji zacina się i zapętla nasuwając skojarzenia z klubowymi repetycjami. Ale poza awangardowym sznytem polonezowa orkiestra sięga przede wszystkim do tradycji ludowych, podwórkowych, remizowych oraz górniczych kapel. Do muzyki amatorskiej granej z pasją i spontanicznością.

Pierwszy raz kiedy usłyszałem Polonezy Maseckiego, moja pamięć przywołała mnie do lat dzieciństwa. Wtedy to w trakcie wakacji u babci wczesnymi popołudniami tranzystorowe radio na falach Programu Pierwszego Polskiego Radia sączyło z monofonicznego głośnika folklorystyczne melodie emitowane w ramach audycji "Rolniczy Kwadrans" i "Muzyka Folklorem Malowana". Polonezy Maseckiego to niemal te same dźwięki zasłyszane przeze mnie wtedy w dzieciństwie, które oplatały całe babcine mieszkanie począwszy od kuchni, gdzie stało radio, kończąc na ocienionym pokoju gościnnym, w którym ukrywałem się przed lepkim upałem. To dźwięki pochodzące jakby z zaświatów, z dalekich wysp, brzęczące i kołatające się po babcinych pokojach i podprogowo dostające się do dziecięcej głowy, a teraz wybudzone jak na hipnozie brzmieniem lo-fi,  które ukochał sobie Masecki do realizacji swoich wizjonerskich pomysłów.

Jednak i bez osobistych wątków sentymentalnych Polonezy Maseckiego jawią mi się jako piękna, pełna swobody i muzycznego geniuszu  afirmacja artysty, muzyki i życia.
Być może narażę się na śmieszność recenzując - przy swoim nie najbogatszym warsztacie - awangardowe dekonstrukcje muzyki klasycznej i tradycyjnej, ale Polonezy mają w sobie tyle życzliwego i naturalnego uroku, nieskrępowanej energii i radości tworzenia, dziecięcej wręcz prostoty i naiwności, że na ich ołtarzu chętnie ofiaruję swoją reputację, aby radośnie celebrować obcowanie z muzyką Maseckiego.

Idea odczarowywania podniosłych form w wykonaniu Maseckiego pochłania całkowicie, choć jest trudna i nie kwalifikuje się w ramy muzyki rozrywkowej. Na Polonezach niejeden słuchacz zje swoje zęby oraz zostanie przyprawiony o mocny ból głowy. Jest to propozycja dla słuchaczy odważnych, ciekawych świata, otwartych i radosnych. Dla naturszczyków, którzy choćby intuicyjnie zrozumieją intencje Maseckiego, który zrywając z romantyczno-pomnikową formą Poloneza ożywia ją i oddaje ludowi, domykając tym samym koło historii tego gatunku. 




MARCIN MASECKI - Polonezy
2013 Lado ABC /



wtorek, 2 lipca 2013

Taneczne zdroje / Octo Octa - Between Two Selves

Niewiele brakowało aby album amerykańskiego producenta Michael'a Morrison'a nagrywającego jako Octo Octa przeszedł zupełnie bez echa. Jego premiera niefortunnie nałożyła się z dwoma wielce oczekiwanymi wydawnictwami - debiutem Disclosure i tryumfalnym powrotem Daft Punk.
Jako skromny produkt małej niezależnej (choć znanej i szanowanej) wytwórni 100% Silk album Between Two Selves nie miał szans przebić się między nagłówkami i komentarzami przekrzykujących się fanów francuskiego retro romansu i brytyjskiej świeżej krwi. Tymczasem niesłusznie odsunięty na margines zainteresowania  album Octo Octa wyrasta dla mnie na najbardziej taneczny i porywający album ostatnich tygodni.

O tym, że Morrison doskonale wczuwa się w temperaturę klubowego parkietu, konsekwentnie budując i rozwijając swoje danceflorowe kompozycje można było przekonać się słuchając jego debiutu Rough, Rugged, And Raw. Kasetowy miks własnych kompozycji z 2011 wydany również dla 100% Silk od pierwszych chwil, aż do końca oferował klasyczny clubbing.
Tegoroczny Between Two Selves rozwija deephouseową estetykę Octo Octa w sposób jeszcze bardziej dojrzały i rozważny, co wcale nie znaczy, że kunktatorski. Od pierwszych taktów słychać większą dbałość o brzmienie i detale. Amerykanin wypieścił swoje nowe produkcje dając słuchaczowi pełnokrwiste dzieło które zaspakaja zarówno spragnione tańca nogi, jak i oczekujące solidnego brzmienia uszy! Niczym treser podrzucający mięsne bloki otumanionym krwawym amokiem krokodylom, Octo Octa całkowicie panuje nad materiałem serwując słuchaczowi co smakowitsze kąski stopniowo zwiększając ciśnienie na parkiecie. Deep house'owe tempa ubiera w ambientowe plamy rozpływające się przestrzennym echem, wśród dubowych pogłosów i chilloutowych wokali, które hipnotycznie zapętlone eksplodują ekstatycznymi kulminacjami. W międzyczasie można doszukać się charakterystycznych wpływów lat 90, które zjawiają się na albumie pod postacią acidowych arpegiów a'la LFO, breakbeatowej rytmiki, czy też klasycznego housowego brzmienia syntezatorów.
Ważnym elementem Between Two Selves jest również katedralna przestrzeń w której zanurzone zostają wszystkie kompozycje. W takim środowisku  szalenie atrakcyjnie wybrzmiewają przede wszystkim klawisze i wokale nabierając dostojnej, potężnej i jednocześnie ciepłej barwy.

Nowy album Octo Octa mimo, że stonowany i mało krzykliwy wręcz obcieka smakami housowej nuty, która obficie wypełnia jego zawartość. Doskonale wyważone proporcje w budowaniu klubowego klimatu, solidne, soczyste brzmienie dają radość zarówno ze słuchania jak i z zabawy przy parkietowych miodach serwowanych z tanecznego zdroju Amerykanina. To czysta przyjemność w obcowaniu ze współczesnym houseowym klasykiem pozbawionym jakiegokolwiek nadęcia i słabych momentów.
Jeśli więc Daft Punk wydaje się wam zbyt retro, nudny i przesłodzony, Disclosure męczy was małą kreatywnością i graniem na jedno kopyto, a obie płyty wydają się dla was przereklamowane, to z pewnością odnajdziecie to co lubicie muzyce tanecznej właśnie na Between Two Selves. Kozak!




OCTO OCTA - Between Two Selves
2013 100% Silk